Gdyby nie komputery...

Niedziela, 5 listopada, godzina 20.00. Miliony podekscytowanych Polaków zasiada przed telewizorami.

Niedziela, 5 listopada, godzina 20.00. Miliony podekscytowanych Polaków zasiada przed telewizorami.

Ostatnie nerwowe dyskusje: Wałęsa... Kwaśniewski... Wałęsa... Kuroń... i nagle, jak przybysz z innej bajki, pojawia się inny narodowy problem: komputery. Czy aby na pewno nas nie zawiodą? Czy były może już jakieś awarie? Ile jeszcze godzin muszą pracować? A od kiedy nieprzerwanie pracują? - zadaje pytania, pełna troski o ich los, dziennikarka. Troska kandydatów na prezydenta o przyszły los Polski okazuje się być pryszczem w porównaniu z troską o komputery. - Proszę się nie martwić, te maszyny... - odpowiada uspokajająco Pan Paweł Piwowar z ComputerLandu. I pozwala sobie na kilkakrotne wymienienie z nazwy marki komputerów, których los - jak przed paroma minutami doświadczyliśmy - jest ważniejszy od losu Polski. Narodowa tragikomedia. Komputery w roli bóstwa, od którego wszystko zależy. Jakby zapomniano, że jest koniec XX wieku i maszyny te miały okazję sprawdzić się już nie raz w nieco poważniejszych zadaniach.

Ale wróćmy jeszcze na moment do tej - powiedzmy niefortunnej - prezentacji marki komputerów. Jakie bowiem miało znaczenie to, że w studio telewizyjnym postawiono właśnie te komputery. Równie dobrze mogły to być maszyny firmy X, Y czy Z i jest pewne, że także i one nie zawiodły by Polaków. Dlaczego - skoro tak ważny był producent tych komputerów - nie wymieniono marki wody mineralnej, którą popijali operatorzy, bo przecież jej zawdzięczaliśmy ich dobre samopoczucie. Dlaczego - idąc dalej - nie poznaliśmy producenta krzeseł, na których wspomniani operatorzy wygodnie siedzieli. Dlaczego - mówiąc wprost - nie poznaliśmy producentów wszystkich pozostałych sprzętów zgromadzonych w studio?

Mamy więc demokratyczne wybory i zgoła przeciwne zasady oraz reguły postępowania w innych sferach. Otóż dlaczego to w publicznej telewizji można wymienić producenta komputerów i to w momencie, gdy ogląda ją niemal cały kraj, a w publicznym radiu (PR I) dziennikarz nie może wymienić wydawnictwa, recenzując na antenie książkę, którą wydawnictwo to wydało? Czym zasłużył sobie na to wielki koncern, a czym zawiniło małe wydawnictwo? Oczywiście nie obwiniam tu o nic Pana Pawła Piwowara. Więcej, sądzę że byłoby nierozsądne niewykorzystanie tego, na co pozwala dziś w Polsce publiczna telewizja. Dlatego gratuluję ComputerLandowi sprawnej obsługi całego przedsięwzięcia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200