Przyzwoity adres

Jak zapewne Czytelnicy zauważyli, zmieniłem adres poczty elektronicznej. Samo w sobie wydarzenie to jest dużym stresem, bo nagle okazuje się, że przez cztery lata używania poprzedniego adresu wiele osób przyzwyczaiło się do niego.

Jak zapewne Czytelnicy zauważyli, zmieniłem adres poczty elektronicznej. Samo w sobie wydarzenie to jest dużym stresem, bo nagle okazuje się, że przez cztery lata używania poprzedniego adresu wiele osób przyzwyczaiło się do niego.

Starałem się być uprzejmy i rozesłałem wieści do kogo się dało, tj. do tych, którzy pisali do mnie w ciągu ostatniego pół roku (tyle poczty mam w archiwum bieżącym), ale co i rusz odzywa się kolejna osoba, narzekając na "odbite" listy. Mogłem, oczywiście, przed zmianą dostawcy usług internetowych wykorzystać liczne usługi typu "podaj dalej", ale istota zmiany zasadza się na prostym fakcie zamknięcia jednego rachunku i otwarcia następnego. W sumie największy problem napotkałem wybierając adres. Mój nowy dostawca MediaOne, który jest także dostarczycielem programów telewizyjnych po tym samym kablu, w swej łaskawości daje klientom aż cztery adresy pocztowe w podstawowym pakiecie. Ma to pewnie sens w przypadku typowych rodzin, ale mnie naraziło na dreszcz decyzyjny.

Rejestrowałem się jeszcze przed ogłoszeniem jubileuszowego konkursu (felieton "Tatarkiewicz, czyli konkurs", CW nr 36/2000),więc z pierwszym adresem nie było problemu - . Nie sądzę zresztą, aby jakiś Czytelnik gotów był zarejestrować moje nazwisko jako swój adres tylko do wygrania konkursu... Problemy zaczęły się już przy adresie żony, a właściwie nieco wcześniej. No bo skoro sobie nie dodałem imienia, no to cóż mogłem zrobić dla połowicy? Adres "ktatarkiewicz@..." nie wygląda ładnie. Można spróbować napisać go z kreską lub kropką albo nawet z całym imieniem. W każdym z tych przypadków otrzymamy coś, co nie jest wygodne. Nie wspominam o kolizji liter, bo z tego miłego faktu nieraz już korzystaliśmy. Syn też ma imię na K.

Po długich dyskusjach zdecydowaliśmy się na pseudonim - każdy, kto zna moją żonę, wie jaką ma ksywę, więc łatwo będzie zapamiętać nowy adres. Ale taka decyzja spowodowała, że właściwie moja żona nie może używać nowego adresu w poważnych celach, bo nie jest on przyzwoity. Wiem, że definicja przyzwoitości zmieniła się znacznie w ostatnich latach, ale jako osoba stara i przez to niegdysiejsza pozostaję przy zasadzie z uśmiechem głoszonej przez Babkę: "Można być świnią, ale trzeba być przyzwoitym". Przegląd adresów osób do mnie piszących wykazał, że przyzwoitych ludzi jest jakby mniej. Te wszystkie adresy typu [email protected] nie są w najlepszym guście. Być może pisząc listy do kolegów powoduje się ich uśmiech, ale już starając się o pracę, można dać do zrozumienia, że jesteśmy "dowcipni". Czasami, oczywiście, nie mamy wyboru - mój pracodawca lansuje adresy związane z nazwiskiem, ale tylko ośmioliterowe, pozostałość dawnych czasów i zapomnianych systemów operacyjnych. W efekcie mój adres służbowy jest "tatarkie@...", z czym jeszcze jakoś da się żyć, bo i tak mało kto potrafi wymówić całe nazwisko. Mój Ojciec w podobnej sytuacji wybrał "krzytata@..." a Wuj - "tompot@...", choć akurat w jego przypadku można było pójść na dowcip "t-pot@...", czyli czajniczek, bo lubi herbatę.

Jeden znajomy zdecydował się na "jankuba@...", co jest nawet zgrabne, a inny na "wieschm@...", co nie da się wymówić w żadnym języku. No, ale jak ma się na imię Wiesław, a nazwisko zaczynające się tak samo jak kozackiego hetmana, no to co można wybrać?! Chyba tylko tajemnicze "arizona@...".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200