Forpoczta ad hoc

Przeczytałem w 10 numerze CW wywiad z p. Krzysztofem Mikszą, dyrektorem biura informatyki Poczty Polskiej S.A. Przeczytałem i szczerze się ucieszyłem.

Przeczytałem w 10 numerze CW wywiad z p. Krzysztofem Mikszą, dyrektorem biura informatyki Poczty Polskiej S.A. Przeczytałem i szczerze się ucieszyłem.

Dyrektor Miksza już w pierwszych słowach wywiadu przypomina milowe kroki informatyzacji Poczty Polskiej. Któż z nas nie pamięta wspaniałych stanowisk, wdrożonych "już w latach 70... na komputerach Mera". Jak mogłem się przekonać w urzędzie pocztowym przy warszawskim Pl. Konstytucji, kolejki stały do tradycyjnych okienek, Mera zaś pracowała jak szalona, udzielając informacji o taryfach, numerach kierunkowych, ba - nawet kodach pocztowych. O ile oczywiście potrafiło się zadać jej odpowiednie pytanie.

Podobnie nie docenialiśmy "tworzenia zaplecza informatycznego poczty na komputerach klasy PC". Słusznie zauważa dyrektor Miksza, że były to za drogie komputery i mogły być tylko "wykorzystywane... do wprowadzania większości operacji, które w ciągu dnia zapisywane były na papierze". Teraz już wiem, dlaczego w oknach urzędu pocztowego przy Pl. Konstytucji tak często po nocach paliło się światło. To niestrudzeni pracownicy poczty przepisywali na komputer salda operacji z całego dnia. "Z zaplecza tego nie rezygnujemy także dzisiaj, kiedy stać nas na terminale w każdym urzędzie". Każdy może zobaczyć na własne oczy w pierwszym lepszym, wiejskim urzędzie pocztowym, jak wspaniale działa system terminali! W nocy.

Popełniano błędy, co samokrytycznie przyznaje dyr. Miksza. Jednakże na poczcie nikt już "nie pisze... w językach posługujących się głównie poleceniami typu GOTO". Tak, postęp jest tu olbrzymi - wprowadzono pętle. Nieskończone. Poczta Polska nie obawia się porażki w informatyzacji, gdyż "jest to proces, a nie realizowane ad hoc przedsięwzięcie". Jak wiadomo, wszystkie procesy kończą się wyrokami. Czasami uniewinniającymi.

Wywiad w CW wspomina o możliwych klęskach, na szczęście w "jednej dziedzinie, przy wdrażaniu jednego systemu". Widząc wielość systemów i dziedzin, nie "można myśleć o porażce całej informatyzacji" poczty. Bowiem system informatyczny naszej poczty nie "jest najnowocześniejszy na świecie, (nie) wydaliśmy na niego miliardów dolarów i (nie) realizują go zachodnie koncerny z armią konsultantów". System ten jest "inwestycją długofalową", "po prostu sprzęt i oprogramowanie starzeją się". Na razie więc poczta zainwestowała w gdańską firmę Postdata, która po dwóch latach zatrudnia dwa razy więcej osób: dwadzieścia. Tyle, według dyrektora Mikszy, powinno dziś Poczcie Polskiej zupełnie wystarczyć. Skoro jeden gdańszczanin obalił komunizm na świecie, to co zrobi 20 gdańszczan?! Tym bardziej że, utrzymując dotychczasowe tempo rozwoju, w roku 2037 Postdata będzie zatrudniała 10,5 miliona ludzi!

Poczty, jak twierdzi dyr. Miksza, "nie stać na utrzymywanie armii programistów wykorzystywanych od święta". W święta "zwracamy się do wyspecjalizowanych przedsiębiorstw". Szczególnie na prowincji i w mniejszych miastach, gdzie trafia sprzęt wymieniany z rejonowych urzędów pocztowych. Ciekaw jestem, gdzie dziś znajduje się historyczna Mera?!

Gratuluję dyrektorowi Mikszy umiejętności podpisywania się "obiema rękami". Takich to zaangażowanych pracowników potrzebuje nasza nowa, pocztowa rzeczywistość. Szkoda, że jest ich tak niewielu!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200