Internet czyli platoński cień świata

Epoka cyfrowa ma własne baśnie i tym się różni od poprzednich, że może je wirtualnie w sposób niemal doskonały animować, tworząc paralelną rzeczywistość. Można w ten sposób "ucyfrowić" Chrystusa, odtwarzając cuda, które czynił na ziemskim padole. Można przez immersję wirtualną, symulując doznania zmysłowe, doświadczać nieba, piekła i czyśćca. To potencjalnie potężny środek ewangelizacji, więc ewangeliści amerykańscy, którzy nie są powściągliwi, już po niego sięgają.

Możliwość kreowania rzeczywistości i symulakrów (pojęcie wprowadzone do obiegu przez francuskiego filozofa, Jeana Baudrillarda, oznaczające hiperrzeczywistość, świat kopii zdjętych z oryginałów) naznacza na nowo naszą epokę tym, że pozwala na produkcje gotowej wyobraźni przez ucyfrowione baśnie w rodzaju Mrocznego widma, Final Fantasy i inne computer aided fairly tales. Zgodnie z teorią symulakrów Jeana Baudrillarda nie jest to już postrzegane jako pewna maniera, lecz samoodnosząca się do siebie rzeczywistość. Można więc powiedzieć, że epoka cyfrowa jest najbardziej z dotychczasowych płodna w tworzeniu baśniowych, mitycznych reprezentacji z różnych okresów naszych dziejów.

Internet jako noosfera

Miarą intelektualnej dojrzałości kultury jest to, ile pozostawia magii, a na ile obejmuje filozofią uogólniającą osiągnięcia poznania. Dziś przy tak obfitej produkcji i akumulacji wiedzy, przy jej jednoczesnej specjalizacji trudno filozofowi objąć intelektem płody poznania. Filozofia ma zresztą ten sam problem co religia: musi dojrzeć do refleksji nad nowymi fenomenami. Generalnie bowiem mitologizuje się łatwiej niż filozofuje.

Najpewniejszym punktem oparcia dla filozofii Internetu jest pochodzący z Międzywojnia koncept noosfery (od greckiego noos - duch). Nie jest to z pewnością ogólna teoria wszystkiego, ale jest wizją ewoluującego świata stworzoną przez francuskiego jezuitę Pierre'a Teilharda de Chardin, którą zawarł w dziele Le Phenomene humain (opublikowanym po wielu perypetiach z cenzurą kościelną dopiero w 1955 r.). Jest to wizja eschatologiczna, przepowiada bowiem przeznaczenie i cel ostateczny świata. Jej osią jest teoria noogenezy, czyli procesu formowania się świadomości kolektywnej tworzącej odrębną jakość planety - ową noosferę. Jest to produkt rozwoju świadomości wszystkich: przeszłych, teraźniejszych i przyszłych generacji gatunku ludzkiego na Ziemi.

Noosfera pojmowana jako "uplanetyzowana ludzkość, bądź "duch Ziemi" to kulturowo-cywilizacyjny dorobek człowieka unoszący się nad geo- i biosferą jako jeszcze jedna warstwa oplatająca Ziemię. "Choć jednostki pokoleń rodzą się wciąż tak samo ograniczone biologicznie, to jednak zastają coraz bogatszą w skali ogólnoziemskiej - macierz kulturowo-cywilizacyjną. Jest to dla nich nieograniczona szansa Çbycia czymś więcejČ, to znaczy przyrostu świadomości, wolności i personalizacji [...]. W teoretycznym założeniu noosfera nie jest anonimową ogólnoludzką termitierą, lecz jednością, w której niepowtarzalna osoba ludzka doznaje spełnienia" - pisał K. Waloszczyk w pracy Wola życia, opublikowanej w latach 80.

Noosfera wydaje się dziś centralną kategorią pojęciową pozwalającą zrozumieć fenomen Internetu. Jawi się ona jako sfera rozumu semantycznie bliska takim pojęciom, jak technosfera, socjosfera, antroposfera, biotechno-sfera, a ostatnio także infosfera. Koncept noosfery ma rodowód XX-wieczny, ale można się doszukiwać antecedencji w gnozie. Gnostykom nie wystarczała dualistyczna koncepcja człowieka: oprócz ciała (soma) i duszy (psyche) dociekali tajemnicy "ducha świata" (pneuma), czyli noosfery.

O tym, jak bardzo płodna intelektualnie jest idea noosfery jako duchowej powłoki Ziemi, świadczy jej przenikanie do refleksji naukowej. O "powłoce" mówi Derrick de Kerckhove; do noosfery nawiązuje francuski filozof Pierre Levy. Obaj rozwijają teorię inteligencji kolektywnej. Amerykanin John Arquila używa pojęcia "noopolityka", rozumiejąc przezeń najogólniej mówiąc politykę symboli. Ciekawe, że pojęcie "powłoki" czy "skóry ziemi" okazuje się użyteczne także dla infokratów. Jak prognozuje prezes Laboratoriów Bella, Arun Netravali, pokolenie dziś przychodzące na świat rozpocznie dorosłe życie w rzeczywistości, w której inteligentne sieci otoczą planetę niczym powłoka, skóra. Czujniki rozmieszczone wszędzie będą przekazywać wszelkie informacje wprost do sieci, jak nerwy transmitujące informacje do mózgu.

Takie ujmowanie Internetu na powrót łączy europejską, kartezjańską filozofię z dualistycznym paradygmatem ciała i duszy. To może wzbogacić duchowość, być może również mistycyzm ludzi kultury zachodniej, który przetrwał już tylko w zakonach, ale odradza się w nowych ruchach religijnych.

Leszek Kołakowski powiada, że człowiek zawsze wierzył w rzeczywistość nadprzyrodzoną. Jeśliby nie wierzył, byłby innym człowiekiem. Być może więc rzeczywistość wirtualna będzie postrzegana jako nadprzyrodzona, ale może też być tak, że Internet spowszednieje, przestanie fascynować, jak wiele wynalazków przed nim. Dotychczas było tak, jak zauważa francuski filozof mediów, Jacques Ellul, że technika jako twór i instrument ludzkiego umysłu była posłuszna racjonalności, ale jednocześnie wprowadzała nas w świat irracjonalności. Teleskop niszczył kosmologię, religijny pogląd na wszechświat. Internet jednak nie jest teleskopem. Jest nie tylko narzędziem, lecz o wiele bardziej skomplikowanym tworem, wymykającym się prostym ujęciom.

Prof. Kazimierz Krzysztofek jest wykładowcą socjologii w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie i Uniwersytecie w Białymstoku.


TOP 200