Kiedy koniec wieży Babel?

Coraz mniej osób pamięta, kim był urodzony w Białymstoku Ludwik Zamenhof. Stworzony przez niego "uniwersalny" język esperanto był śmiałą i piękną wizją porozumiewania się ludzi z różnych krajów. Nie udało się. Dziś esperanto posługują się tylko hobbyści.

Przybywające z Ameryki technologie komputerowe i internet miały duży udział w spopularyzowaniu na świecie języka angielskiego. Jeśli ktoś - jak Francuzi - bronił się przed tym, tracił ogromne sumy pieniędzy na tłumaczenia i ryzykował spowolnienie technicznego rozwoju. Angielski stał się tym, o czym marzył Zamenhof.

Ale nawet jeśli angielski to dzisiejszy lingua franca, to nie rozwiązuje to sprawy w skali globalnej. Czy ok. 5 mld ludzi niemówiących tym językiem jest w stanie się go nauczyć i jak długo by to trwało?

Pomysł uniwersalnego translatora był zwykle domeną literatury i filmów science fiction. Bohaterowie "Star Treka", "Gwiezdnych wojen" i wielu innych filmów nie mieli dzięki takiemu wynalazkowi kłopotów w porozumieniu się z przedstawicielami obcych cywilizacji, nawet jeśli przypominali oni - powiedzmy - skrzyżowanie żaby z żyrandolem. W książce "Autostopem przez Galaktykę" występuje Babel Fish - mała żółta rybka, która - gdy włoży się ją do ucha - staje się uniwersalnym translatorem.

Kiedy koniec wieży Babel?

Translator z filmu „Star Trek” - ładny, poręczny i działa. Niestety, pochodzi z XXIII w. A my nie możemy tyle czekać

Na cześć owej rybki nazwano system automatycznego tłumaczenia tekstu lub stron internetowych - pierwszy dostępny w internecie na masową skalę - poprzez wyszukiwarkę Altavista (dziśhttp://babelfish.yahoo.com/). Są i inne serwisy - Google Translate czy microsoftowy Bing Translator. Choć są dużą pomocą w poruszaniu się po wielojęzycznej masie informacji, to nie gwarantują dobrego tłumaczenia. A internauci bawią się, przepuszczając przez nie teksty wiele razy "tam i z powrotem", otrzymując w ten sposób niezwykły efekt końcowy.

Trwają prace nad umożliwieniem komunikacji z automatycznym tłumaczeniem w locie. Zaczyna być to dostępne w komunikatorach internetowych. Google i Microsoft równolegle pracują nad tłumaczeniem rozmów głosowych w czasie rzeczywistym, co w przyszłości stanie się funkcją ich smartfonów. Wymaga to połączenia zaawansowanych technik rozpoznawania głosu z tłumaczeniem tekstu. Na zamieszczonej na YouTube prezentacji Microsoftu - translator już całkiem dobrze radzi sobie z językiem mówionym z normalną prędkością. W 2008 r. Cisco zapowiedziało, że za rok w ich systemie wirtualnych spotkań Telepresence dostępna będzie funkcja tłumaczenia w locie. Niestety, nawet dla takiego giganta zadanie okazało się za trudne i zostało odłożone na przyszłość.

Kiedy więc skończy się pomieszanie języków - kara za zuchwałość naszych przodków, budowniczych wieży do nieba? Czas oczekiwania na to umila nam rozrywka czytania spamu od chińskich hurtowników elektroniki. Ich przetłumaczone przez Google e-maile wprowadzają w doskonały nastrój, gdy kończą je np. takie frazy - "Dziękuję za przeczytanie naszych wiadomości - to masz lepsze jutro! - Wiwaty!"

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200