Czarno-biały czwartek

Ongiś włączyłem ja sobie Netscape, a tu pokazuje mi się czarna strona. W pierwszej chwili pomyślałem, że znowu coś tam pokręcono, ale kiedy i Yahoo ukazało mi się całkiem czarne, zacząłem doczytywać komunikaty, które normalnie pomijam, biegnąc do swoich ulubionych stron. No i okazało się, że to był Czarny Czwartek, tyle że nie giełdowy, a kongresowy.

Ongiś włączyłem ja sobie Netscape, a tu pokazuje mi się czarna strona. W pierwszej chwili pomyślałem, że znowu coś tam pokręcono, ale kiedy i Yahoo ukazało mi się całkiem czarne, zacząłem doczytywać komunikaty, które normalnie pomijam, biegnąc do swoich ulubionych stron. No i okazało się, że to był Czarny Czwartek, tyle że nie giełdowy, a kongresowy.

Mianowicie 1 lutego Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił stosunkiem głosów 414 do 16 poprawkę do ustawy telekomunikacyjnej z roku 1934, znaną także jako "Communications Decency Act of 1996". Senat okazał się równie skuteczny w obronie obywateli - było tam 91 do 5. Zainteresowanym podaję odnośnik, gdzie ustawę można znaleźć: Electronic Privacy Information Centerhttp://www.epic.org, rozdział 223.

Właśnie, przed czym tak gwałtownie bronią kongresmani i senatorowie? Nasza prasa jakoś prawie zupełnie ten temat pominęła, a przecież nowa polska ustawa o łączności powinna być niedługo przedstawiona Sejmowi. Znając demokratyczne ciągoty posłów, nie mam wątpliwości, że wykorzystają amerykański przykład do reaktywowania cenzury. Tak, proszę Państwa, cenzury! Otóż ustawa amerykańska, którą prezydent Clinton podpisze pewnie bez wahania, nakłada obowiązek (podkreślam - OBOWIĄZEK) sprawdzania przez dostarczycieli usług internetowych, czy przedstawiane przez nich treści nie są nieprzyzwoite. Fajnie, co? Szczególnie biorąc pod uwagę rozmytość określenia przyzwoitości. Wydaje się, że wybranie koloru czarnego do oprotestowania nowej ustawy nie było przypadkowe.

Zresztą nie tylko przez dwa dni strony WWW były czarne. Jak to w Ameryce, powstał ruch przeciwko ustawie. Popierający go noszą niebieską wstążeczkę, na wzór czerwonej - dla poparcia kochających inaczej. Obrazek takiej wstążeczki udało mi się skopiować ze strony WWW jako GIF i mam nadzieję, że Redakcja zamieści go obok mego felietonu. Uważam bowiem, że trzeba poprzeć walkę Amerykanów o wolność i demokrację.

Na szczęście, konstytucja amerykańska, w odróżnieniu od naszej, ma ponad dwieście lat i jest dobrze napisana. Ojcowie - założyciele Stanów Zjednoczonych Ameryki przewidzieli populistyczne wybryki kongresmanów i senatorów, zakazując im uchwalania jakiegokolwiek prawa ograniczającego wolność wypowiedzi lub wolność prasy. Jasne więc, że protestujący przeciwko nowej ustawie telekomunikacyjnej postarają się skierować całą sprawę do Sądu Najwyższego, argumentując, że ustawa ewidentnie ogranicza prawo obywateli do czytania i oglądania tego, co im się podoba. Nawet jeśli są to nagie panienki i pornograficzne opowiadania.

Tak, tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Dziś młodzież, jak się nudzi, to zamiast kupić sobie alpagę i w bramie grupowo pod palec obciągnąć, zakłada BBS. Wiem to z własnego podwórka, bo mi syn od dwóch tygodni telefon blokuje, testując nowe oprogramowanie bebeesowe. Zapytany, cóż takiego będzie udostępniał światu, odpowiedział bez wahania: - "To, co wszyscy, czyli nagie panienki!". Przyznam się, że nie bardzo rozumiem, dlaczego zamiast umówić się poprzez Internet z jakąś miłą osobą płci odmiennej na rozbieraną randkę w ciemno, młodzi muszą niszczyć sobie wzrok wypatrując szczegółów, których i tak ekran nie pokaże. Może jestem już za stary, by takie pomieszanie zrozumieć?

W każdym razie blokada amerykańska na nieprzyzwoitość w sieci może mieć całkiem pozytywne efekty u nas w kraju. Po pierwsze, NASK wreszcie odetchnie, bo młodziaki nie będą gigabajtami ciągnęli pornosów. Zmniejszy się także ruch telefoniczny. Przecież TP S.A. ledwo ledwo zipie, bo obywatele przez telefony nie tylko gadają, ale i modemami piszczą. Wreszcie, może paru młodych ludzi zauważy maleńką różnicę pomiędzy obrazkiem a żywą istotą. Czy więc rzeczywiście powinniśmy zakładać niebieskie wstążki?!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200