Pasja i kalkulacje

Po raz kolejny przeczytałem na jednym z portali, że choć trudno być dzisiaj absolwentem, to jednak absolwenci informatyki mogą liczyć zarówno na pracę, jak i względnie dobre wynagrodzenia.

Efekty widzę w środowisku znajomych - rodziców nastolatków. Co drugi rodzic chce wysyłać dzieci na informatykę. Bywam pytany, czego syn/córka mają się spodziewać i jak powinni się przygotować. Gdy mówię, że, owszem, potrzebna jest matematyka i fizyka, ale najważniejsze to naprawdę kochać komputery, widzę zdziwienie i niesmak.

Sądzę, że dzisiejsza uprzywilejowana pozycja naszej profesji związana jest z dodatnim sprzężeniem zwrotnym z ostatnich 20 lat. Informatykami zostawały osoby z różną, czasami pogmatwaną, drogą edukacyjną i zawodową. Wszystkich łączyła pasja; w swój zawód potrafili inwestować nie tylko wysiłek i czas, ale i serce.

Obok takich, których przygotowała politechnika, byli i tacy, którzy najpierw zdobyli zawód, a potem wykształcenie. Na studiach i w firmach istniało sito selekcyjne, które nie przepuszczało ludzi przypadkowych. Ja, na przykład, wspominam pierwsze cztery semestry na politechnice i pierwszy rok pracy jako naprawdę ciężki, wymagający czas. Jeśli ktoś był słaby, odpadał; jeśli był pracowity i zaangażowany, czekała na niego nagroda. Mógł całe życie robić to, co lubi i jeszcze mieć z tego dobre pieniądze. Czyż może być coś przyjemniejszego?

Dzisiaj wygląda to inaczej. Rodzice gimnazjalistów czytają na portalach, że w IT jest łatwo o pracę i względnie dobre dochody. W związku z tym ukierunkowują dzieci na studia w tej specjalności. Jednocześnie niż demograficzny i mordercza konkurencja uczelni sprawiły, że kierunków informatycznych namnożyło się jak grzybów po deszczu. Poziom obniżono: na dobrą politechnikę nadal trudno się dostać, ale dyplom informatyka można uzyskać już bez większego wysiłku na jednej z wielu uczelni niepublicznych. "W modzie" jest być inżynierem, do czego przekonuje rząd w kampaniach prowadzonych za unijne pieniądze.

To się musi źle skończyć. Nakręcone oczekiwania, nadpodaż absolwentów przy słabnącym popycie, umiarkowana jakość "materiału" oraz kalkulacje w miejsce pasji... Oby młodzi ludzie, którzy wybiorą informatykę, nie znaleźli się za lat 7-8 w sytuacji dzisiejszych politologów, ekonomistów i europeistów, którzy pracują w barach i kwiaciarniach.

W trosce o przyszłość swoją i dzieci polecam słuchać głosu serca, nie patrzeć na prognozy i mody. Jeśli ktoś robi to, co kocha, będzie szczęśliwy, nawet jeśli obiektywnie jego dochody nie będą najwyższe. A w informatyce chcę widzieć więcej ludzi pełnych pasji niż zapobiegliwych i poprawnych, ale pozbawionych "iskry".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200