Cwaniaki za dychę

Niektórym wydaje się, że gdy posiądą umiejętności klikania, wędrowania po Internecie i byle jakiego pisania w edytorze, to już są nie lada specjalistami w dziedzinie komputerów. Walczę od lat z tak głębokim deprecjonowaniem informatyki, ale jest to walka z wiatrakami. Niestety, informatyka nie jest prostą i łatwą dziedziną, co wiadomo przedstawicielom tego zawodu, chociaż wydaje się, że także nie wszystkim.

Niektórym wydaje się, że gdy posiądą umiejętności klikania, wędrowania po Internecie i byle jakiego pisania w edytorze, to już są nie lada specjalistami w dziedzinie komputerów. Walczę od lat z tak głębokim deprecjonowaniem informatyki, ale jest to walka z wiatrakami. Niestety, informatyka nie jest prostą i łatwą dziedziną, co wiadomo przedstawicielom tego zawodu, chociaż wydaje się, że także nie wszystkim.

Ostatnio mieliśmy sporo powodów, aby przekonać się, że zjawisko lekceważenia rzetelnej wiedzy zatacza niebezpiecznie coraz szersze kręgi, wpływając ujemnie na sprawy niezmiernie ważne. I rzeczywiście, zaczyna mieć to objawy jakiegoś syndromu dyskowego - najpierw ze skasowanego dysku jak spod ziemi wydobyto informacje o konszachtach Jakubowska-Czarzasty, a niedługo potem odpady dyskowe z MSZ stały się pożywką aferalną dla całego kraju. Gdyby nie smutny oddźwięk tych zdarzeń, można by po prostu "ze śmiechu pęc".

Służby czuwające nad ochroną informacji w naszych instytucjach rządowych wydaje się nie znają podstawowych prawd dotyczących informatyki ani też nie dysponują adekwatnymi procedurami wykonawczymi. Jasno z tego wynika, że fachowcy od komputerów nie orientują się, iż sformatowany dysk nadal jest odczytywalny. Czyżby pod wpływem długotrwałego przebywania pośród użytkowników ich wiedza fachowa, o ile takową kiedykolwiek posiadali, uległa doszczętnemu wyrugowaniu i została zastąpiona fałszywym mniemaniem, że jeśli plików nie widać na ekranie i w koszu, to ich po prostu nie ma? Prawda brzmiałaby równie nieciekawie, gdyby okazało się, że afera dyskowa wyniknęła ze zwykłego zaniedbania obowiązków przez służby powołane do ochrony informacji.

Dane są odczytywalne różnymi specjalistycznymi metodami, dopóki dysk nie będzie starty na proch lub nie zostanie potraktowany bardzo silnym polem magnetycznym bezpośrednio na powierzchnię nośnika. Na poziomie logicznym można dane na dysku zamazać poprzez zapisanie na nich innej informacji. Aby jednak metoda ta była w miarę skuteczna, należy nadpisanie wykonać przynajmniej trzykrotnie naprzemiennym ciągiem zero-jedynkowym. W celu trwałego wymazania szczególnie istotnych informacji stosuje się bardziej restrykcyjne procedury wymagające przynajmniej 35-krotnego powtórzenia zapisu określonymi ciągami danych. Przy innych niż wymienione sposobach kasowania odzysk danych jest możliwy całkowicie lub fragmentarycznie, co czasami także wystarcza, zwłaszcza gdy poszukiwany jest konkretny materiał dowodowy. Najbardziej wymownie w tym względzie świadczą statystyki traktujące o prawdopodobieństwie odzyskania informacji. Średnia skuteczność odzyskiwania danych wynosi 76%, przy czym jest trochę niższa w przypadku uszkodzeń mechanicznych, ale dużo wyższa w uszkodzeniach logicznych.

Aby znać przyczyny tego stanu rzeczy, należy orientować się w technologii i przynajmniej zapoznać się z informacjami jawnie dostarczanymi przez firmy specjalizujące się w tej problematyce oraz wreszcie znać zasady zapisu i odczytu danych na nośnikach magnetycznych. Gospodarowanie miejscem na dysku nie jest w rzeczywistości tak proste jak się wydaje i zawsze pozostają jakieś szczątkowe zapisy wynikające ze specyficznego zarządzania sektorami.

Dlatego też ustawicznie feruję pogląd, że informatyką - w jej inżynieryjno-technicznej sferze - powinni zajmować się ludzie z wykształceniem technicznym o odpowiedniej do stanowiska wiedzy, a nie przyuczeni poloniści, historycy, ekonomiści i znajomi znajomych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200