Orientacja z ekranu

Nie wiem, czy kiedyś rozbierali Państwo zalaną klawiaturę. Dawno temu klawiatury komputerowe przypominały swoje prototypy, czyli klawiatury maszyn do pisania. W środku były różne dźwigienki, prowadnice, sprężynki oraz podkładki. Kawa wylana na taką klawiaturę miała zwyczaj zlepiania wszystkich tych drobnych części. Naprawa, a raczej czyszczenie wymagało solidnego wymycia wnętrza, najlepiej spirytusem. Cała trudność polegała na odpowiednim wsadzeniu wszystkich elementów z powrotem.

Nie wiem, czy kiedyś rozbierali Państwo zalaną klawiaturę. Dawno temu klawiatury komputerowe przypominały swoje prototypy, czyli klawiatury maszyn do pisania. W środku były różne dźwigienki, prowadnice, sprężynki oraz podkładki. Kawa wylana na taką klawiaturę miała zwyczaj zlepiania wszystkich tych drobnych części. Naprawa, a raczej czyszczenie wymagało solidnego wymycia wnętrza, najlepiej spirytusem. Cała trudność polegała na odpowiednim wsadzeniu wszystkich elementów z powrotem.

Mnie zawsze zostawało kilka śrubek. W dzisiejszych czasach klawiatura to przede wszystkim obudowa oraz klawisze. Poza tym w środku nie ma prawie nic. W przypadku niektórych klawiatur owe nic to kilkadziesiąt śrubek, które trzymają do kupy dwie metalizowane folie, oraz gumki, które powodują, że klawiatura ma tzw. dotyk. Kiedy przedwczoraj przykręcałem trzydziestą śrubkę, a na stole piętrzyło się jeszcze kilka, doznałem olśnienia.

Zauważyłem, że istnieje wyraźna korelacja pomiędzy stanem zewnętrznym komputera a płcią użytkownika. Nim wkroczę na śliski grunt nierówności płciowej, chciałem podzielić się z Państwem wiadomością ze sfer wyższych. Otóż, jak już pewnie wszyscy Czytelnicy CW zauważyli, dziwnym trafem co i rusz odkrywam znajomych tu i ówdzie. Niedawno, czytając w tygodniku Polityka (http://polityka.onet.pl/162,1182071,1,0,artykul.html ) wywiad z panią pełnomocnik do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn zorientowałem się, że jest to koleżanka sprzed lat. Z czasów, gdy ona jeszcze nie była feministką, ja zaś jak najbardziej. Przyznam się bez bicia, że kiedy byłem młody, to bardzo lubiłem towarzystwo dziewcząt. Z wiekiem przeszło mi to. Obecnie raczej cierpię z powodu kobiet. Cierpię, bo niestety kobiety i mężczyźni nie mieli, nie mają i mieć nie będą równego statusu. W każdym razie wobec komputerów.

Niezależnie od tego, co myśli pani Magdalena Środa i co będzie wcielała w życie, mężczyźni notorycznie zalewają klawiatury kawą, kobiety zaś namiętnie smarują ekrany kremem do rąk. Myślę, że płeć użytkownika silnie koreluje ze stanem jego/jej komputera. Zresztą przypatrzcie się Państwo jakiejkolwiek klawiaturze i myszce. Jeśli przypominają one moje ubrudzone i wytytłane ofiary jedzenia śniadań przed komputerem, to nie będziecie mieli wątpliwości: mężczyzna. Jeśli zaś klawiatura jest w miarę czysta, ale ekran aż lśni od niezliczonych odcisków palców, to tylko osoba poprawna politycznie może się mylić: kobieta. Panie mają bowiem pokremowane ręce i lubią coś wskazywać palcem na ekranie. Faceci czasami potrafią wyczyścić klawiaturę z plam oraz wydmuchać z niej okruszki. Mnie zdarza się to raz na pół roku.

Niestety, opuściłem się (por.http://www.apple.com.pl/kuba/archiwum/179.html ), kiedyś byłem mniej męski. Kobiety jakoś nigdy nie zauważają tłustego nalotu przed oczyma. Może jest on za blisko?

Drążąc temat płciowości komputerowej, muszę podkreślić, że panowie kochający inaczej mają ekrany i klawiatury czyste aż do przesady, zaś panie o podobnej orientacji wręcz przeciwnie, brudzą wszystko i równo. Tak więc pozwalam sobie na sformułowanie tezy, która z pewnością nie przyniesie mi uznania pani pełnomocnik ani jej postępowych koleżanek i kolegów: płeć różni nas nawet przed komputerem. Żadnych równych statusów. Niech każdy brudzi jak chce i jak umie. Niech żyje (duża) różnica!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200