Italia bez prądu - raport ze środka

Jest wczesny niedzielny ranek, 28 września. Kot, niecnota, w przekonaniu, że należy mu się rekompensata za moją całotygodniową nieobecność, jak zwykle budzi mnie tuż przed piątą rano i prowokuje do zabawy. Gdy - w jej wyniku - jestem na tyle rozbudzony, by na dobre wstać, On korzysta z mojego, ciepłego jeszcze miejsca, by zasłużenie zdrzemnąć się po dopiero co zakończonych harcach.

Jest wczesny niedzielny ranek, 28 września. Kot, niecnota, w przekonaniu, że należy mu się rekompensata za moją całotygodniową nieobecność, jak zwykle budzi mnie tuż przed piątą rano i prowokuje do zabawy. Gdy - w jej wyniku - jestem na tyle rozbudzony, by na dobre wstać, On korzysta z mojego, ciepłego jeszcze miejsca, by zasłużenie zdrzemnąć się po dopiero co zakończonych harcach.

No cóż - zostają mi poranna herbata, książka i fotel. Wiadomości BBC słucham jednym uchem i dopiero po dłuższej chwili zaczynam kojarzyć: całe Włochy są od kilku godzin bez prądu, a właśnie dziś ma wrócić stamtąd Córka. Leci z Rzymu, przez Frankfurt do Poznania. To znaczy - ma lecieć, bo zanim to nastąpi, musi jeszcze dotrzeć z południowej Toskanii na rzymskie lotnisko, dokąd mają ją podwieźć znajomi.

Oto, jak to wyglądało od środka, w jej własnej relacji.

Niedzielny ranek. Toskania. Dzwoni budzik w telefonie. Dziwne to, ale chyba źle nastawiłam telewizor, który miał mnie obudzić dziesięć minut wcześniej. Ciemno. Sięgam po przycisk lampki. Nie działa. Wstaję po omacku, odsłaniam okno. Tam, na zewnątrz - ściana deszczu.

Inna lampa też nie działa. Pewnie nie ma prądu, zdarza się w małych miejscowościach. Nie ma ciepłej wody i nie można zrobić herbaty.

Na dole są już znajomi z samochodem. Bagaże, wsiadamy i odjazd. Trzeba kupić benzynę. Stacja. Samoobsługa. Ni żywej duszy i nic nie działa. Paliwa mamy gdzieś na 50 km, a do Rzymu - 150. Próbujemy dzwonić do innych znajomych. Żaden z naszych telefonów nie działa (wszystkie w tej samej sieci). Zmieniam włoską kartę w swoim telefonie na polską (jak dobrze, że Włosi nie wiedzą, co to SIM-lock!) i znajduję działającą sieć.

Po jakimś czasie mamy inny samochód. Ruszamy. Włączamy radio - żadnych konkretów. Dzwonię do Ojca, do Poznania i ten, z internetowego serwisu RAI, odczytuje nam komunikaty o sytuacji. Na autostradzie normalnie. Do lotniska dojeżdżamy od północy, bez potrzeby wjeżdżania do miasta, za którym zresztą nie przepadam i jak mogę omijam z daleka.

W pobliżu lotniska już widać, że coś jest nie tak. Samochodów więcej niż kiedykolwiek, a nie działają żadne światła uliczne. Wysiadamy gdzie zawsze, a kierowca jedzie szukać miejsca do parkowania. Na stanowisku Lufthansy kartka, że z powodu braku prądu odprawa na drugim końcu terminalu. Na miejscu pozostaje łącznik, by nie zgubić się z kierowcą, gdy wróci, a ja ruszam przez kłębiący się tłum. Przy mijanych stanowiskach odprawy stosy byle jak rzuconych bagaży, bo nie działają przecież taśmociągi. Obsługa wywozi wszystko ręcznymi wózkami. Nikt bagażu nie waży, bo nie ma czym.

Docieram na swoje stanowisko. Po godzinie zjawiają się znajomi. Jeszcze jedna godzina w kolejce. Dostaję miejsce w samolocie i w tym momencie zapala się światło. Za chwilę gaśnie i potem jest już na dobre. Ponieważ jest już prąd, każą mi zanieść bagaż na oryginalne stanowisko, skąd rozpoczęłam wędrówkę po lotnisku. Idziemy. Oddaję bagaż i biegiem do kontroli paszportowej. Tam znowu tłum. Bieg do samolotu, a tu - odlot opóźniony co najmniej o godzinę.

Frankfurt. Stanowisko Lotu. Do odlotu samolotu do Poznania 15 minut. Pani twierdzi, że nie może już przyjąć. Pojawia się jeszcze jeden pasażer do Poznania - jak się potem okazuje - Włoch z tego samego co ja samolotu. Pani informuje, że nie ma miejsc w innych samolotach do Polski, i kieruje nas do Lufthansy. Tam znajdują nam połączenie do Poznania przez Kopenhagę.

Gdy już jest po wszystkim i czekamy na odlot, poznany przed chwilą Włoch, lecący do Poznania na spotkanie piwowarów, pyta: A ty byłaś już kiedyś w tym Poznaniu?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200