Osiem i pół, czyli flog

Wszyscy kinomani bezbłędnie rozpoznają pierwszą część tytułu dzisiejszego felietonu. Tak nazywał się film Federico Felliniego, zmarłego dziesięć lat temu reżysera włoskiego. Była to historia artysty, który nie może zrobić dziewiątego filmu, napotykając liczne przeszkody zewnętrzne, a przede wszystkim rozterki wewnętrzne. Jak większość twórczości, film zawierał elementy autobiograficzne, choć dla Felliniego był trzydziestą czwartą produkcją. Tym samym problemem zajął się kilka lat później Andrzej Wajda, robiąc Wszystko na sprzedaż. Widać, temat pustki wewnętrznej nachodzi prędzej czy później każdego prawdziwego artystę. Z czego wyciągam osobisty wniosek, że artystą nie jestem.

Wszyscy kinomani bezbłędnie rozpoznają pierwszą część tytułu dzisiejszego felietonu. Tak nazywał się film Federico Felliniego, zmarłego dziesięć lat temu reżysera włoskiego. Była to historia artysty, który nie może zrobić dziewiątego filmu, napotykając liczne przeszkody zewnętrzne, a przede wszystkim rozterki wewnętrzne. Jak większość twórczości, film zawierał elementy autobiograficzne, choć dla Felliniego był trzydziestą czwartą produkcją. Tym samym problemem zajął się kilka lat później Andrzej Wajda, robiąc Wszystko na sprzedaż. Widać, temat pustki wewnętrznej nachodzi prędzej czy później każdego prawdziwego artystę. Z czego wyciągam osobisty wniosek, że artystą nie jestem.

Pisuję dla Państwa felietony w CW już ponad osiem lat. Pierwszy ukazał się 13 lutego 1995 r., niestety z niewiadomych powodów Redakcja blokuje do niego dostęp tylko dla prenumeratorów (https://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp? id=27930 ), choć to przecież tekst więcej niż archiwalny, po prostu strasznie zakurzony, o czym można się przekonać, czytając go na mojej osobistej stronie (http://www.apple.com.pl/kuba/archiwum/1.html ). Przez osiem i pół roku napisałem 388 tekstów i wcale, ale to wcale nie mam zapaści twórczej, co być może jest objawem grafomanii. Nie mnie oceniać własne pisanie, skoro jednak Redakcja puszcza na łamy, a Państwo od czasu do czasu czytają, no to pewnie całkiem źle nie jest.

Przygotowując tekst tego odcinka, przeglądałem losowo stare felietony i doszedłem do wniosku, że mimo woli udało mi się uzyskać efekt ciągłości. Otóż tak naprawdę całe to pisanie wcale nie jest o komputerach, rynku, byznesie, technologii i Bóg wie czego tam jeszcze oczekuje się od felietonistów CW. Wydaje mi się, że zupełnie bezwiednie zrobiłem jeden wielki blog, czyli pamiętnik internetowy, choć oczywiście kiedy zaczynałem pisać, pojęcie blogu jeszcze nie istniało (patrz historia blogówhttp://www.rebeccablood.net/essays/weblog_history.html ). Swoją drogą fakt, że ten rodzaj działalności, która pojawiła się na świecie pięć lat temu, już ma swoją historię, świadczy o tym, jak zupełnie inaczej biegnie czas internetowy.

Mój blog ma odchylenie: nie pokazuję go na sieci, nim Redakcja nie wydrukuje numeru. A więc i w tym sensie byłem prekursorem, bo dopiero niedawno ludzie zaczęli wydawać książki z blogów, co osobiście wydaje mi się zupełnie bez sensu, podobnie jak wydawanie książek z felietonami. Przecież w blogu, tak jak w felietonie, zasadniczym budulcem jest czas. Nie ten miniony, którego poszukuje się w klasycznych powieściach, także nie ten przyszły z science fiction, tylko teraźniejszość, która mija, nim się obejrzymy. To o niej piszemy, chcąc utrwalić ulotność chwili, bardziej jak poeci niż jak dziennikarze. Fakt, że odcinki ukazują się po kilku tygodniach, zmusza autorów do dodatkowej ekwilibrystyki. Ale jeśli udaje się nam wstrzelić z tematem, jak choćby z felietonem o spamie (http://www.apple.com.pl/kuba/archiwum/383.html ), który na łamach CW ukazał się w tygodniu, gdy na sieci szalał SoBig, no to wtedy autor ma podwójną radość.

Skoro blog felietonowy jest jednak czymś nieco innym niż zwyczajny blog, to należałoby też inaczej go nazwać. Proponuję paniom i panom prasoznawcom słowo "flog" (felietonowy blog), które ma ten dodatkowy smaczek, że znaczy po angielsku "biczowanie". Albowiem pisanie felietonów jest biczowaniem innych, a przede wszystkim samego siebie. Życie jest bolesne i flog o tym przypomina.

Nie tylko autorowi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200