Jan Amos Komensky

Kunèice to spora wioska w Beskidach Czeskich. Jej najwyżej położony budynek to leżący na wysokości nieco ponad tysiąca metrów dom wypoczynkowy Huty Vitkovice z Ostrawy.

Kunèice to spora wioska w Beskidach Czeskich. Jej najwyżej położony budynek to leżący na wysokości nieco ponad tysiąca metrów dom wypoczynkowy Huty Vitkovice z Ostrawy.

Wiedzie doń odważnie wznosząca się, asfaltowa droga. Schodząc nią w kierunku wioski, zrazu idzie się wśród łąk, by po chwili dotrzeć do pierwszych po drodze domostw. Domy gęstnieją aż do samego dołu, gdzie rozlewają się w prawo i lewo wzdłuż biegnącej doliną drogi głównej.

Idąc w dół, gdzieś w połowie drogi, po prawej stronie mija się dużą, ładnie wkomponowaną w krajobraz i dobrze utrzymaną szkołę. Patronem jej jest Jan Amos Komensky, XVII-wieczny czeski teolog, filozof, pedagog i pisarz, który był także biskupem Braci Czeskich. Głosił on zasadę powszechności dostępnego dla wszystkich nauczania, prowadzonego w języku ojczystym. Komensky bywa często nazywany ojcem nowoczesnej pedagogiki europejskiej i jego pomysłem jest szkoła złożona z klas i nauczanie podzielone na odrębne przedmioty. Głosił ideały humanizmu i tolerancji, której brak tak bardzo odczuł osobiście, jako heretyk będąc zmuszonym do opuszczenia kraju po bitwie pod Białą Górą. To z kolei było w jakiś sposób korzystne dla nas, dla Polski, gdyż Komensky przez blisko trzydzieści lat mieszkał w Wielkopolsce, gdzie w gimnazjum w Lesznie najpierw był nauczycielem, a później dyrektorem.

We wspomnianej szkole w Kunc˙icach jest poświęcone znakomitemu patronowi muzeum, a jej uczniowie i nauczycielki są bardzo z niego dumne, czemu aż przesadnie dają wyraz przy każdej okazji. Nauczycielki, bo było ich około trzydziestu, i tylko jeden pan (wcale nie dyrektor).

W tychże Kunc˙icach, we wspomnianym domu na górze, w początkach lat dziewięćdziesiątych, nasi koledzy z ośrodka obliczeniowego Huty Vitkovice organizowali raz w roku imprezę, którą roboczo nazywali spotkaniem informatyków zakładowych. Odbywała się ona, gdy na zboczach Beskidów leżało jeszcze sporo śniegu, spod którego wyciekała jednak już woda. Taka pauza między sezonami, toteż poza nami w ośrodku nie mieszkali żadni goście.

Sama impreza była całkiem prywatna i nieformalna, a każdy z gości sam płacił za swój pobyt. Całość sprowadzała się do dyskusji, sporów i rozmów, które zaczynały się zaraz po przybyciu, w piątek wieczorem i trwały do soboty rana, a czasem i dłużej.

Przyjeżdżali ludzie z całych Czech i kilka osób z Polski, co razem dawało ponad dwudziestu uczestników. Dyskusje te wspominam z ogromnym sentymentem i dziś bardziej niż kiedykolwiek uważam za jedne z najbardziej twórczych i owocnych, w jakich kiedykolwiek brałem udział. Przykładowo, o istnieniu takiego systemu jak SAP, niemal nikt wówczas w Polsce nie słyszał, a tam roztrząsano jego szczegóły i porównywano z ówczesnymi konkurentami, bo w Czechach nie tylko go już znano, ale i próbowano stosować.

W sobotę, koło południa czescy koledzy odjeżdżali, znikali mający blisko koledzy ze Śląska, a my, zmęczeni piątkową podróżą i całonocną dyskusją, zostawaliśmy do niedzieli przedpołudnia, kiedy to ruszaliśmy w ponad czterystukilometrową drogę do domu.

Nie wiem, czy była w tym premedytacja naszych kolegów, ale tak się zawsze składało, że ich impreza odbywała się w tygodniu, w którym przypadał czeski dzień nauczyciela. W Kunc˙icach było to okazją do uroczystej kolacji nauczycieli, której miejscem tradycyjnie była restauracja w domu na górze, w którym tam mieszkaliśmy.

Skromna obecność naszej trójki jakoś nie uchodziła uwagi świętującego ciała pedagogicznego i - jakby to wyrazić - komuś w końcu przyszło płacić za te trzydzieści lat Komensky'ego w Polsce. W corocznych ratach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200