Dla kogo mają pracować wasze pieniądze

W poprzednim felietonie zastanawiałem się, czy rynek komputerowy w Polsce mógłby obsługiwać jeden, za to wyspecjalizowany w tym rynku, bank. Moje rozumowanie przywiodło mnie do wniosku, że o taki bank w Polsce bardzo trudno. Oczywiście, nie gwarantuję, że mam rację, życie jest tak bogate w nieoczekiwane możliwości! Ale na razie moja wiedza wskazuje, że takiej szansy nie ma, zaś firmy komputerowe płacą bankom potężne odsetki za łaskawą obsługę swego obrotu. Nasze banki, w większości państwowe, są zresztą skandalicznie jak na gospodarkę rynkową uprzywilejowane - obowiązek regulowania transakcji za ich pośrednictwem napędza im przymusową klientelę; bo nie jest to jedynie technika ochrony gotówki przed bandytami...

W poprzednim felietonie zastanawiałem się, czy rynek komputerowy w Polsce mógłby obsługiwać jeden, za to wyspecjalizowany w tym rynku, bank. Moje rozumowanie przywiodło mnie do wniosku, że o taki bank w Polsce bardzo trudno. Oczywiście, nie gwarantuję, że mam rację, życie jest tak bogate w nieoczekiwane możliwości! Ale na razie moja wiedza wskazuje, że takiej szansy nie ma, zaś firmy komputerowe płacą bankom potężne odsetki za łaskawą obsługę swego obrotu. Nasze banki, w większości państwowe, są zresztą skandalicznie jak na gospodarkę rynkową uprzywilejowane - obowiązek regulowania transakcji za ich pośrednictwem napędza im przymusową klientelę; bo nie jest to jedynie technika ochrony gotówki przed bandytami...

Jednocześnie żaden bank nie może zapewnić swojemu klientowi dostępu do taniego, szybkiego kredytu, ponieważ nie dysponuje żadną inną wiedzą o swym kliencie, jak ta, która wynika ze znajomości jego obrotów. A cena kredytu pozostaje ciągle mordercza, choć banki duszą się od nadmiaru środków.

Czy jest jakiś sposób na to, by zapewnić sobie tani szybki kredyt, nie płacąc jednocześnie bankom za to, że mogą używać naszych pieniędzy lokowanych na rachunkach bieżących?

Otóż tak, i wymyślono go bardzo dawno. Wymyślił go niemiecki liberał, sędzia z Delitzsch (kilkanaście kilometrów na północ od Lipska), Hermann Schulze, który w 1850 r. założył z rzemieślnikami i drobnymi kupcami pierwsze "stowarzyszenie zaliczkowe", Vorschussverein". Ta instytucja tzw. drobnego kredytu, oparta na składkowym kapitale, miała za cel przede wszystkim tani kredyt, wyłącznie dla członków i tylko na rozwój (kredyt na cele konsumpcyjne wykluczono). Liberał Schulze nie chciał ani państwowej ingerencji, ani biurokratycznej filantropii - w sytuacji, gdy wielkie banki nie interesowały się drobnym kredytem, ponieważ kosztowałby je zbyt dużo.

Od tamtego czasu pomysł Schulzego podbił dosłownie cały świat cywilizowany. Uznano to za formę spółdzielczości - niezbyt zasadnie, bo spółdzielnia warunków przyjęcia w poczet członków nie stawia nikomu, podczas gdy tu członkami mogą być tylko ludzie prowadzący interesy, na domiar - rzetelni. Ponieważ są to faktycznie stowarzyszenia wzajemnej samopomocy kredytowej, poprawniej byłoby to zwać, jak u nas w Wielkopolsce (co pokazywaliśmy w serialu "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy"), po prostu spółkami albo związkami kredytowymi.

W każdym razie tzw. "banki ludowe" i ich wersja rolnicza, kasy Raiffeisena (od nazwiska pioniera wersji chłopskiej), stanowią dziś podstawę potęgi niemieckiej warstwy średniej, a dysponują ponad 22% ogółu rezerw kapitałowych Niemiec (ichnie systemy oszczędnościowe gromadzą ponad 50%; trzem wielkim bankom Niemiec do światowej ekspansji wystarcza 26% krajowych kapitałów!). Amerykanie tę instytucję obrócili w instytucję wyłącznie drobnego kredytu konsumpcyjnego i w tej wersji spółdzielczość kredytowa zdominowała całkowicie rynek tego kredytu w USA - tamtejsze "unie kredytowe" (czyli prawidłowo po polsku - "związki kredytowe") reprezentują łącznie kapitał ok. 300 mld USD!

Nie chodzi mi tu jednak o odtwarzanie na naszym rynku komputerowym klasycznej spółdzielczości kredytowej. Wróci ona i do Polski, ale jej naturalny rynek (i to - lokalny) to drobni przedsiębiorcy, ludzie wolnych zawodów i rolnicy. Chodzi tu o organizację branżową, ogólnokrajową. Temat dla Izby Telekomunikacji i Informatyki, a przede wszystkim dla samych przedsiębiorców, od największych po najmniejszych, to zainteresowanie ich samą ideą zrzeszenia kredytowego. Po to, by zapewnić sobie z własnych środków tani, szybki kredyt pod własną kontrolą, funkcjonujący skutecznie dzięki fachowej kompetencji samych członków.

Panie i Panowie, Wasze pieniądze mogą pracować dla Was. To nie mrzonka.

Jak - o tym za tydzień.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200