Etyka informatyka, a robotyka

W swojej sławnej powieści 'I, robot' (rocznik 1950), Izaak Asimov kazał zaprogramować trzy Prawa Robotyki w pozytronowych mózgach robotów i w ten sposób rozwiązał konflikt pomiędzy ludźmi, a stworzonymi przez nich sztucznymi, inteligentnymi istotami. Jasne zasady postępowania rozsądzały wszelkie problemy na styku człowiek/robot, mając na celu przede wszystkim ochronę ludzkości.

W swojej sławnej powieści 'I, robot' (rocznik 1950), Izaak Asimov kazał zaprogramować trzy Prawa Robotyki w pozytronowych mózgach robotów i w ten sposób rozwiązał konflikt pomiędzy ludźmi, a stworzonymi przez nich sztucznymi, inteligentnymi istotami. Jasne zasady postępowania rozsądzały wszelkie problemy na styku człowiek/robot, mając na celu przede wszystkim ochronę ludzkości.

Zważywszy na częste konflikty występujące w firmach pomiędzy użytkownikami komputerów a działem informatycznym (DI), moglibyśmy sformułować podobnie brzmiące prawa, aby regulowały wzajemne stosunki pomiędzy pracownikami a informatykami zakładowymi. Oto one:

Prawo nr 1: DI nie może działać na szkodę firmy, ani doprowadzić swym postępowaniem do sytuacji, w której firma mogłaby sama doznać uszczerbku w swojej kondycji. Taka zasada sprowokowałaby wielu informatyków do większej aktywności w dostrzeganiu potencjalnych zagrożeń spowodowanych niefrasobliwym działaniem różnych zarządów, dyrektorów i prezesów. "Czas budować hurtownię danych" - mówią, dokładnie w rok po tym, jak konkurencja zrobiła to samo i zaraz się z pomysłu wycofała. Zaś kiedy nowy system zostanie wreszcie zaimplementowany, DI miałoby większą motywację do utrzymywania go w nienagannym stanie, gdyż inaczej firma mogłaby zostać pokrzywdzona.

Prawo nr 2: DI musi wykonywać polecenia użytkowników, z wyjątkiem przypadków, w których polecenia te byłyby w sprzeczności z prawem pierwszym. To prawo jest jeszcze lepsze niż pierwsze. Dla użytkowników, bo przestaliby walczyć z niechętnymiúdoúwspółpracy informatykami, ukrywającymi się za technicznymi usprawiedliwieniami, których nie można nijak sprawdzić. Dla informatyków także, ponieważ wszystkie żądania użytkowników musiałyby być oparte na gruncie czysto biznesowym, z prawem pierwszym działającym jako hamulec dla tych, którzy niechcący mogliby zaszkodzić interesom firmy. Typowy przykład: dział sprzedaży do DI: "ten nowy system dla naszego działu ma być gotowy najdalej za pół roku"; odpowiedź DI: "przykro mi Dave, ale to żądanie jest nierealistyczne. Wiesz przecież, że niesprawna implementacja może uderzyć w poziom sprzedaży, a na to ja nie mogę pozwolić".

Drugie prawo przyniosłoby prawdziwe efekty wtedy, gdy DI mógłby po prostu odmówić tworzenia niektórych aplikacji, jeśli użytkownicy nie poparliby swojego projektu odpowiednim badaniem przyszłej efektywności systemu.

Prawo nr 3: DI musi nieustannie dbać o swoje interesy, z wyjątkiem przypadków, gdy takie postępowanie byłoby w sprzeczności z pierwszymi dwoma prawami. Wreszcie informatycy mieliby zapewnione słusznie im należne miejsce w firmie i nie musieliby brać udziału w projektach, jakie często lęgną się w umysłach wszystkowiedzących dyrektorów, czy wiceprezesów o przerośniętych ambicjach.

Co za radość żyć

Mając trzy powyższe prawa, wszystkie spory byłyby pod kontrolą. Nie trzeba by się użerać z kapryśnymi użytkownikami, którzy sami nie wiedzą czego chcą, ani też wdrażać systemów podtrzymujących działanie nieefektywnych procesów produkcyjnych.

A także można by nie patyczkować się z nagle oświeconym klientem, który goni za 15-minutową sławą informatyka, próbując zainstalować domowej roboty aplikację w sieci zakładowej.

I kto by pomyślał, że bycie robotem może dać tyle satysfakcji i radości?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200