Listy

Chciałbym za pośrednictwem Redakcji złożyć serdeczne wyrazy współczucia Statystycznemu Panu Kowalskiemu (w skrócie SPK). W swojej historii kontaktów ze światem nauki SPK miał zwykle do czynienia z bardzo słabymi profesorami. Dlatego, jak wykazują badania socjologiczne, SPK jest wtórnym analfabetą, a jeśli czytać potrafi, to i tak z tego rozumie niewiele.

Niektórzy felietoniści Computerworlda do szkolnej ławy (lub do biblioteki)!

Chciałbym za pośrednictwem Redakcji złożyć serdeczne wyrazy współczucia Statystycznemu Panu Kowalskiemu (w skrócie SPK). W swojej historii kontaktów ze światem nauki SPK miał zwykle do czynienia z bardzo słabymi profesorami. Dlatego, jak wykazują badania socjologiczne, SPK jest wtórnym analfabetą, a jeśli czytać potrafi, to i tak z tego rozumie niewiele.

Za to SPK, jak zauważam, z lubością wypowiada swoje poglądy publicznie i - co najciekawsze - zdaje się święcie w nie wierzyć, choć dotyczą często problemów czy środowisk, z którymi nigdy poważnie nie miał do czynienia. Skoro wykształcenia SPK nie uzyskał, a jeśli nawet, to od bardzo słabych profesorów, zapewne jego poglądy są poparte ponadprzeciętną umiejętnością samokształcenia.

SPK uważa się za praktyka. Teorię ma w pogardzie, jak wszystko czego nie rozumie. Kim jest bowiem SPK, podający się za informatyka? Zdarza się, że jest rzeczywiście informatykiem, częściej jednak chemikiem, historykiem, dziennikarzem, ekonomistą lub niedoszłym naukowcem z tej czy innej dziedziny. Specem od komputerów uczyniło go czasem zamiłowanie, czasem okoliczności: konieczność napisania początkowo niewielkiego programu w Basicu, potem odrobinę większej aplikacji w C albo w Accessie, czasem konieczność napisania artykułu do popularnego czasopisma komputerowego albo zajęcia się zakładową siecią lokalną czy - zwłaszcza w ostatnich latach - utrzymania serwisu WWW. Dlatego SPK podkreśla swoje praktyczne nastawienie. Trzeba przyznać, że większość SPK wie dużo o wycinku informatyki, którym przyszło im się zajmować. Jednak SPK potrafi przez dwadzieścia lat pisać programy albo administrować zasobami komputerowymi firmy na "chłopski rozum", nie tracąc czasu na uzupełnienie wiedzy, choćby w zakresie najbardziej podstawowych podręczników (te są przecież zwykle pisane przez "brać naukową z tytułami", a więc są zbyt abstrakcyjne i nie da się w nich odnaleźć odpowiedzi np. na fascynujące pytanie o interpretację dwudziestego czwartego bitu w sterowniku drukarki sieciowej systemu ABC).

Z drugiej strony, wspomniana ponadprzeciętna umiejętność samokształcenia SPK budzi wątpliwości. Po pierwsze, mówimy tu o czymś ponadprzeciętnym w odniesieniu do obywatela statystycznego, czyli przeciętnego. Po drugie, znajomością podstawowych zasad poprawnego wnioskowania SPK zazwyczaj się nie popisuje.

A teraz od rozważań abstrakcyjnych, budzących odrazę części SPK, do konkretów. Pozwolę sobie zacytować jeden z popisów dedukcji jednego z Panów Kowalskich (traf chciał, że stałego felietonisty Computerworlda), por. tekst z numeru 34, str. 70: "Z listu profesora Kisielnickiego zrozumiałem niewiele, co stanowi jeszcze jeden dowód na mijanie się światów nauki i praktyki". Otóż z faktu, że Pan Kowalski nie zrozumiał listu kolegi Kisielnickiego można jedynie wyciągnąć wniosek, że list ten był niejasno napisany (z punktu widzenia zdolności pojmowania Pana Kowalskiego), a w żadnym razie wniosku o mijaniu się światów nauki i praktyki.

Pan Kowalski usiłuje sobie poprawić samopoczucie, sugerując, że naukowcy czują się pokrzywdzeni. Zapewniam Pana, Panie Kowalski, że każdy profesor w takiej dziedzinie jak informatyka ma dużo większe możliwości zawodowe niż SPK. Jest czego zazdrościć! I choć nie spodziewam się, aby rozumiał Pan o czym tu piszę, zachęcam Pana, aby został Pan profesorem. Może zauważyłby Pan wtedy, że dzisiejsza praktyka zajmuje się tym, czym zajmowała się wczoraj lub przedwczoraj nauka. A naukowcy zazwyczaj na amnezję nie cierpią.

A niezależnie od felietonu Pana Kowalskiego, zauważyłem na łamach Computerworlda kilka innych wystąpień SPK (redaktorów, felietonistów i innych mniej lub bardziej przypadkowych autorów) przeciwko tzw. światowi nauki. Szanowne Statystyczne Panie i Statystyczni Panowie Kowalscy, swoje kompleksy leczcie w inny sposób - najlepiej kształcąc się, a więc - do szkolnej ławy (albo do biblioteki)!

Z najlepszymi pozdrowieniami

prof. dr hab. Andrzej Szałas

Warszawa

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200