Ekwiwalent

Pracownicy często nie doceniają serca na dłoni wyciągniętej przez pracodawcę.

To jest znak czasów. Znak dyktatury proletariatu. Co prawda proletariat teraz bardziej wykształcony i technologicznie uświadomiony, więc nie ma powodu, aby się wstydzić przynależności do tej klasy społecznej. Niech tylko ktoś powie, że informatyk ganiający dzień w dzień do pracy nie jest robotnikiem.

Lokalny Informatyk dawno nie dostał podwyżki. W zasadzie można to zrozumieć, bo przecież firma ma inne potrzeby, konieczne są inwestycje oraz jest wielu ważniejszych pracowników, których trzeba docenić. Jednak byłoby niesprawiedliwe narzekanie na Dyrekcję, która przecież nie jest bez serca. Nie zawsze może wynagrodzić w brzęczącej monecie Lokalnemu jego trud, jednak przecież docenia swego informatyka zakładowego. Niech świadczy o tym chociażby fakt, że w święta państwowe i kościelne Lokalny nie musi przychodzić do pracy. Niedziele też ma czasem wolne. Poza tym, Lokalny otrzymuje pewien ekwiwalent rzeczowy, więc nie może kręcić nosem. Po pierwsze, ma służbowy laptop, który może zabierać do domu. Zrozumiałe, bo przecież komputer przenośny jest po to, aby wędrował ze swoim posiadaczem. A pracy jest zawsze dużo i w związku z tym nieraz w domu trzeba też lekcje odrobić. Dostateczne obłożenie pracownika obowiązkami tak wypełnia jego czas, że na prywatne sprawy z użyciem laptopa Lokalny chęci już zupełnie nie ma. Poza tym, Lokalny ma służbową komórkę. Jest to niezwykle cenny ekwiwalent, gdyż Lokalny nie musi płacić abonamentu, w ramach którego może porozumiewać się z kierownictwem firmy (inne wyjścia są zablokowane). Dzięki temu też Dyrekcja może porozumiewać się z Lokalnym o każdej porze dnia i nocy. Oczywiście, warunkiem posiadania telefonu jest jego niewyłączanie. Pozamaterialnym zadośćuczynieniem jest obowiązkowy udział w zajęciach sportowych. Wiadomo - w zdrowym ciele zdrowy duch. W związku z tym Lokalny musi dwa razy w tygodniu zmagać się ze sztangami na siłowni, przypłacając ten wysiłek dosyć dużym wyczerpaniem fizycznym. Ze względu na swą mikrą posturę, której nawet siłownia nie zmieni, Lokalny do tej pory uwielbiał biegi przełajowe i grę w tenisa stołowego. Teraz już, niestety, nie ma na to siły. No i oczywiście obowiązkowe szczepienia przeciw grypie. W tym przypadku Lokalny ma trochę pecha, gdyż jego układ odpornościowy jest jakiś dziwny i efekt szczepień jest żaden.

Dyrekcja widzi w tym ewidentny organiczny sprzeciw wobec jej dobrej woli. Ale cóż, skoro ma się tak oportunistycznego pracownika, to niech sam się męczy ze swymi dolegliwościami. A na wakacje do ciepłego kraju Dyrekcja i tak nie wyśle Lokalnego na koszt firmy, bo Lokalny jest potrzebny na miejscu i nie może nigdzie dalej wyjeżdżać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200