Nie damy się.

Informatyk jest jak składak. Kilka profesji w jednej. W zawodzie tym, jak w rzadko którym, przydaje się znajomość fachu - powiedzmy - piłkarza. Kiwka ze zwodem. Murowanie i nagła ucieczka do przodu. Raz po raz udaje się użytkownikowi skopać nas po kostkach, ale wystarczy sprytnie zastawiona pułapka ofsajdowa, łapiemy kolesia-użytkownika na spalonym i znowu nasze na górze. OLE.

Informatyk jest jak składak. Kilka profesji w jednej. W zawodzie tym, jak w rzadko którym, przydaje się znajomość fachu - powiedzmy - piłkarza. Kiwka ze zwodem. Murowanie i nagła ucieczka do przodu. Raz po raz udaje się użytkownikowi skopać nas po kostkach, ale wystarczy sprytnie zastawiona pułapka ofsajdowa, łapiemy kolesia-użytkownika na spalonym i znowu nasze na górze. OLE.

Nie najgorzej pasuje także do naszego porównania polityk. Nie mniejszy zestaw słodkich pierniczków i argumentów od sasa do lasa. Owszem, zdarza się nam nie dotrzymywać obietnic, ale swój honor mamy. Rzadko np. gramy "w głupa", co naszym zawodowcom od polityki zdarza się - i owszem - często. Wiemy, do kogo i co mówimy. A jeśli już mówimy za dużo, to najczęściej nikt mówiącego nie rozumie. Włącznie z nim samym. OLE.

Przypominamy także dozorcę w zoo, który zawiesił na klatce z lwami tablicę z napisem "Wstęp wzbroniony". Na pytanie: po co takie oczywiste ostrzeżenie, odpowiedział Lecem: "Lepszy napis: wstęp wzbroniony niżli: wyjścia nie ma". Problem w tym, że musimy do informatycznej klatki zaglądać. Tradycyjny system to nasza klatka. Lwy w niej, choć wyliniałe, ślepe i leniwe, potrafią swojej kości skutecznie bronić. Zwykle poniewczasie rozpoznajemy sens powyższego powiedzenia. OLE.

Wedle szacunków IEEE (Institut of Electrical and Electronics Engineers), wielkość oprogramowania systemów informatycznych osiągnęła punkt krytyczny. Dzień w dzień około 10 mld linii kodu zawartych w oprogramowaniu obsługuje banki i szpitale, steruje pracą fabryk i portów lotniczych, rozlicza dostawy prądu i pizzy. Utrzymywanie takiej machiny w stanie gotowości operacyjnej pochłania olbrzymie kwoty. W USA koszty roczne wynoszą już 70 mld USD i w ciągu najbliższych kilku lat przekroczą granicę biliona USD. Wygląda na to, że informatyczna beczka jest bez dna i to mimo coraz tańszego sprzętu. Sprzęt bowiem, to obecnie nie więcej niż 15-20% kosztu skomputeryzowania stanowiska pracy w amerykańskich organizacjach, wynoszącego - wg szacunków Gartner Group - ok. 40 tys. USD. Znaczne sumy pochłaniają nakłady na oprogramowanie podstawowe i szkolenie. Rosną koszty aplikacji, a przede wszystkim oprogramowania i jego konserwacji już w czasie eksploatacji systemów (poprawki, uzupełnienia, usuwanie błędów itp). Pracy więc - jak w PRL-u - nie zabraknie. OLE.

Praca informatyka, to jak podróże balonem z przesiadkami w czasie burzy. Ledwo uda się określić kierunek podróży, ustabilizować pułap, a już dmucha ze zdwojoną siłą i trzeba w locie reperować balon, przesiadać się, wyrzucać balast, ratować awaryjnym lądowaniem. Zdarzyło się kiedyś baloniarzowi zubić między niebem a ziemią. Zniżył lot nad najbliższą wioską i woła: - Gdzie ja jestem? Z dołu doszła przytomna odpowiedź. - W gondoli, panoczku, w gondoli. Niby tyle zmian, a my ciągle w gondoli. Między niebem obietnic a twardymi realimi: ekonomii, uwarunkowań technicznych, przepisów prawnych, przyzwyczajeń i Bóg tam jeszcze wie czego. Do usłyszenia. OLE.

<hr size=1 noshade>Leszek Sankowski - konsultant informatyki zatrudniony w World Bank, USA.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200