Gratuluję

Wydaje się, że trudno jest w dzisiejszych czasach wymyślić coś nowego. Ostatecznie w zakończonym dwudziestym wieku wszystko już było. A jak nie było, to i tak można o tym przeczytać w Internecie. Jednakże od czasu do czasu zdarzają się wyjątki, które słusznie zasługują na wyróżnienie. Dziś o jednym z nich - dla pokrzepienia zmartwionych brakiem postępu.

Wydaje się, że trudno jest w dzisiejszych czasach wymyślić coś nowego. Ostatecznie w zakończonym dwudziestym wieku wszystko już było. A jak nie było, to i tak można o tym przeczytać w Internecie. Jednakże od czasu do czasu zdarzają się wyjątki, które słusznie zasługują na wyróżnienie. Dziś o jednym z nich - dla pokrzepienia zmartwionych brakiem postępu.

Otóż redaktor Gazety Wyborczej Leszek K. Talko dostał nagrodę Grand Press 2000 za "dziennikarstwo specjalistyczne", patrzhttp://www.gazeta.pl/Iso/Wyborcza/Reportaz/02/072rep.html, a dokładnie za dwa reportaże. Jak to podsumowano w jednozdaniowym omówieniu: "O aukcjach i szpiegowaniu w Internecie". Aukcjami specjalnie się nie podniecam, ale szpiegowanie zrobiło na mnie wrażenie.

Wreszcie ktoś zauważył do czego naprawdę służy Internet! Natychmiast zajrzałem na odpowiednią stronę GW i wgłębiłem się w lekturęhttp://www.gazeta.pl/Iso/Plus/Reportaz/Talko/930bra.html. Trudno mi zrecenzować cały reportaż, bo pewnie nie wystarczyłoby miejsca w kilku kolejnych numerach CW, ale uwagę moją przyciągnęły odnośniki do znajomych miejsc. Jako osoba z prowincji (wprawdzie zagranicznej, ale zawsze to prowincja, bo mieszkam w mieście ledwie stutysięcznym), staram się dowiedzieć, co też o nas piszą stołeczne gazety. Tym razem niedobrze piszą piórem redaktora Talko: "Dziekan na Uniwersytecie Harvarda pracował przeważnie na swoim domowym komputerze. Przełożonych zainteresowała jednak duża ilość danych, które przesyłał modemem. Polecili zbadać sprawę administratorom sieci. Okazało się, że dziekan kolekcjonował w swoim komputerze fotki rozebranych kobiet".

Hm, chciałem syna posłać na ten nasz lokalny uniwersytet, a tam tacy dziekani... Coś mi jednak świtało w głowie, że pamiętam sprzed roku czy dwu lat sprawę jakiegoś dziekana. Przeszukanie archiwum naszej lokalnej gazetki The Globehttp://www.boston.com/globe/search/ ze słowami "Harvard" oraz "pornography" ujawniło, że niejaki Ronald Thiemann zmuszony został do ustąpienia z funkcji dziekana wydziału.

Jakiego? Ano właśnie, tego niestety zapomniał dopisać redaktor T. A szkoda, bo był to wydział teologii! Zaś przełożony dziekana, rektor uniwersytetu, długo acz mętnie tłumaczył się prasie, dlaczego technik naprawiający komputer zauważył na dysku tysiące zdjęć pornograficznych.

Kilka akapitów dalej w reportażu znalazłem informację: "W zeszłym roku wyszło na jaw, że kilka osób z MassEdNet - rządowej organizacji budującej pracownie internetowe w szkołach - założyło w Internecie stronę promującą wrestling (wolnoamerykankę) i seks". Każdy może łatwo sprawdzić, żehttp://www.massed.net jest stroną stanowej (Mass = Massachusetts) organizacji świadczącej usługi dostępowe dla nauczycieli. Nie wiem, co takiego przeskrobali pracownicy tej firmy, ale pewnie na serwerach mieli interesik na boku. Nic nie byłoby w tym nagannego, gdyby nie reguły tzw. nieuzasadnionego użycia, opisane w regulaminiehttp://www.massed.net/support/faq/index.htm.

A więc dwa strzały i dwa pudła. W tym momencie zdałem sobie sprawę z genialności pomysłu redaktora Talko. To jest przecież reportaż pisany tzw. odwrotką, tzn. taki, w którym autor niby coś pozornie chwaląc, naprawdę gani. Jak spojrzeć na "Przyjdzie do mnie facet w czerni" z tej perspektywy, to stanie się jasne, że jest to tekst instruktażowy dla pracodawców, informujący jak należy szpiegować pracowników. I za to właśnie redaktor Talko dostał nagrodę, czego mu serdecznie gratuluję!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200