Nowe zawraca

Powoli trzeba będzie się oswoić, że nowsze jest silniejsze od nowego i może wrócić. Jak przystoi nauczycielowi zarządzania (uczącemu innych zachowań menedżerskich), od lat mam rachunek inwestycyjny, a na nim skromny pakiet rodzimych akcji. Był ci on w prywatnym biurze maklerskim, ale już jest w państwowym, bo państwowy bank je wykupił. Jako klient dowiedziałem się o tym, po odwiedzeniu biura pewnego wieczoru.

Powoli trzeba będzie się oswoić, że nowsze jest silniejsze od nowego i może wrócić. Jak przystoi nauczycielowi zarządzania (uczącemu innych zachowań menedżerskich), od lat mam rachunek inwestycyjny, a na nim skromny pakiet rodzimych akcji. Był ci on w prywatnym biurze maklerskim, ale już jest w państwowym, bo państwowy bank je wykupił. Jako klient dowiedziałem się o tym, po odwiedzeniu biura pewnego wieczoru.

Zdziwiło mnie, że nigdzie nie było informacji o tym, co jest za drzwiami. Na niektórych były tylko zalecenia w rodzaju: zanim klient wypłaci pieniądze w kasie, powinien wejść do pokoju 204 lub po wpłacie klient powinien zgłosić się do pok. 204 w celu zaksięgowania. Wszedłem do pok. 204, powiedziałem dzień dobry, na co urzędnik odpowiedział: biuro zamknięte, już jest po siedemnastej. Rzeczywiście, było. Dotychczas pracowali państwo do godziny szóstej - zauważyłem. Teraz do siedemnastej - powtórzył. A czy jest pisana informacja? - zapytałem. Gdzieś musi być - zakończył wymianę zdań. Do widzenia - pożegnałem urzędnika. Odpowiedzi nie było, podobnie jak informacji o godzinach otwarcia.

Po kilku dniach otrzymałem od nowego właściciela list zawiadamiający o zmianach i nowy regulamin. Wystraszyłem się nie na żarty, widząc, kto tym teraz rządzi. Szybko pospieszyłem do nowego starego biura. Pierwszy raz była w nim kolejka, jak to jest w zwyczaju banku państwowego. Za to nie było ani jednego maklera. Znaczy byli na zapleczu i żywo rozmawiali, a co pewien czas "nisko przelatywali" z plikami papierów. Po prawie 20 min otrzymałem wyciąg z konta i udałem się do pok. 204, gdzie też była kolejka. Po odstaniu kolejnych 15 min otrzymałem "asygnatę" i już mogłem iść do kasy. Wychodząc nie powiedziałem "do widzenia", a "żegnamŇ. Mam nadzieję, że czeka mnie już tylko jedna wizyta, po której pozostałe moje zasoby papierów wartościowych znajdą się już w innym biurze, na innym rachunku.

Pierwszy kontakt z biurem maklerskim znacjonalizowanym na drodze rynkowej potwierdził prawo Savasa, które w znanym mi ujęciu mówi, że firma państwowa jest dwa razy droższa i cztery razy gorsza. Biuro, gdy było prywatne, jeszcze nie zdążyło dojść do perfekcji. Kiedy przejął je bank państwowy, natychmiast od rzeczonej perfekcji obsługi oddaliło się o kilka setek lat świetlnych. W kilka dni stało się podobnie niesprawne i nieprzyjazne dla klienta jak bank-właściciel. Pozostali tam niektórzy pracownicy stali się ślamazarni, zaaferowani, a klientowi niechętni. Komputery służą już nie do liczenia, a do drukowania asygnat, do liczenia zaś przydzielono kalkulatory. Według moich obserwacji, jeden na dwa stanowiska.

Nowy właściciel zapowiada w liście, że w okresie przejściowym (do końca stycznia) będą integrowane systemy informatyczne. Rozumiem, że przez ten czas biuro nie bierze odpowiedzialności ani za kolejki, ani za straty klientów. Przecież ostrzegali, a wiadomo że integracja dwóch systemów to zadanie nad wyraz trudne i ryzykowne w warunkach pełnej działalności. Wszelkie zakłócenia uderzają w klienta, który dofinansowuje nie przygotowane zamierzenie, marnując czas w kolejkach. Można tylko mieć nadzieję, że klienci na skutek niesprawności biura nie będą tracić.

Nadzieja zawsze jest potrzebna. W tym przypadku, gdy za pośrednictwo płaci się, a pośrednik straszy ewentualnością zakłóceń i nic nie mówi o ich skutkach, nie ma co się z nim kłócić. Trzeba po prostu uciekać do innego pośrednika. Byle tego nie zintegrowali z jakimś bankiem państwowym w ramach powszechnego uwłaszczenia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200