Mnożenie wiedzy

Obecnie rynek potrzebuje coraz więcej innowacyjności, twórczości, intelektualnego wsadu. Skoro najbardziej liczy się kapitał ludzki, czyli wiedza i umiejętności, to wzrost inteligencji człowieka jest atutem w walce konkurencyjnej. Jakość i ilość sztucznej czy naturalnej, ale poprawionej inteligencji będą decydować o przynależności krajów do przodujących albo zacofanych. Tak jak sportowców nic nie powstrzyma przed zażywaniem różnych specyfików dla podniesienia wydolności organizmu i osiągnięcia sukcesu, tak i ludzie nie obronią się przed pokusą używania psychofarmakologii czy poddania się manipulacji genetycznej, aby osiągnąć jak najlepszą pozycję na skali, którą wszyscy jesteśmy dziś mierzeni. Jeśli zainwestowano tyle pieniędzy w superkomputer Deep Blue, to nie po to, by dał mata arcymistrzowi, lecz by jego następca pomagał wygrywać w konkurencji wojskowej, ekonomicznej czy kulturalnej, która staje się coraz bardziej konkurencją intelektualną. Jeśli będzie on lepszy od najlepszego geniusza, to dla tego ostatniego nie będzie już miejsca.

Prof. Wojciech Cellary na ostatniej konferencji Media a edukacja w Poznaniu prognozował, że komputer wyeliminuje warstwę pracowników umysłowych wykonujących zajęcia rutynowe, tak jak maszyna tkacka wyeliminowała szwaczki, a siewnik siewcę. Ludziom pozostaną zajęcia twórcze oraz takie, które implikują bezpośredni kontakt z innym człowiekiem. Paradoksalnie, bardziej potrzebujemy komputera wtedy, gdy jesteśmy pewni własnej wiedzy i sami chcemy podejmować decyzje. Potrzebujemy wtedy raczej danych niż porady. Gdy nie mamy zaufania do własnej wiedzy, to szukamy rady u innego człowieka, widząc w nim lepsze źródła wiedzy niż w zasobach internetowych. O ile w społeczeństwie przemysłowym istotna jest umiejętność używania wiedzy, o tyle w społeczeństwie informacyjnym kluczowa jest zdolność do jej tworzenia. Stąd w edukacji takiego społeczeństwa ważne jest kształcenie twórców, nie zaś odtwórców.

Druga strona medalu

Teza o pożytkach płynących z techniki informatycznej i informacyjnej w pomnażaniu kapitału ludzkiego i społecznego bywa podawana w wątpliwość nie tylko przez technofobów. Dobrym przykładem jest książka Paula Strassmanna The Squandered Computer: Evaluating the Business Alignment of Information Technologies (Zmarnotrawiony komputer: Ewaluacja użycia technologii informacyjnych w gospodarce), w której autor rozwiewa mity o nadzwyczajnej efektywności komputera w gospodarce.

W społeczeństwie informacyjnym coraz mniej wiedzy zostaje przyswojone przez jednostkę (w relacji do ogólnej ilości wiedzy), zaś wiedza człowieka nowoczesnego i ponowoczes-nego została zmaterializowana w wiedzy innych, a także narzędziach, książkach, encyklopediach, w wysoko przetworzonych narzędziach, którymi homo preinformaticus nie dysponował. Coraz mniej ludzi wierzy w to, że bez komputera da się coś zrobić. Wraz z wymieraniem pokoleń "analogowych" i wzrastaniem pokoleń "digitalnych", komputerowych dzieci i sieciowych obywateli będzie przybywać. Będzie to społeczeństwo wiedzy praktycznej, ale czy mądrzejsze? Społeczeństwo szumu i chaosu informacyjnego czy uładzonej wiedzy?

Noblista Arno Penzias powiada, że maszyna drukarska z ruchomymi czcionkami przejęła strukturę językową i użyczyła jej wszystkim, również tym, którzy nie mieli książek, stworzyła nowy obszar wiedzy. Dziś przenosimy na dyski i do sieci całe biblioteki, dzięki językom wyszukiwawczym możemy przetrząsać miliardy stron internetowych. Nie zmienia to jednak obrazu naszej wiedzy, nie powstaje nowy język, nie uczymy młodzieży rozwiązywania problemów, a jedynie szukania odpowiedzi. Tymczasem uczenie się jest sprawą społeczną.

Jarosław Badurek zwraca na tych łamach uwagę (w numerze Computerworld z 23 kwietnia br.) na jeszcze inny aspekt: "komputery zmuszają nas abyśmy się dopasowali do ich sposobu myślenia". Tak jak maszyny zaczęły zmieniać geometrię naszego ciała, zmniejszając zapotrzebowanie na wydatkowanie przez nas energii mięśni, tak samo machina sapiens może nam wyłączać pewne funkcje mózgu. Jeśli zatem nie uczłowieczymy komputera, to nie on, a my będziemy jego serwerami, stając się odeń coraz bardziej zależni. Taki scenariusz nie jest sytuacją hipotetyczną - ileż to razy zdarzało się nam bywać w instytucjach, w których urzędnicy, odmawiając nam obsługi, rozkładali bezradnie ręce - "mamy awarię komputera" albo "komputer się zawiesił".

Mówimy tu o kapitale ludzkim, ale godzi się zapytać, co się dzieje z kapitałem społecznym w społeczeństwie informacyjnym? Ten kapitał zależy od więzi z innymi, kooperacji. Tymczasem dużo się mówi o samotności w sieci. Rzeczywiście, jest to problem. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, istnieje wszak fenomen społeczności wirtualnych, w jakich powstają nowe więzi między ludźmi, którzy się nigdy nie spotkali w świecie realnym, a bywają sobie bliżsi niż w grupach pierwotnych (rodzinach). Niektórzy mają nadzieję, że w ten sposób powstaje światowa wspólnota wirtualna, która wyzbyta obciążeń poprowadzi świat w lepszym kierunku. Nie wiemy jeszcze, jaka jest specyfika tych "cyberwięzi", zwłaszcza w odniesieniu do najmłodszych pokoleń, których proces socjalizacji przebiega obecnie częściej w cyberprzestrzeni niż w realnym świecie społecznym.

Człowiek niewiarygodny?

Problem zaufania czy ściślej rzecz biorąc - jego erozji nie jest wydumany. W dziale Konteksty Computerworld (zwłaszcza w artykułach Andrzeja Gontarza) można znaleźć wiele faktów potwierdzających, że człowiek przestaje być wiarygodnym źródłem informacji i coraz bardziej zawierza się technice. Ten brak zaufania przekłada się na praktykę angażowania komputerów tam, gdzie się chce uzyskać najbardziej wiarygodne dane (chociażby w telemetrii). Także wtedy, gdy celem jest kontrola wydajności pracownika, jego uczciwości, zaangażowania itp. Wtedy informacje czerpie się z systemów zobiektywizowanych i niezależnych od ich twórców. Tu z pewnością można mówić o erozji zaufania między ludźmi, co oczywiście nie pomnaża kapitału społecznego. Takie obawy pojawiały się w Stanach Zjednoczonych po 11 września. Jeśli długofalową tego konsekwencją byłby wzrost nieufności wśród Amerykanów, to byłoby to największe zwycięstwo wrogów Ameryki.

Jednak wciąż za wcześnie na tak daleko wybiegające prognozy. Zbyt mało wiemy o tym, co wynika z nałożenia nowej infrastruktury informacyjnej na wcześniej ukształtowane sieci międzyludzkie.

Profesor Kazimierz Krzysztofek jest wykładowcą socjologii w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.


TOP 200