Rzut ukośny

Nazwisko Alfreda Charlesa Kinseya jest powszechnie znane, choć niewiele osób przeczytało w całości jego dwa podstawowe dzieła: Seksualne zachowania mężczyzn (1948) oraz Seksualne zachowania kobiet (1953).

Nazwisko Alfreda Charlesa Kinseya jest powszechnie znane, choć niewiele osób przeczytało w całości jego dwa podstawowe dzieła: Seksualne zachowania mężczyzn (1948) oraz Seksualne zachowania kobiet (1953).

Pamiętamy tylko, że młodzi ludzie wcześnie zaczynają seks, oraz monstrualne wymiary penisów (http://www.surgeon.org/surgeons/male/stats.htm ). Wspominając wielkiego badacza przy okazji publikacji albumu zdjęć (Peek, wyd. Arena Editions, 8/2000) z kolekcji jego instytutu (http://www.indiana.edu/~kinsey/ ), komentatorzy zauważali, że gdyby Kinsey dzisiaj prowadził badania, to z pewnością całe dnie spędzałby wędrując po czatowniach i pornograficznych stronach Internetu.

Myślę, że w ten sposób deprecjonuje się badania naukowe wielkiego uczonego, sprowadzając je do plotkarskich wiadomości z alkowy. Przecież Kinsey dane zbierał nie w burdelach i toaletach publicznych (choć i tam też bywał), ale przede wszystkim z osobistych wywiadów, których treść była kodowana dla zapewnienia anonimowości indagowanych. Dziś asystenci profesora oraz ankieterzy byliby wyposażeni w podręczne komputerki typu palmtop, być może instytut Kinseya miałby także własną stronę internetową z formularzami. Oczywiście, z podwyższonym bezpieczeństwem (kodowanie 128-bitowe).

Jeśli przyjrzeć się zmianom, jakie komputery wprowadziły w laboratoriach naukowych, to w oczy rzucają się zupełnie inne zastosowania niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni w domu czy w biurze. Oczywiście, Kinsey pisałby swoje raporty na laptopie w przerwach między prelekcjami, miałby bazę danych wszystkich badań, prowadziłby wywiady poprzez e-mail. Być może także brałby anonimowy udział w pogaduszkach w sieci. Ale wykorzystywałby także modelowanie komputerowe do uzyskania dokładniejszych danych liczbowych.

Jednym z bardziej niezwykłych problemów, które zaprzątały Kinseya, było stwierdzenie prędkości ejakulatu, co mogłoby mieć wpływ na zapoczątkowanie orgazmu u kobiet. W tym celu pracowicie sfilmował 1000 masturbujących się panów. Niestety, badania prowadził w tradycyjny sposób, tj. oceniał słownie prędkość, stosując takie określenia jak "wystrzał", "tryskanie" lub "kapanie". Cztery lata obserwacji doprowadziły do stwierdzenia, że u 73% badanych prędkość była zerowa, ale nie podano danych liczbowych ani ich rozkładu dla pozostałych.

Każdy licealista powinien potrafić napisać równanie na tzw. rzut ukośny. Zastosowanie tej prostej teorii wraz z komputerowym dopasowaniem trajektorii pozwoliłyby na precyzyjne oszacowanie badanej prędkości. Dopasowanie paraboli w trzech punktach wymagałoby cyfrowego przetworzenia tylko trzech klatek filmu. Mogę sobie nawet wyobrazić zautomatyzowany zestaw pomiarowy, nie wymagający obecności osób z obsługi w trakcie przeprowadzania testu, co mogłoby mieć znaczący wpływ na uzyskane wyniki.

Dobrze jest pamiętać, że współczesne komputery nie tylko międlą cyfry rachunków bankowych oraz przysypiają w trakcie oczekiwania na wciśnięcie klawisza z kolejną literą w kolejnym słowie, ale także umożliwiają przeprowadzenie kontrolowanej eksplozji bomby jądrowej w elektronicznej pamięci. Albo też innych eksplozji. Czy ktoś w ramach semestralnej pracy z informatyki powtórzy badania Kinseya, nadając im wartości liczbowe?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200