Kiedy znikną komputery?

Pytanie może wydać się nonsensowne, a jednak. Zdaniem szefa europejskiego ośrodka badawczego wielkiej amerykańskiej firmy Xerox, Patricka Mazeau, wszystko wskazuje na to, że komputery nie mają przyszłości.

Pytanie może wydać się nonsensowne, a jednak. Zdaniem szefa europejskiego ośrodka badawczego wielkiej amerykańskiej firmy Xerox, Patricka Mazeau, wszystko wskazuje na to, że komputery nie mają przyszłości.

W wywiadzie sprzed kilku miesięcy dla niemieckiego magazynu "Der Spiegel" zarysował to tak: "Każdy z nas będzie nosił przy sobie małe urządzenia elektroniczne. Będą one połączone ze sobą w jednolitej sieci, działając jak elektroniczny organizm. Stanie się on naszym technicznym asystentem, który potrafi wykonywać rozmaite nasze zlecenia, tak że odrębne urządzenie nazywane komputerem okaże się zbędne. Telefony komórkowe i elektroniczne kalendarzyki już obecnie dysponują dużymi możliwościami, a w przyszłości będą na stałe podłączone do Internetu. Także inne urządzenia codziennego użytku uzyskają nowe właściwości, stając się coraz bardziej inteligentne. Np. długopis będzie zapisywał wypowiadane słowa i wysyłał je pocztą elektroniczną. Liczba takich elektronicznych urządzeń będzie stale rosła i być może będzie ich przypadało do 100 czy nawet 1000 na osobę. Procesory są dziś w zegarkach, w samochodach, w aparatach telefonicznych - w przyszłości będą funkcjonowały nie oddzielnie, lecz w stałej łączności, w sieci. Fizyka rozwiązała problem przekazywania danych, są ustalone standardy, które umożliwiają odpowiedni kontakt. Ale, jak dotąd, numery telefonów zapisujemy zazwyczaj w naszym telefonie komórkowym, adres elektroniczny zaś tej samej osoby czy instytucji w biurowym komputerze. Rozwój techniki i technologii zmierza do tego, by wszystkie informacje znalazły się w sieci i były dla nas dostępne z każdego miejsca".

Ta barwna przyszłość ma jednak również swoją ciemniejszą stronę. Jest nią obawa, by ten osieciowany świat nie zawładnął nami, by te coraz bardziej wielostronne urządzenia elektroniczne nie zaczęły sprawować nad nami władzy i nie posłużyły się nią przeciw nam, tak jak nas często straszą filmy SF. Na rynku pojawiły się ostatnio programy komputerowe noszące nazwę "agent", które stawiają użytkownikom irytujące zagadki. Tymczasem porządny asystent nie działa za kulisami i nie robi niczego, czego nie rozumiemy i nie chcemy. Zatem nasz elektroniczny asystent musi być konstruowany w taki sposób, by nam ułatwiał, a nie utrudniał życia, i zapewniał komfort także psychiczny.

Perspektywy kreślone przez specjalistę z Xeroxa znajdują potwierdzenie, czy raczej rozwinięcie, w informacjach o pracach badawczych profesora Randy Katza z uniwersytetu Harvarda w Kalifornii. Ma on co prawda opinię kogoś, kto rozgląda się za "dziwacznymi pomysłami i całkiem zwariowanymi założeniami", niemniej zasadniczy kierunek jego rozważań i doświadczeń opiera się na solidnych podstawach najnowszych osiągnięć fizyki. Cel, jaki profesor stawia przed swoimi współpracownikami, to zredukowanie procesora do rozmiarów jednego milimetra sześciennego. Wymyślono dla niego określenie: "smart dust", czyli "zmyślny pyłek". Ten miniaturyzacyjny zamysł sięga zresztą znacznie dalej, najzupełniej serio przewiduje się bowiem procesory wielkości 0,1 milimetra sześciennego.

W innym numerze cytowanego magazynu można było znaleźć takie oto słowa profesora Katza: "Gdy coś zachrzęści wam w zębach, nie musi to być ziarnko piasku, lecz może mikrokomputer". Rzeczywiście, w jego profetycznej, ale naukowo podbudowanej wizji przyszłości jawi się Omninet - otaczająca ludzkość chmura zmniejszonych do trudno wyobrażalnej skali minikomputerów, doskonale między sobą komunikujących się, przekazujących dane i realizujących najrozmaitsze funkcje.

Jak na razie w laboratorium profesora Krisa Pistera są gotowe prototypy tych mikrominikomputerów o średnicy 5 milimetrów, co już jest ogromnym krokiem naprzód. Ponieważ "zmyślne pyłki" nie znoszą prawdziwego kurzu, muszą być wykonywane w pomieszczeniach idealnie czystych, za pomocą lasera i innych zdalnie sterowanych urządzeń, pod czujnym okiem mikroskopu. Ta niezwykle "sophisticated" technologia przynosi niebywałą wręcz oszczędność energii. Dla przekazania jednego megabita potrzeba tu 10 mikrojoule’ów na sekundę, czyli zaledwie jedną milionową tej ilości energii, jaką zużywa w tym samym czasie żarówka 60-watowa.

Nie na tym koniec. W odróżnieniu od współczesnych komputerów, które charakteryzują się stałą architekturą, wmontowaną raz na zawsze, ich przyszłe generacje będą dysponowały architekturą dającą się modyfikować na podobieństwo szachownicy. Każde pole będzie wyposażone we własny element liczący i element pamięci. A idąc jeszcze dalej, można spodziewać się, że na drodze takiego rozwoju elektronicznej technologii stanie się możliwe przekroczenie sztywnego podziału na hardware i software.

"Przyszłość to świat komunikujących się ze sobą maszyn - mówi Paul Saffo, jeden z najciekawszych wizjonerów z Doliny Krzemowej. - Służąc ludziom, maszyny będą się komunikowały z maszynami. Tylko pół procent wymiany informacji będzie obejmować bezpośredni kontakt między ludźmi".

Złośliwi, których nigdy i nigdzie nie brak, wysuwają obawy o nasze zdrowie, a może i nawet życie, w sytuacji, gdy wokół nas będą krążyły chmury mikroskopijnej wielkości "zmyślnych pyłków". "To przecież grozi nowymi niebezpieczeństwami dla naszych dróg oddechowych i pojawieniem się nowych form alergii na kurz" - powiadają. Na co odpowiada wspomniany profesor Pister: "Nie ma o co się martwić, gdy ktoś wciągnie do ust pyłek o średnicy jednego milimetra, z łatwością uda mu się go wykrztusić". Swoją drogą, to nieco dziwaczna perspektywa: połykanie i wypluwanie komputera, choćby nawet rozmiarów "smart dust".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200