Pieniądze szczęścia nie dają?

Pamiętam z dzieciństwa pierwszą wizytę w Pekao, nie tym państwowym, ale w tym, który jako jedyny bank na świecie sprzedawał dżinsy. Nigdy żadna czekolada nie smakowała mi tak jak kupiona za dolary. Potem jeszcze wielokrotnie, szczególnie w okresach kryzysów, odwiedzałem sklepy Pewexu, który kontynuował chlubne tradycje ''eksportu wewnętrznego''.

Pamiętam z dzieciństwa pierwszą wizytę w Pekao, nie tym państwowym, ale w tym, który jako jedyny bank na świecie sprzedawał dżinsy. Nigdy żadna czekolada nie smakowała mi tak jak kupiona za dolary. Potem jeszcze wielokrotnie, szczególnie w okresach kryzysów, odwiedzałem sklepy Pewexu, który kontynuował chlubne tradycje ''eksportu wewnętrznego''.

Kilkakrotnie otrzymałem tam resztę z zakupów w postaci banknotu dwudolarowego. Skoro są dziesięcio- i dwudziestodolarówki, to nie dziwiło mnie, że jest i taki. Dopiero kiedy odwiedziłem USA, zorientowałem się, że w obiegu nie ma tam tych podstawowych nominałów. Nawet w kasach mają przegródki na 1 USD, potem zaraz 5 USD, oczywiście 10 oraz 20, a pozostałe, duże nominały 50 oraz 100 USD w ogóle niechętnie przyjmują. Ktoś zasugerował, że dwudolarówki używane są przez bank federalny do śledzenia drogi dolarów poza granicami Stanów.

Kiedy żona poinformowała mnie, że otrzymała znaczony banknot, pomyślałem sobie, iż pewnie jakiś zakochany wpisał imię wybranki albo też księgowy zapisał liczbę, która mu wyszła z przeliczania. Tymczasem okazało się, że niezależnie od banku centralnego historią banknotów interesują się także amatorzy. To oni założyli stronę o wdzięcznej nazwie: Gdzie Jest Jerzy? (http://www.wheresgeorge.com ) i starają się z zabawy zrobić studium obiegu pieniądza. Oczywiście wpisałem na listę banknot ofiarowany mi przez żonę (http://www.wheresgeorge.com/report.php?key=1441e7d16d3fd61349f06345868c7cac ) z nadzieją, że jeszcze o nim usłyszę. Napisałem też grzecznościowy list do poprzedniego posiadacza, a raczej do osoby, która pierwsza zauważyła, że banknot był oznaczony. Odpowiedź przyszła, nim jeszcze zdążyłem wydać dolara na zakupach. Okazuje się, że tylko niewielki procent wpisanych numerów kiedykolwiek pojawia się powtórnie w bazie danych. Tak więc każdy nowy wpis to prawdziwe święto, szczególnie dla autora pierwszego zauważenia.

Dlatego zdecydowałem się wydać dolara w sklepiku studenckim na MIT - gdzie jak gdzie, ale tam właśnie szansa na kolejne trafienie powinna być największa. Nie pomyliłem się. Już następnego dnia i ja miałem swoje małe szczęście, gdy mój zielony został ponownie wpisany. Niestety, od tego czasu los banknotu 1 USD z roku 2001 o numerze seryjnym G1395---8A jest nieznany. Uwaga! Za przykładem strony internetowej usunąłem trzy cyfry z numeru seryjnego, aby nie kusić losu: zawsze przecież znajdzie się dowcipniś, który posta-nowi wpisać banknot, którego nie ma, ale o którym tylko słyszał.

Ktokolwiek miałby jednak ten albo dowolny inny banknot oznaczony charakterystycznym okrągłym stempelkiem, proszony jest o poświęcenie kilku minut niezbędnych do wpisania danych na sieci. Taka wiadomość to jak promyczek nadziei oraz nić łącząca ludzi, normalnie niewidoczna. A przecież każdy banknot w ciągu swego krótkiego żywota odwiedza tysiące portfeli.

Podobno pieniądze szczęścia nie dają, szczególnie gdy ich nie mamy, ale te ostemplowane i będące w kontrolowanym obiegu mają w sobie jakąś tajemną moc przyciągania. Nie wiem, na ile studium internetowe okaże się sukcesem naukowym, ale na pewno jest już sukcesem komercyjnym. W sklepiku strony można zamówić koszulki, czapeczki, kubeczki, nalepki, torebki i temu podobne. Tylko stempelków do znakowania nowych banknotów już nie ma. Wyprzedane. Podobno pieniądze szczęścia nie dają...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200