Śmiesznie i strasznie

Znawcy kobiet mawiają, że nie sposób ich jednocześnie rozumieć i kochać. Gdy przyglądam się osobom związanym w Polsce z branżą komputerową, dochodzę do podobnego wniosku: nie da się ich - tu złagodźmy opinię dotyczącą płci pięknej - jednocześnie rozumieć i lubić. Bowiem osób tych - dziś mogę to powiedzieć - nie rozumiem. Nie rozumiem, jak można było przegrać sprawę ustawy o prawie autorskim. Wiem, że w momencie, gdy była ona przygotowywana, nikt nie przypuszczał, że przemysł komputerowy w Polsce zostanie zrobiony przez urzędników na szaro.

Znawcy kobiet mawiają, że nie sposób ich jednocześnie rozumieć i kochać. Gdy przyglądam się osobom związanym w Polsce z branżą komputerową, dochodzę do podobnego wniosku: nie da się ich - tu złagodźmy opinię dotyczącą płci pięknej - jednocześnie rozumieć i lubić. Bowiem osób tych - dziś mogę to powiedzieć - nie rozumiem. Nie rozumiem, jak można było przegrać sprawę ustawy o prawie autorskim. Wiem, że w momencie, gdy była ona przygotowywana, nikt nie przypuszczał, że przemysł komputerowy w Polsce zostanie zrobiony przez urzędników na szaro.

Pogmatwanie interpretacyjne ustawy jest dziś tak duże, że odnoszę wrażenie, iż aktualnie podobnego przypadku nad Wisłą nie sposób znaleźć. W zasadzie nie wiadomo kto ma płacić na Fundusz Ochrony Praw Autorskich, dlaczego i ile. Nie wiadomo - i to jest humorystyczne - komu pieniądze się należą. Jest poniekąd oczywiste, że twórcom, ale okazuje się, że zdefiniowanie twórcy jest nie lada problemem.

Nie twierdzę, że problem ten powinny rozwiązać osoby tworzące rzeczywistość informatyczną w Polsce. Dziwię się jednak, że godzą się one na przyjęcie rozwiązań proponowanych przez urzędników. Już nie złych rozwiązań, ale śmiesznych rozwiązań. Widać jednak, że im bardziej absurdalne propozycje urzędników, tym bardziej bezsensowna obrona branży. Czytam bowiem w największym ogólnopolskim dzienniku wypowiedź przedstawiciela jednej z największych polskich firm komputerowych, że pobieranie dziś proponowanych 3% od komputerów (dziś już niecałych) jest nonsensem, ponieważ komputer nie może służyć do nielegalnego kopiowania, które w Polsce jest prawnie zabronione. To jest jasne. Choć w warunkach polskich nie do końca. (Kopiowanie jest zabronione, a programy należy kupować. Kupowanie jednak najczęściej polega na kopiowaniu). Przedstawiciel firmy, o której wyżej wspomniałem, ma rację. Nie zauważył jednak, iż urzędnicy zapomnieli, że pieniądze zebrane od producentów i importerów sprzętu miały być przekazywane twórcom oprogramowania komputerowego. Urzędnicy zapomnieli o przeznaczeniu pieniędzy, natomiast nie zapomnieli o możliwości ich zebrania. W pierwotnym zamyśle miały być one swego rodzaju rekompensatą dla twórców oprogramowania za piractwo. Gdyby tak było, wszystko byłoby w porządku. Może warto o tym jeszcze przypomnieć urzędnikom, miast tłumaczyć rzeczy oczywiste.

Dziś wygląda na to, że producenci i importerzy sprzętu będą prawdziwymi mecenasami sztuki. Płacić będą bowiem dla piosenkarzy i malarzy. W ten to niespodziewany sposób informatyka będzie miała wpływ na jeszcze jedną dziedzinę naszego życia. Dobrze jednak, że jest to tylko śmieszne, a nie straszne zarazem. Śmiesznie i strasznie jednocześnie - jak mawiają znawcy kobiet - może być tylko w przypadku romansu z tygrysem. Ale życie nie takie potrafi spłatać figle...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200