Czarna skrzynka w czarnej Wołdze

Jakieś 30 lat temu, po zwolnieniu ze służby w armii, całkiem już cywilną karierę zaczął robić procesor Nova 1200. Kariera ta trwała, jak na urządzenie tego rodzaju, szczególnie długo, bo następnych 20 lat.

Jakieś 30 lat temu, po zwolnieniu ze służby w armii, całkiem już cywilną karierę zaczął robić procesor Nova 1200. Kariera ta trwała, jak na urządzenie tego rodzaju, szczególnie długo, bo następnych 20 lat.

Był to jednak procesor szczególny: wszystkie jego układy mieściły się na jednej płycie, co dawało mu odporność na duże przyspieszenia, by nie wspomnieć o podwyższonej niezawodności. Właściwości niezbędne w urządzeniu, które - z założenia - miało latać w rakietach balistycznych. Nic tedy dziwnego, że w zwykłych, ziemskich warunkach procesory te sprawowały się wyjątkowo dobrze.

Nieco później, bo w latach osiemdziesiątych, lokalną sensacją prasową w Poznaniu stała się wiadomość o właścicielu luksusowej wówczas limuzyny marki Wołga, który gdzieś na odludziu zmieniał jej kształty, uderzając w nią co i raz rozpędzoną ciężarówką. Celem zabiegów, którym poddawano nieszczęsną Wołgę było, jak można się domyślić, wyłudzenie odszkodowania ubezpieczeniowego, do czego w tym akurat przypadku nie doszło, gdyż, nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności, przejeżdżała w pobliżu milicja.

Przykładów wyłudzeń z tytułu rzekomych szkód objętych ubezpieczeniami komunikacyjnymi, i to przykładów całkiem świeżych, każdy potrafi wymienić co najmniej kilka. Nie brak pośród nich i przypadków wymiany, na koszt ubezpieczyciela, niemal połowy samochodu z powodu trywialnej, o niemal niedostrzegalnych skutkach, kolizji. Skutki, w postaci wyższych stawek, odczuwają potem wszyscy.

Dziś, gdy oglądać bezpośrednie transmisje czy reportaże telewizyjne z rajdów i wyścigów samochodowych, można zauważyć, że każda z biorących w nich udział maszyn wyposażona jest w ileś tam kamer telewizyjnych, stale transmitujących obraz tablicy z przyrządami, sytuacji przed i za pojazdem oraz po jego bokach. Dodatkowo - czego już nie widać - transmituje się, drogą radiową, mnóstwo danych o pracy i stanie silników, przekładni i co tam jeszcze jest ważnego.

Przekazywane obrazy i dane są nie tylko na bieżąco analizowane, ale również rejestrowane. Gdyby obie te funkcje - czyli zbieranie i rejestrację obrazów i danych - połączyć w jednym, poruszającym się z pojazdem urządzeniu, otrzymalibyśmy coś na wzór samolotowej czarnej skrzynki. Tu zaś podstawowym warunkiem powodzenia, czyli możliwości odczytania zebranych danych w każdych warunkach, jest odporność rejestratorów na przyspieszenia, przeciążenia i wysoką temperaturę.

I w tym miejscu łączą się wszystkie nasze wątki: i wyścigów samochodowych, i czarnej limuzyny Wołga, i procesora Nova. Istnieją dzisiaj i są wytwarzane w dużych ilościach (czyli nie są drogie), urządzenia przetwarzające (procesory) i rejestrujące (dyski), zdatne do latania w rakietach i potrafiące przeżyć w dobrej kondycji zderzenie przy dużej szybkości.

I z tego właśnie powodu zaczynają się nimi interesować firmy ubezpieczeniowe, które już do perfekcji opanowały sztukę bezwzględnego ograniczania wypłat z tytułu np. ubezpieczeń na zdrowie i życie, a nie potrafią skutecznie poradzić sobie z naciągaczami w ubezpieczeniach komunikacyjnych.

Firmy te otóż, na razie w odniesieniu do bardzo drogich samochodów, myślą o wprowadzeniu takich samochodowych kamer i czarnych skrzynek. Odczytanie zarejestrowanych w nich danych i obrazów pozwoliłoby znacznie lepiej ustalać okoliczności i przyczyny wypadków. A stąd już niedaleko do obowiązkowych czarnych skrzynek, trwale zamontowanych w każdym samochodzie.

I tak wszystko nam się tu zgadza z wyjątkiem tego, że tak naprawdę czarne skrzynki są strażacko czerwone. I dobrze, będzie do pary z gaśnicą.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200