Czyja wina?

Kto w firmie ponosi winę za źle sprawującą się technologię informatyczną? Oczywiście informatycy. A kto ponosi winę za wszystkie pozostałe problemy? W wielu firmach wydaje się, że także informatycy. Przynajmniej wygodnie tak twierdzić.

"Lokalny, przychodź tu do mnie natychmiast" - grzmiał przez telefon Szef. Lokalny pognał do miejsca, gdzie został zaproszony. Nieco zdyszany stanął oko w oko z przełożonym. "Kolego" - zaczął Szef tonem nie wróżącym świetlanej przyszłości dla Lokalnego - "wyłożyliśmy pokaźną kwotę na zakup nowego oprogramowania, a tu ciągle coś nie działa. Praca w naszej firmie jest przywilejem a nie przymusem, więc weź swoje cztery litery i wreszcie coś zrób, aby cały ten bałagan zaczął działać". "Ale o co konkretnie chodzi?" - Lokalny wykazywał (zdaniem Szefa) skrajnie irytującą postawę. "Jak to o co?!" - Szef wydawał się być na skraju wytrzymałości nerwowej - "nie zostały wprowadzone stany magazynowe, a dane klientów nie zostały przeniesione z poprzedniego programu". "O, przepraszam" - tu Lokalny wykazał się dumą osobistą i zawodową - "wprowadzanie stanów magazynowych to nie moje zadanie, tylko pracowników magazynu". "Żadna praca nie hańbi" - odparł Szef - "gdy będzie trzeba, to nawet za sprzątanie się weźmiesz". "Najdroższa sprzątaczka w firmie" - pomyślał Lokalny, ale głośno tego nie wypowiedział, nie chcąc dawać Dyrekcji powodów do dyskutowania wysokości swojej pensji. A nóż Dyrekcja zreflektowałaby się, że Lokalny zarabia dużo więcej od pracowników gospodarczych i tylko by patrzeć obniżki wynagrodzenia. Głośno zaś powiedział: "a dane klientów ze starego systemu miała przenieść firma Ryjek i Stryjek, bo taki był zapis w umowie". "Mieli przenieść, a nie przenieśli, bo widać nie mieli czasu" - Szef zawsze znalazł wytłumaczenie dla znajomej firmy. "W końcu korona ci z głowy nie spadnie, gdy sam to zrobisz. Czy to rzeczywiście takie trudne przenieść dyskietkę z jednego programu do innego?" - taka właśnie była Dyrekcyjna ocena sytuacji i złożoności zadania, za które, chociaż nie wykonane, firma Ryjek i Stryjek zdążyła już zainkasować kilkadziesiąt tysięcy złotych. "Trochę dużo jak za tak niby proste zadanie" - pomyślał Lokalny. Niemniej nie jemu było dyskutować zasadność wydatków na rzecz zewnętrznych wykonawców, a w szczególności znajomych Szefa. Chcąc nie chcąc Lokalny musiał przyjąć całe odium tej sprawy na siebie.

Zganianie winy na informatyków zakładowych jest bardzo wygodną i nowoczesną technologią. W końcu trzeba iść z duchem czasów. Dawniej wiejska babka odczyniała, przeganiając zło do jajka, które następnie zakopywano. Dzisiaj rolę akumulatora dla złej energii może z powodzeniem pełnić informatyk. Zamiast go zakopywać, się go wykopie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200