Profesorowie, komputery, pieniądze

Kapitalizm uczy nas od lat kilku, że wszystko kosztuje. Pieniądze stanowią siłę napędową gospodarki i ludzi. Przedtem liczyły się głównie układy i dojścia, teraz za pieniądze można niemal wszystko: mieć dobrą szkołę dla dziecka, wynająć draba do ściągnięcia długów czy kupić niezły komputer.

Kapitalizm uczy nas od lat kilku, że wszystko kosztuje. Pieniądze stanowią siłę napędową gospodarki i ludzi. Przedtem liczyły się głównie układy i dojścia, teraz za pieniądze można niemal wszystko: mieć dobrą szkołę dla dziecka, wynająć draba do ściągnięcia długów czy kupić niezły komputer.

W nauce pieniędzy zawsze brakowało. W czasach centralnych i resortowych programów badawczych można było załatwić sobie jakieś pieniądze "ekstra" na badania, a część z nich przeznaczyć na honoraria, czyli wziąć do kieszeni. W dzisiejszych czasach - dzikiego kapitalizmu - o pieniądze na badania trochę trudniej, a z ich wydawaniem też inaczej się sprawy mają.

Naukowcy, jako pracownicy sfery budżetowej, zarabiają na swoich etatach zwykle poniżej średniej krajowej, a nawet gdyby zarabiali ciut więcej, trudno byłoby z tego wyżyć. Szukają więc innych źródeł zarobku. A to jakieś połówki etatu w firmach komercyjnych, a to wlasna działalność gospodarcza. W tym ostatnim przypadku dochodzi często do niebezpiecznie bliskich związków między komercją i sferą budżetową. Cóż... "Trzeba sobie radzić w życiu" - jak mawiał pewien baca, zawiązując buta glistą.

Aliści prawdziwy naukowiec (ścisły - dla ustalenia uwagi), zwłaszcza młody i bez dorobku, który chciałby poświęcić się czystemu uprawianiu nauki, poznawaniu praw Natury i Tajemnic Przyrody, nie będzie tracił czasu, by dorabić sobie na boku, włóczyć się po urzędach skarbowych albo sądach. Chciałby sprzedać swoją codzienną pracę dla dobra ludzkości. Idzie więc do swojego pryncypała - profesora i razem piszą wniosek o pieniądze na badania. W takim układzie zwykle to profesor jest dysponentem funduszy. I co się dzieje, kiedy przyjdą pieniądze?

W panującym nam teraz dzikim kapitalizmie praca ludzka jest jednak mało ceniona. Ach, gdzie te czasy rozwiniętego socjalizmu, gdy człowiek był najważniejszy! Teraz prof. X poczuwszy pieniądze w ręku, kupuje sprzęt albo nowe meble do swojego gabinetu. Czasem "kapnie" parę groszy młodemu naukowcowi, żeby ten nie umarł z głodu, ale wyjaśni mu się przy okazji, że najpilniejszą potrzebą jest rozwijanie warsztatu pracy naukowej, zaś z uprawiania nauki płynie satysfakcja odkrywania nowych Prawd, która wynagradza trud naukowca o wiele lepiej niż jakiekolwiek wartości materialne. W rezultacie zespół wzbogaca się o kolejną maszynę, a młody człowiek, jeśli nie jest wystarczająco bogaty z domu, zaczyna zastanawiać się, jak przeżyć na naukowym etacie karmiąc się samą jeno satysfakcją.

Opisaną sytuację można szczególnie często zaobserwować w dziedzinach nauki opartych o komputery. Używane niegdyś określenie "mózg elektronowy" zapadło zapewne w podświadomość wielu profesorów (i nie tylko), stwarzając złudzenie, że komputer sam w sobie będzie źródłem nowych wyników naukowych. Traktowanie komputera, jak czegoś więcej niż narzędzia tylko, jest chyba dość powszechne w środowisku naukowców ścisłych. Przecież komputer może liczyć całymi tygodniami, produkować megabajty wyników...! Wystarczy napisać program i go uruchomić. Ba! Iluż to naukowcom marzy się napisanie programu, który nie tylko produkował będzie wyniki, ale od razu napisze w oparciu o nie raport lub artykuł naukowy. Problemy pojawiają się dopiero wtedy, gdy pada pytanie o sens całej tej komputerowej roboty.

Wyścig trwa. Jeśli konkurencyjny zespół docenta Y. kupił sobie najnowsze Pentium, to zaciśniemy pasa i kupimy stację roboczą. Tamci znajdą nowe pieniądze i też kupią stację unixową, szybszą i mocniejszą. No to zaciskamy pasa jeszcze mocniej, rezygnujemy z asystenta i kupujemy drugą stację. Po pewnym czasie każdy pracownik ma na biurku trzy komputery i jeszcze parę serwerów do wyłącznej dyspozycji. Jak wspaniale, można się pochwalić na konferencji przed kolegami z branży! A że młodzi uciekają od nauki? - Zawsze znajdą się nowi, jeszcze naiwni i idealistyczni w swym pragnieniu uprawiania nauki.

I tylko firmy komputerowe zacierają ręce z uciechy: "Money, money, money..."

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200