Dobre bo proste

Lokalny Informatyk nigdy nie zdawał sobie sprawy z prostoty pewnych rzeczy związanych z technologiami baz danych i oprogramowania. W głowie rozjaśnili mu dopiero obcy całkiem ludzie. I dobrze, że tak się stało, bo w przeciwnym razie żyłby w nieświadomości do końca swej kariery zawodowej.

Lokalny Informatyk nigdy nie zdawał sobie sprawy z prostoty pewnych rzeczy związanych z technologiami baz danych i oprogramowania. W głowie rozjaśnili mu dopiero obcy całkiem ludzie. I dobrze, że tak się stało, bo w przeciwnym razie żyłby w nieświadomości do końca swej kariery zawodowej.

Pewnego czasu załapał się był Lokalny na dorywcze przyuczanie studentów informatyki. Takie tam drobne dorabianie kilku tysięcy złociszy do pensji przynależnej z jego etatowej działalności. Zanim rozpoczął ten dydaktyczny epizod, wyobrażał sobie górnolotne znaczenie swojej misji. Postanowił zatem solennie przygotować się i ambitnie prowadzić tematykę baz danych. Jakich teraz mamy studentów, ogólnie wiadomo. Jacy pchają się na uczelnie niepaństwowe, też raczej wiadomo. A kto idzie na informatykę? Ci, których już chyba nigdzie nie chcą. I takich właśnie Lokalny zastał studentów w powierzonej mu grupie. Gdy więc zaczął tłumaczyć im zasady normalizacji baz i różne takie poważne rzeczy, jeden ze studentów zauważył, że w zasadzie te bazy danych, to nie wiadomo po co, bo przecież w Outlooku jest baza danych. I wszystko dla Lokalnego stało się w jednej chwili jasne. Baza kontaktów jest, a przecież w dzisiejszych czasach najważniejsze są kontakty i znajomości. Bez nich nie ma co za próg domu wychodzić.

Drugi przypadek rozjaśnienia ciemnoty umysłu Lokalnego miał miejsce przy okazji przepytywania kandydatów do pracy na stanowisko programisty. Przyszła więc jedna niewiasta, co już nie wróżyło zbyt dobrze, gdyż Lokalny uważa, że jeśli już kobieta, to przynajmniej w miarę urodziwa powinna być. Ale niech tam, w końcu tylko o programowanie chodzi. I tak od słowa do słowa, od technologii, do technologii. Okazało się, że z całego wachlarza dostępnych na świecie, kobitka tylko coś z HTML'a skrobnęła, a także coś w technologii ASP robiła. I dalejże uświadamiać Lokalnego, że może nie wie on, że tam są takie kontrolki, których właściwości można graficznie określać. I jak się takie okienko z właściwościami rozwinie, to wszystko jest jak na dłoni. A Lokalny (głąb jeden!) właściwości obiektów zawsze programowo określał, zamiast klikać po malowniczych "propertisach".

Na naukę nigdy nie jest za późno. Na zmianę przyzwyczajeń też nie. Tylko niby dlaczego równać do dołu?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200