Nie tylko prędkość

Informacja zawsze była ważna. W tym sensie od dawna żyliśmy w społeczeństwie informacyjnym. Zmieniały się jedynie prędkość i możliwości przekazu informacji.

Informacja zawsze była ważna. W tym sensie od dawna żyliśmy w społeczeństwie informacyjnym. Zmieniały się jedynie prędkość i możliwości przekazu informacji.

Zafascynowani postępem prędkości i pojemności noś-ników informacji, z trudem potrafimy zrozumieć przejęcie, nawet zdumienie, z jakim skromne z dzisiejszego punktu widzenia osiągnięcia przyjmowano kiedyś. Cofnijmy się jednak o niecałe dwa stulecia i wczujmy w ducha tamtej epoki:

"Jak się to stało" - pisała ok. 1835 r. gdańszczanka Joanna Schopenhauer - "że w teraźniejszych czasach, w których przeżyłam większość moich dni, dzieje się zupełnie inaczej, tak w dosłownym, jak i w przenośnym znaczeniu? Z potrójną i poczwórną szybkością pędzi życie i podróże w pospiesznych pociągach i na okrętach poruszanych parą. Ba, nawet godziny galopują! Co poczną ręce i nogi, zwłaszcza zaś głowy, gdy koleje oplotą jak siecią całą ziemię, a następnie pan Green wykona w trzy dni plan przelotu balonem do Ameryki, zaś w przeciągu tygodnia okrąży kulę ziemską? Pytania te przyprawiają o zawrót głowy, a rozwiązanie może przynieść jedynie czas". O panu Greenie nikt już nie pamięta (ale też nikt jeszcze Ziemi balonem nie obleciał, choć niewiele zdaje się brakować). "Przybyłam na świat w dzień pocztowy" - pisała dalej matka filozofa - "których wtedy było tylko dwa w tygodniu, a nie jak obecnie siedem". Dźwięk trąbki pocztyliona na koźle dyliżansu wyznaczał rytm krążenia informacji między miastami.

W tym czasie dokonywał się jednak inny przełom. W roku 1829 można było przeczytać w prasie paryskiej: "Wiadomość o wyniesieniu Piusa VIII na tron papieski wysłana została z Rzymu 31 marca o ósmej wieczór za pośrednictwem kuriera i przybyła do Tulonu 4 kwietnia o czwartej rano. Cztery godziny później przekazana przez telegraf dotarła do Paryża. O godzinie jedenastej odpowiedź była gotowa. Kurier wyruszył z Tulonu o pierwszej po południu i był z powrotem w Rzymie 7 kwietnia o ósmej wieczór. Tak więc wiadomość o wyniesieniu Jego Świątobliwości nadeszła do Paryża po osiemdziesięciu czterech godzinach i ambasadzie francuskiej potrzeba było tylko ośmiu dni, by otrzymać odpowiedź na swoje depesze. Dziewięćset mil przebyto w osiemdziesiąt godzin, po odliczeniu dwudziestu straconych. Nigdy zapewne nie było przykładu takiej szybkości". Ale wkrótce będą.

Bez wspólnej sieci

Ten budzący podziw telegraf był urządzeniem genialnym w swej prostocie. Wynalazł go Francuz Claude Chappe, czym na pół wieku zapewnił Francji przodownictwo w tym zakresie. Stacje przekaźnikowe były rozstawione co 10 km, zaś każdą obsługiwało sześciu ludzi, wyposażonych w dwie lunety. Krótka wiadomość z Tulonu do Paryża dystans 840 km miała pokonywać w 45 minut (choć, jak widać, w praktyce były to 4 godziny). System trzech ruchomych listew umieszczonych na maszcie stacji przekaźnikowej pozwalał na stworzenie 196 kombinacji; poza literami i cyframi oznaczały one też całe wyrazy czy nawet najczęściej powtarzające się zdania. Niedługo potem Anglia, Prusy i inne państwa miały swe telegrafy. Jednak te systemy nigdy nie zostały ze sobą połączone. Francja przodowała i w 1844 r. dysponowała liniami telegrafu optycznego o długości 5 tys. km, co dawało 29 bezpośrednich połączeń między głównymi miastami. Niestety, wynalazek Chappe'go, choć był genialnie prosty, nie miał szans dalszego rozwoju.

