Stawiam na Talko banana

Przestrzeganie przed fatalnymi skutkami cywilizacji jest prawdopodobnie równie stare jak sama cywilizacja. Wyobrażam sobie, że gdy jakaś małpa wymyśliła narzędzie (mogła to być gałązka pozbawiona liści, podobna do tych używanych przez szympansy do wybierania termitów z kopca), to zaraz inna małpa zaczęła głośno wyrażać swoje niezadowolenie.

Przestrzeganie przed fatalnymi skutkami cywilizacji jest prawdopodobnie równie stare jak sama cywilizacja. Wyobrażam sobie, że gdy jakaś małpa wymyśliła narzędzie (mogła to być gałązka pozbawiona liści, podobna do tych używanych przez szympansy do wybierania termitów z kopca), to zaraz inna małpa zaczęła głośno wyrażać swoje niezadowolenie.

Nie tylko bowiem owa przedsiębiorcza małpa wyjadała termity szybciej niż pobratymcy, ale jeszcze zniszczyła środowisko naturalne. U mnie w rodzinie zdarzył się był wuj prababeczny, który dał łapówkę, aby kolej nie przechodziła w okolicy domu rodzinnego. Potem przez lata imię jego odmieniane było na wszystkie możliwe przypadki w soczystych przekleństwach, szczególnie podczas deszczowej podróży na stację kolejową oddaloną o kilka ładnych kilometrów.

W naszych czasach modne stało się narzekanie na cywilizację komputerową. W popularnej i do niedawna największej polskiej gazecie stałe zajęcie z wyszydzania zastosowań informatyki zrobił sobie redaktor Leszek K. Talko. Już kiedyś pisałem (http://www.apple.com.pl/kuba/archiwum/263.html ) o jego technice przepisywania z Internetu informacji bez sensu, w efekcie czego leniwi czytelnicy otrzymują pół albo nawet i ćwierć prawdy. W ostatnim, świątecznym kawałku mój faworyt przeszedł sam siebie, zamieszczając mnóstwo liczb (http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,2007289.html ), jakoby świadczących o tym, że pożytki z cywilizacji są pozorne. Papier jest cierpliwy, czytelnicy pewnie mniej, kilku więc zauważyło, że np.

przejeżdżanie przez kierowcę średnio w roku 120 tys. km jest mało prawdopodobne nawet w Ameryce, zaś spędzanie rocznie 16 tys. godz. na naprawy samochodu oznacza 44-godz. doby. No cóż, błędy w tekstach zdarzają się każdemu, korekta w GW została pewnie zwolniona w ramach oszczędności, więc podobnych kwiatków będzie więcej.

Zastanawiające jest jednak nie to, że redaktor Talko robi błędy, ani nawet to, iż odpowiadając na forum, nie potrafi poprawnie napisać kilku niedużych liczb (http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=52&w=11820406&a=11851852 ), ale raczej argumentacja skierowana przeciwko czytelnikom, którzy błędy wytknęli. Otóż, zaatakowany autor, zamiast podwinąć ogon pod siebie i odszczekać, atakuje dyskutantów, zarzucając im... czytanie gazety online w pracy i obniżanie wydajności. Mamy tu jak na dłoni argumenty, które okazują się całkowicie fałszywe, a dla redaktora gazety mogące mieć dalekosiężne, negatywne skutki. Otóż, jak świat światem ludzie w pracy robili sobie przerwy, bo bez nich już dawno wszyscy zwariowalibyśmy. Każdy zarządzający firmą wie bez oglądania serialu TVN "Camera Cafe", że spotkania przy ekspresie do kawy są znakomitym sposobem budowania więzi nieformalnych w skomputeryzowanym biurze. A o czym rozmawia się w biurze przy kawie? O wiadomościach właśnie przeczytanych na sieci! Takie jest życie, zaś wydajność pracy mimo wszystko rośnie, co widać ze statystyk ukazujących wzrost produktu narodowego RP bez wzrostu zatrudnienia.

Wyobraźmy sobie jednak, że niektórzy czytelnicy Gazety Wyborczej serio wezmą do serca wezwanie redaktora Talko i przestaną go czytać, nie tylko zresztą online, ale także na papierze, bo będą chcieli żyć trochę wolnej i mieć więcej czasu. Otóż, skutkiem owego trendu będzie obniżenie nakładu, a z czasem zamknięcie gazety.

Czego autorowi nie życzę, czytelnikom jak najbardziej. Banany zostawimy małpom.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200