Statystyczny mąż i żona

W jedną z ostatnich niedziel rodacy mogli wziąć udział w ogólnonarodowym teście inteligencji, wziąłem więc i ja, bo dlaczego by nie dowiedzieć się czegoś o sobie.

W jedną z ostatnich niedziel rodacy mogli wziąć udział w ogólnonarodowym teście inteligencji, wziąłem więc i ja, bo dlaczego by nie dowiedzieć się czegoś o sobie.

Co prawda niedzielne popołudnie nie jest może najlepszym do tego terminem, zwłaszcza po sobotnich imprezach, gdy umysł przyzwyczajony do jednodniowego wypoczynku raczej w rozleniwiony sposób reaguje na tę przymusową gimnastykę. Mniejsza zresztą z tym. Najważniejsze, że podczas testu nie zawiodły mnie ani komputer, ani też stałe łącze internetowe. Tak więc technika górą.

Z analiz potestowych opublikowanych przez Onet (http://www.iq.onet.pl ) wywnioskowałem, że znajduję się na dosyć uprzywilejowanej pozycji jeśli o IQ chodzi, a to z racji moich cech fizycznych oraz upodobań. Uważam to za głęboko niesprawiedliwe, aby człowieka tak faworyzować, bo nie moja w tym zasługa, no ale wiadomo ogólnie, że ze sprawiedliwością na tym świecie nie jest najlepiej. Jednym słowem na moją inteligencję złożyły się: płeć (jak na załączonym obrazku), kolor oczu (nie widać, bo zdjęcie jest monochromatyczne), kolor włosów (dla wyjaśnienia - aktualnie przerzedzony siwiejący szatyn) oraz wada wzroku. Niestety, dowiedziałem się także, że mój wskaźnik IQ nie poprawi się już w miarę upływu lat, gdyż takie są statystyczne tendencje, a i bystrzejszy nie będę, z czym już obecnie nie jest najlepiej. Także nie urosnę, więc na profity z tego tytułu trudno by liczyć, niemniej nawet teraz nie są godne uwagi. Niedostatki te rekompensuję sobie najlepszym z możliwych w tej kategorii znakiem zodiaku oraz stosunkiem do palenia tytoniu, co już jest wyłącznie moją zasługą. Nawiasem mówiąc, nie wiem zupełnie jak poradzić sobie z całkiem dziwnym wnioskowaniem, że palacze są bardziej inteligentni niż niepalący. Zostawmy jednak na boku naśmiewanie się i opaczną interpretację prawd objawionych statystyką.

Test generalnie był dosyć prosty, a w niektórych aspektach wręcz mnie zawiódł. Nie spodziewałem się, że miarę inteligencji można wyznaczać, stosując zadania wymagające automatycznego obliczania rachunkowego, czyli dodawania, potęgowania itp., co w tym kontekście nobilitowałoby kalkulator do miana inteligentnego. Czyżby problem sztucznej inteligencji był już rozwiązany?

Nie ma jednak tego złego, co na dobre by nie wyszło. Nabrałem bowiem głębokiego szacunku dla blondynek, obserwując, jak moja żona rozprawia się z testem na ekranie telewizora. Nie chcę przez to powiedzieć, że dotychczas brakowało mi uznania dla nich, a mojej żony w szczególności, chociaż szacunek ten wynikał bardziej z pewnych niewymiernych wartości przez nie reprezentowanych, aniżeli z faktu posługiwania się ścisłym aparatem analitycznym. Czarę tego dopełniła obserwacja, jak małżonka, od zawsze humanistka, rozprawia się z różnej maści zadaniami matematyczno-logicznymi, co przychodziło jej chyba łatwiej niż mnie. Bazując jedynie na statystyce, byłbym skłonny domniemywać, że moja żona jest wysokim, siwym, palącym mężczyzną, zamieszkałym w stolicy... Dobrze, że statystyka jest tylko statystyką, a życie biegnie swoim torem - co, posiłkując się resztkami inteligencji, zdołał stwierdzić Państwa felietonista.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200