Odstawa dostawy

Wszelkie rozwody są przykre. Jak to jest, że najpierw człowiek sam, z własnej woli wybiera, a potem rezygnuje? Na ogół "potem" wcale nie następuje bezpośrednio po konsumpcji, tylko znacznie później. Zwykle powodem jest jakiś drobiazg, detal właściwie bez sensu, który przelewa kielich goryczy.

Wszelkie rozwody są przykre. Jak to jest, że najpierw człowiek sam, z własnej woli wybiera, a potem rezygnuje? Na ogół "potem" wcale nie następuje bezpośrednio po konsumpcji, tylko znacznie później. Zwykle powodem jest jakiś drobiazg, detal właściwie bez sensu, który przelewa kielich goryczy.

Dobrze byłoby wiedzieć z góry, co nim będzie. A przecież było tak dobrze i wygodnie, wszyscy śmieli się, że już łatwiej niż z dostawą do domu to mieć nie można. Była to zazdrość przez łzy, bo inni nie byli w takiej szczęśliwej sytuacji. Regularność i pewność wcale nie są w życiu zagwarantowane. Ale nam jakoś udawało się, większych wpadek nie było, czasami zapominało się, ale następnym razem było więcej. Jakby ktoś specjalnie chciał nam wynagrodzić cierpliwość. Ale to pewnie tylko wrażenie.

Z czasem zaobserwowaliśmy, że cena wygody zaczyna rosnąć. Początkowo niby niewiele, o przysłowiowe grosze. Ale jak się doda grosz do grosza, to można uzbierać całkiem ładną fortunę. Nie, żebyśmy byli sknerami, ale wyrzucać pieniędzy w błoto nie lubimy. Uwspólnienie miało także i ten problem załatwić. Rzeczywiście załatwiało, ale do czasu, gdy nasze interesy się rozeszły.

Chyba pierwszym znakiem ostrzegawczym był brak łączności, wtedy gdy jej najbardziej było potrzeba. Zawieszanie się transmisji w trakcie albo nie dokończona sesja. Owszem, można było kontynuować dialog, ale zniechęcenie, może także zobojętnienie na oczywiste zalety, przysłoniło nam na dłuższą chwilę korzyści płynące z tego układu. A stąd już tylko chwila do zdrady. Oczywiście wcale nie zaplanowanej, gdzież tam, takiej zwyczajnej, z przypadku.

Tym razem przypadek spowodował, że jedno z nas zobaczyło alternatywę. Wydawała się bardziej atrakcyjna, choć przecież nie była niczym nowym, znana od dawna, lecz poniechana kiedyś dla pierwotnego wyboru. Może dlatego łatwiej było zdecydować się na niewierność. Nie wiem, sądzić nikogo nie zamierzam, tym bardziej że trudno teraz ustalić, kto właściwie wpadł na pomysł zmiany. Zdaje się, że oboje w podobnym momencie.

Zdecydowaliśmy więc wspólnie, że pora się pożegnać. Bez łez i przeciągających się rozstań, tak od poniedziałku, nagle jakby nożem uciął.

Jak ustaliliśmy, tak i zrobiliśmy. Pierwsze doświadczenia są bardzo pozytywne, choć czasami łapiemy się na wspomnieniach z minionych lat. No cóż, wspomnień nikt nam nie zabierze. Tylko znajomi śmieją się za naszymi plecami. Ale cóż oni wiedzą o całej sprawie?

Od dwu tygodni zakupy do domu dostarcza nam nowa firma internetowa, nazywająca się mało romantycznie Peapod (http://www.peapod.com), czyli strączek grochu. Po czterech latach korzystania z usług firmy Homeruns (cztaj felietony 204 funty oraz Upadła ściana) zdecydowaliśmy się na zmianę, bo powody były widoczne jak na dłoni. Chyba zresztą typowe dla ekonomii dot-com: problemy z jakością obsługi, powolny, ale zdecydowany wzrost cen, a przede wszystkim obniżenie jakości towarów.

Peapod przeszedł odwrotną ewolucję niż Homeruns. Zaczął od wyższych cen i gorszej jakości, by po czterech latach wyraźnie wyprzedzić konkurencję w ofercie. Nic więc dziwnego, że wydał się nam atrakcyjny i wart zdrady. Na szczęście ten "rozwód" nic nas nie kosztował. Ciekawe, kiedy tak proste będą prawdziwe rozwody. Online.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200