PoLski humorek

Internet, a szczególnie WWW, stały się modnym chłopcem do bicia. Co i rusz ukazują się w prasie codziennej, a także w tygodnikach, sążniste artykuły zatroskanych dziennikarzy, pomstujących na sodomę i gomorę sieciową. Nic tak bowiem nie gorszy ludzi, jak pornografia. Szczególnie martwi praworządnych obywateli możliwość oglądania przez dzieci części anatomicznych ciała - tak jakby nie mogły obejrzeć siebie w lustrze albo rówieśników w trakcie zabawy w lekarza.

Internet, a szczególnie WWW, stały się modnym chłopcem do bicia. Co i rusz ukazują się w prasie codziennej, a także w tygodnikach, sążniste artykuły zatroskanych dziennikarzy, pomstujących na sodomę i gomorę sieciową. Nic tak bowiem nie gorszy ludzi, jak pornografia. Szczególnie martwi praworządnych obywateli możliwość oglądania przez dzieci części anatomicznych ciała - tak jakby nie mogły obejrzeć siebie w lustrze albo rówieśników w trakcie zabawy w lekarza.

Poważny The New Yorker w numerze z 1 czerwca br., zajmując się problemem prywatności sieciowej, podaje adres wspominanej już przeze mnie na łamach CW (felieton nr 116) panienki-ekshibicjonistki, biadając nad upadkiem zdrowego rozsądku i wstydu. Jednakże zmiana jednej litery w adresie URL powoduje, że szacowni czytelnicy zamiast do sypialni Jennifer Ringley, mogą trafić na bardzo, bardzo pornograficzną stronę.

Ostatecznie panna Ringley musi jakoś zarabiać na życie, a wpływy z subskrypcji na oglądanie jej sypialni nie są zapewne duże... Mam nadzieję, że CW nie jest czytane przez małolatów, więc na życzenie czytelników podaję poprawny adres strony Jenni:http://www.jennicam.org/ , ale z zastrzeżeniem, że w żaden sposób nie zachęcam ani nie namawiam do oglądania pornosków!

Uważam jednak, że nawet najbardziej brutalna pornografia (np. taka z elementami sadystycznymi, są do niej odnośniki na skurtyzowanym adresie) jest mniej gorsząca niż zwykłe bzdury wypisywane na ogólnie dostępnym serwerze szacownej Polska OnLine. Aby nie być gołosłownym, zachęcam do odwiedzenia strony polskiego (?) humoru pod adresemhttp://www.pol.pl/humor . Dowcip o jąkale, który - udając Wilhelma Tella - trafia chłopca w czoło, jest smakowity, aby nie powiedzieć krwisty. Ale nikogo to nie obchodzi. Gdyby chłopca trafiono w przyrodzenie, to co innego. Byłby temat zakazany. A tak niech sobie dzieci czytają, może spróbują trafiać, kto wie?!

Hameryka nie jest gorsza. Na stronie politicalhumor.miningco.com można znaleźć pełny katalog innych stron z dowcipami politycznymi. Poziom taki sam jak PoL. Choć nie całkiem, bo strona www.firstpenis.com została już zamknięta, a w każdym razie nie odpowiada na wezwania. Jak łatwo się domyślić, zamieszczano na niej dowcipy na temat prezydenta Clintona i jego amorów.

Istnieje teoria, że polski humor polityczny umarł śmiercią naturalną, gdy po roku 1990 zamknięto specjalną komórkę MSW, której jedynym zadaniem było wymyślanie dowcipów dla "odśmiania" obywateli. Wiadomo, jak Polak głodny, to zły, więc przynajmniej powinien się pośmiać z władzy. Być może jest to pomysł na biznes dla byłych pracowników tej placówki, obecnie zapewne ukrywających się. Wystarczyłoby założyć stronę z dowcipami politycznymi, wyposażyć ją w płatny serwis 24-godzinny i archiwum, a interes sam by się rozkręcił. Myślę, że nawet strony prezydenckie (wciąż bez wersji angielskiej - jestem uparty i regularnie sprawdzam, co też za pieniądze podatników wyrabia pan prezydent) abonowałyby taki serwis, a już na pewno powinny dawać odnośnik. Bo przecież politycy już dawno zrozumieli, że nie jest ważne, czy mówią o nas źle, czy też dobrze, grunt, aby mówili.

A do Jenni możecie Państwo zajrzeć. Ona przynajmniej nie ma nic do ukrycia i sama robi swoje strony.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200