Sama zasada komunikacji optycznej była znana od dawna. Od stuleci w Hiszpanii i Włoszech ze stojących dziś jeszcze wież wartownicy ogniem i dymem powiadamiali o zbliżających się galerach piratów berberyjskich. Od zapalonych na wybrzeżu Kornwalii sygnalizacyjnych ogni rozpoczęła się w 1588 r. gehenna hiszpańskiej Wielkiej Armady. Ile informacji można było tą metodą przekazać? Zapewne więcej, niż byśmy dzisiaj umieli...

Już od 1809 r. rozpoczęły się w wielu krajach eksperymenty nad telegrafem elektrycznym. Elektryczność wciąż traktowano jako ciekawostkę; oczekiwano od niej wiele, nie wiedziano jednak czego. W wyścigu zwyciężył Amerykanin, Samuel Morse, który wynalazł system przekazywania alfabetu za pomocą impulsów elektrycznych. Ledwie przed półwiekiem każdy chłopiec przeżywał oczarowanie "morsem". Dziś ta ongiś ulubiona przez harcerzy sprawność kojarzy się nam tragicznie: z wezwaniem MAYDAY, a także z nieszczęsnym marynarzem rosyjskim, przydzielonym do okrętu podwodnego Kursk na jeden rejs tylko - ten ostatni. Bowiem nikt inny na pokładzie Kurska nie znał alfabetu Morse'a.

Telegraf Morse'a zmniejszył świat mierzony czasem obiegu informacji z tygodni i miesięcy podróży żaglowca czy nawet parowca do minut rozmowy za pomocą kresek i kropek. Wraz z rozrastaniem się europejskich systemów kolonialnych i ekspansją Stanów Zjednoczonych komunikacja globalna stawała się ważnym narzędziem w rękach państwa i warunkiem rozwoju gospodarki światowej.

Współistnienie

Połowa XIX wieku to czas największego przedsięwzięcia późnej rewolucji przemysłowej - budowy sieci kolei żelaznych. Połączenia telegraficzne miały istotną zaletę: były mniej kosztowne. Od połowy XIX wieku obieg informacji kojarzy się z kablem elektrycznym. Świat został opleciony kablami, co otwierało niezwykłe możliwości, ale powodowało nie mniejsze problemy. Obie wojny światowe znały problem kabli telefonicznych wciąż przerywanych przez pociski (tkwi mi w pamięci dramatyczny kadr filmowy, gdy radziecki telefonista ginie, łącząc zębami dwa końce zerwanego przewodu). Ale równolegle na froncie zachodnim pierwszej wojny dalej korzystano z gołębi pocztowych - wytrwałych, wiernych, niezawodnych, chociaż narażonych na ogień z broni ręcznej i na drapieżne jastrzębie. Wiele ich zginęło nad Verdun. Cóż za współistnienie nowoczesnej techniki i wiekowych tradycji!

Prawdziwym wyzwaniem stało się trudne technicznie połączenie Europy z Ameryką. Położenie kabla na dnie Atlantyku udało się za drugą próbą w 1858 r., czyli zaledwie 24 lata po przesłaniu pierwszego tekstu zakodowanego alfabetem Morse'a. Istotnie zmniejszyło to rozmiary komunikacyjne globu. Stało się również atutem politycznym, także strategicznym dla Brytyjczyków, bowiem w czasie wielkiej wojny 1914-18 nawet Niemcy musieli korzystać z ich usług telegraficznych. Wywiad brytyjski złamał szyfr niemiecki, którym minister spraw zagranicznych udzielał ambasadzie w Meksyku instrukcji dywersyjnych przeciw USA (miało to powstrzymać Stany od wejścia do wojny po stronie aliantów, co jak wiadomo okazało się nieskuteczne).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200