Oczekuj nieoczekiwanego

Tydzień temu w felietonie Eskalacja populacji żaliłem się Państwu na los klienta kablówki, który niewiele może poza płaceniem comiesięcznego rachunku. Nim opowiem dalszy ciąg mej smutnej historii, krótki komentarz filozoficzno-życiowy.

Tydzień temu w felietonie Eskalacja populacji żaliłem się Państwu na los klienta kablówki, który niewiele może poza płaceniem comiesięcznego rachunku. Nim opowiem dalszy ciąg mej smutnej historii, krótki komentarz filozoficzno-życiowy.

Nie, żebym specjalnie przepadał za filozofią ani tym bardziej chciał moralizować, ale wydaje mi się, że nauczyłem się czegoś nowego. Cierpliwości. Od dawna wierzę, że najlepszą maksymą życiową jest być przygotowanym na wszystko. Wtedy nic nie jest nas w stanie zaskoczyć, ergo możemy pozostawać w przyrodzonym człowiekowi stanie szczęścia naturalnego.

Tak też starałem się podejść do sprawy połączenia z Internetem. Jak dostawca coś kombinuje i zmienia, no to trzeba ze spokojem poczekać. Zwykle rzeczy same z siebie się wyjaśniają. Niestety, moja lepsza połówka bardzo chciała wysyłać listy do znajomych i dyskretnie dawała mi do zrozumienia, że szczęście naszego ogniska domowego wisi na cienkiej nici połączenia ze światem. Nie mogąc ryzykować przyszłości mej komórki społecznej, postanowiłem działać. Czatowanie z pomocą techniczną jest zajęciem dla masochistów, bo taki pomocnik mający kilka osób na linii używa standardowych pytań, a jego odpowiedzi bywają jakby z innego świata, a raczej z innej rozmowy.

Po pół godzinie wiedziałem już, że jak sam sobie nie pomogę, to nikt mi nie pomoże. Postanowiłem więc zacząć systematyczne badania. Zacząłem od założenia kilku innych programów pocztowych. Skoro moja Eudora nie jest wybraną platformą pocztową, no to trzeba się z nią pożegnać. Niewiele się namyślając, założyłem zalecany Outlook Express, który szczęśliwie istnieje dla Mac OS. Przy okazji stwierdziłem, że mam też inny program Microsoftu, o nazwie Entourage. Znalazłem także ciekawostkę w postaci programu pocztowego, który ma wersje nie tylko dla Maka i Windows, ale także dla Linuxa, o nazwie Mulberryhttp://www.cyrusoft.com.

Uzbrojony w narzędzia rozpocząłem testy. Okazało się, że Outlook czasami wysyła listy, podobnie jak i pozostałe programy. Dalsze badania uczestniczące spowodowały odkrycie, że wysyłanie załączników jest możliwe, ale nie zawsze, tylko raczej wtedy, gdy na sieci jest mały ruch, na przykład o trzeciej w nocy. Jak widać, podszedłem do sprawy z pełnym samozaparciem, bo nie ma to jak szczęście rodzinne. Napisałem o tym wszystkim do pomocy technicznej, dzieląc się z nią wrażeniem, że to coś w połączeniach, a nie w programach. Na to dostałem list polecający przyciśnięcie polecenia Start, wybranie monitora DOS i sprawdzenie TRACERT. A więc pomoc techniczna w ogóle nie zauważyła, że stosuję Mac OS. Na szczęście, nowy system Apple jest prawdziwym *nixem, poszperawszy więc w literaturze, wywołałem program terminalowy, wykonałem traceroute do serwera pocztowego i sprawa się rypła. Żadnej reakcji, czyli przekroczenie czasu odpowiedzi. Dla zabawy spróbowałem jeszcze tej samej operacji z pracy i otrzymałem całkiem rozsądne wyniki. A więc sprawa stała się jasna - lokalne połączenia są do bani.

Aby nie zanudzać Państwa do końca, powiem tylko, że wizyta Pana Technika, który ma sprawdzić okablowanie w moim domu i jego okolicy, nastąpi już za dwa tygodnie. Na razie nauczyłem się wysyłać listy z załącznikami rano albo późno w nocy. Tylko żona ciągle nie może zrozumieć, dlaczego nie zmieniam hasła życiowego na "nie oczekuj oczekiwanego". No właśnie, dlaczego?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200