Krwiożercza bestia na wolności

Obejrzałem wczoraj razem z dziećmi "Park Jurajski" Stevena Spielberga. Jest tam bardzo ciekawa postać, niejaki Dennis Nedry. To wyjątkowo czarny charakter. Pracuje w Parku Jurajskim jako "informatyk do wszystkiego".

Obejrzałem wczoraj razem z dziećmi "Park Jurajski" Stevena Spielberga. Jest tam bardzo ciekawa postać, niejaki Dennis Nedry. To wyjątkowo czarny charakter. Pracuje w Parku Jurajskim jako "informatyk do wszystkiego".

Ale ponieważ marnie mu płacą, spiskuje i zgadza się wykraść zarodki dinozaurów na czyjeś zlecenie. Za, bagatela, 750 tys. dolarów (film nakręcono w 1993 roku!) unieszkodliwia systemy alarmowe, bierze zarodki, jednak ginie po drodze w paszczy dinozaura. Ale przy okazji blokuje komputer i jedynym sposobem, by ponownie go aktywować, jest wyłączenie zasilania na całej wyspie. Nedry jest tym samym pośrednim sprawcą całej awantury, bo jak nie działają płoty elektryczne, ze swoich dziur wyłażą demony, tj. dinozaury i próbują pożreć grzeczne dzieci oraz takichż naukowców. Zaledwie kilka scen, w których Dennis Nedry jest przedstawiony, zostawia widza z przekonaniem, że informatyk to brudas, arogant, chciwiec i kanalia.

Do pewnego stopnia pochlebia mi, że przedstawiciel mojej profesji stanowi takie samo zagrożenie jak Tyranozaur albo Velociraptory. Pokazywałbym jednak film wszystkim menedżerom, bo dla mnie cały ten biznes to kliniczny przykład fatalnego zarządzania. Cały Park Jurajski jest skomputeryzowany - ale o co dokładnie w tej komputeryzacji chodzi, wie tylko obleśny Dennis Nedry. W momencie, gdy informatyk blokuje system, działalność firmy po prostu się zatrzymuje. Nie ma żadnego awaryjnego hasła zdeponowanego w bezpiecznym miejscu, kopii zapasowych, dostępnego kodu źródłowego, procedur awaryjnych, systemu zapasowego zasilania i wszystkich innych rzeczy, które znamy z podręczników.

Na "Parku Jurajskim" dałoby się zbudować cały kurs zarządzania informatyzacją: co grozi firmie, jeśli oprzemy jej działalność na (najlepszym nawet) artyście-programiście, co się stanie, jeśli nie zapewnimy redundancji danych i infrastruktury, itd. Słowem, jak będzie wyglądało nasze przedsiębiorstwo, jeśli nie będziemy zarządzać ryzykiem związanym z systemami. Dziwię się tylko, że na koniec dinozaury zżarły informatyka, zamiast jego szefa, który za ten cały bałagan odpowiada. Byłaby to znacznie bardziej moralna puenta. Gdybym był właścicielem tak zarządzanego interesu, na zbity pysk wywaliłbym menedżera, który dopuścił do takiego uzależnienia podstawowej działalności firmy od systemów i osoby je obsługującej.

PS. Jest w filmie także scena z dziewczynką, która uruchamia system bezpieczeństwa. Chodząc po trójwymiarowych obrazkach mówi w pewnym momencie: "Znam ten system, to uniks". Polski lektor nazwę czyta przez krótkie "u", nie zaś "juniks". Widać, że prawdziwe dinozaury z Parku Jurajskiego nadal żyją w TVP.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200