Tele-morele

Kiedyś mówiło się o młodości, co to powinna wyszumieć się. Dziś młodzi ludzie hałas produkują głównie w czasie strzelanin komputerowych, czasami tylko dodając multimedialne stereo. Kiedy więc mój syn naciągnął swego Wuja z Ameryki na kamerkę komputerową, byłem pewny, że prędzej czy później skończy się na produkcji hałasu i szumu informacyjnego. Ostatecznie mikrofony, dołączane do wielu komputerów, służą (jak wielokrotnie zauważyłem lub raczej usłyszałem) do nagrywania pobekiwań, mlasków i innych niecenzuralnych dźwięków.

Kiedyś mówiło się o młodości, co to powinna wyszumieć się. Dziś młodzi ludzie hałas produkują głównie w czasie strzelanin komputerowych, czasami tylko dodając multimedialne stereo. Kiedy więc mój syn naciągnął swego Wuja z Ameryki na kamerkę komputerową, byłem pewny, że prędzej czy później skończy się na produkcji hałasu i szumu informacyjnego. Ostatecznie mikrofony, dołączane do wielu komputerów, służą (jak wielokrotnie zauważyłem lub raczej usłyszałem) do nagrywania pobekiwań, mlasków i innych niecenzuralnych dźwięków.

Z kamerką było nie inaczej. Jest to urządzenie spożytkowujące technologię wojskową tj. czujniki typu CCD, które kiedyś pozwoliły na masową produkcję amatorskich kamer wideo. Czujniki takie są bardzo wrażliwe na poziom oświetlenia - im obiekt jaśniejszy, tym szybciej go rejestrują. Jeśli więc chce się nagrać samego siebie, to trzeba na wprost twarzy ustawić mocną żarówkę bez klosza. Zupełnie jak na przesłuchaniu w KGB - albo w jupiterach studia telewizyjnego. Może to i dobrze, niech młodzież ćwiczy się w opowiadaniu bzdur do kamery bez mrugnięcia powieką!

Kamerka, którą dostał mój syn, ma maleńką podstawkę do umieszczania na monitorze komputerowym. Sama zaś przypomina kulkę z niewielką dziurką - zupełnie nie mającą nic wspólnego z obserwowaniem. Dlatego łatwo jest ją ukryć i zastosować na przykład do obserwacji pokoju, w którym stoi komputer. W sieci Internet mój syn szybko odkrył programy do automatycznej inwigilacji poprzez układ komputer-kamerka. Pozwalają one założyć amatorski alarm wyczuwający obecność jakichkolwiek ruchów w obserwowanym pomieszczeniu.

Do żadnych zbereźności jednak nie doszło, gdyż normalny poziom oświetlenia w pokoju wystarcza do otrzymywania jednej klatki standardowego obrazu co jakieś dwie-trzy sekundy. Na ekranie widać więc mocno spowolnione postacie. Nijak nie da się robić kina akcji, choć oprogramowanie systemowe pozwala taki nagrany filmik montować, jak w prawdziwym studiu telewizyjnym. W sumie najlepsze efekty uzyskuje się fotografując pojedyncze klatki, a potem obrabiając je typowymi programami np. morfując dwie twarze.

Kamerka pozwala jeszcze na uczestniczenie w modnych ostatnio wideokonferencjach. Tak się złożyło, że niedługo po świętach odbył się festyn telewizyjny Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i Jerzy Owsiak zachęcał w nim m.in. do podłączenia się do studia poprzez sieć. Mego syna opanowało podniecenie: zobaczy go cała Polska! Jakby miało to jakieś znaczenie...

Ustawił kamerkę, żarówką dał sobie po oczach i wysłał swój konterfekt w świat. Już po paru minutach jeden facet z Gdańska odpisał w polu korespondencyjnym, że widzi jakieś kawałki. Był to zdaje się jedyny człowiek, który cokolwiek zauważył. Szybkość transmisji obrazów przy zastosowaniu modemu 14.400 bps nie przekraczała jednej klatki na minutę przy wielkości wysyłanego obrazu ok. 40 kB.

Widać z tego, że czas domowego przekazu tele-wideo poprzez sieć jeszcze nie nadszedł. Ani też czas innych rozrywek wideosieciowych przewidywanych przez wizjonerów. Jak poinformował mnie doświadczony znajomy, wideokonferencje można robić, gdy się ma pasmo 2 Mps - w tej chwili takie możliwości ma tylko NASK. Może to i dobrze - jeszcze przez jakiś czas nie będziemy sobie zaglądali do domów, a i wódeczki "pod komputer" nie napijemy się z przyjaciółmi z innego miasta. Na zdrowie!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200