Dwie wiadomości

Z zasady staram się nie słuchać i nie oglądać dzienników radiowych i telewizyjnych, od czego są dwa wyjątki: BBC i domagający się włączenia telewizora goście (interesujące, że nikt jakoś nie prosi o włączenie radia!). Takim wyjątkowym dniem była niedziela 11 lutego, kiedy to w serwisach informacyjnych uwagę zwracały dwie wiadomości.

Z zasady staram się nie słuchać i nie oglądać dzienników radiowych i telewizyjnych, od czego są dwa wyjątki: BBC i domagający się włączenia telewizora goście (interesujące, że nikt jakoś nie prosi o włączenie radia!). Takim wyjątkowym dniem była niedziela 11 lutego, kiedy to w serwisach informacyjnych uwagę zwracały dwie wiadomości.

Jedna, powtarzana we wszystkich językach i dotycząca rozszyfrowania układu genów człowieka, i druga - o publikacji książki amerykańskiego autora Edwina Blacka - na temat związków najbardziej znanej firmy informatycznej z holokaustem.

Wbrew pozorom obie te sprawy mają sporo wspólnego.

Przed paru laty (1996 r.) w Niemczech ukazała się książka amerykańskiego autora - Daniela Goldhagena - pod tytułem Hitlers willige Helfer, co daje się przetłumaczyć jako Ochotni pomocnicy Hitlera. Autor przekonywał w niej, że fenomen Hitlera nie byłby możliwy bez autentycznego, czynnego i moralnego poparcia ze strony znacznej części społeczeństwa ówczesnych Niemiec (a także Austrii). Z kolei w swej książce Black podkreśla, że firma, o którą chodzi, pełniła w czasie drugiej wojny i tuż przed nią rolę takiego właśnie "ochotnego pomocnika", m.in. w ułatwianiu ewidencji i selekcji ofiar.

Dylematy moralne, tak charakterystyczne dla czasów wojny, są przedmiotem licznych książek, filmów i opracowań naukowych. Z wieloma podobnymi rozterkami, dotyczącymi użytku, jaki robimy z osiągnięć nauki i techniki, mamy i - czy to się nam podoba, czy nie - będziemy nadal mieć do czynienia.

Trudno zakładać, że twórcy pierwszych automatycznych maszyn do liczenia - Pascal, Schickard czy Leibnitz - mieli w zamyśle złe intencje. Podobnie nie miał ich Herman Hollerith, którego pochodzący z 1890 r. wynalazek dał początek firmie łączonej obecnie ze wspieraniem holo-kaustu. Jednak już ENIAC (słusznie czy nie, ale uważany za protoplastę dzisiejszych komputerów) powstał w celu usprawnienia obliczeń balistycznych na potrzeby artylerii, która nie strzela przecież gałązkami oliwnymi... A dziś? Komputerami różnego rodzaju nafaszerowane są wszelkie urządzenia jeżdżące, pływające i latające, budowane w celu powodowania możliwie rozległych zniszczeń czy masowego zadawania śmierci. I niczego nie zmienia tu rzekomo szlachetna intencja walki ze złem, przyświecająca ich konstruktorom i budowniczym.

Podobnie jak współczesnego uzbrojenia nie sposób zbudować bez komputerów, z całą pewnością bez nich nie byłoby także tej drugiej w tym dniu wiadomości, o opublikowaniu modelu genetycznego człowieka. Treść publikacji na ten temat, w szacownym tygodniku Nature, jest komentowana niemal wyłącznie pozytywnie. Mówi się o tym, jak to będziemy wkrótce mogli zwalczać choroby, o bliskim rzeczy-wistym przełomie w walce z rakiem, o zupełnie nieporównywalnych szansach przyszłych pokoleń...

Nie znalazłem natomiast wśród doniesień spostrzeżenia, że współczesna technika obliczeniowa pozwala na zarejestrowanie genomu każdego człowieka i wykorzystywanie tej informacji w dowolnym celu. Byłby to taki trochę bardziej wyrafinowany system CRM, stworzony w celu lepszej obsługi tam zarejestrowanych.

No i co - znajdzie się ktoś, kto odmówi dostawy sprzętu czy napisania paru programów?

Wynik tego odkrycia, którego znaczenie porównuje się m.in. z wynalazkiem koła, z założenia ma stać się własnością powszechną, dostępną dla wszystkich. Nie trzeba specjalnie wytężać umysłu, by domyślić się, co z tym mogą zrobić różni ochotni, których - gdy odpowiednio poszukać - znajdzie się w każdej społeczności. Najlepiej za pomocą komputerów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200