Co z tym zielonym?

Tytuł, wbrew pozorom, nie ma bezpośredniego związku z dolarem amerykańskim, którego rychły koniec przepowiadali niedawno dziennikarze "The Independent". Choć nie brakuje głosów mówiących o tym, iż w niedalekiej przyszłości wszyscy będziemy musieli pokochać język chiński i codzienną porcję ryżu, to na potrzeby tego opracowania przyjmijmy, że bardziej prawdopodobne jest globalne ocieplenie Ziemi i skutki tegoż kreowane przez większość mediów.

Od 1 września br. na terenie Unii Europejskiej nie można kupić tradycyjnych żarówek 100W. Wszystko w ramach bycia "zielonym", zużywającym i emitującym jak najmniej energii. Jak kuriozalna była to decyzja, z czysto technicznego punktu widzenia, wie mniejszość społeczeństwa, bo mało kto w szkole średniej z uwagą śledził tajniki fizyki. Największą wadą zwykłych żarówek jest ich niska sprawność energetyczna (tylko 5% to światło, reszta zamieniana jest na ciepło, które notabene jest miłym dodatkiem do długich zimowych wieczorów).

Co nam się proponuje w zamian? Energooszczędność nowoczesnych żarówek zauważalna jest dopiero w dłuższej perspektywie - gdy je często włączamy i wyłączamy dodatkowy prąd pobierany jest do zasilenia startera (niewielki układ, który inicjuje całe działanie), skraca się również ich żywotność. Same żarówki zawierają w sobie opary rtęci, a światło ultrafioletowe w bliskim kontakcie może być niebezpieczne. Nie bez znaczenia jest też nieco nienaturalna barwa samego światła (można kupić żarówki o temperaturze 2700K, ale są one droższe).

Co dalej? Samochody hybrydowe, elektrownie wiatrowe, "zielone" IT, ciągłe ograniczanie emisji CO₂. Jeśli zainteresujemy się tematem, to znajdziemy tyle samo dowodów na to, że Ziemię czekają klęski żywiołowe powodowane ocieplającym się klimatem, jak i na to, że nadchodzi... ochłodzenie. Według niektórych naukowców żyjemy obecnie w fazie interglacjału, a więc w okresie między zlodowaceniami - przyszłość jest zatem jasna. Inne dane mówią o tym, iż wpływ wypuszczanego do atmosfery dwutlenku węgla przez człowieka na klimat jest znikomy (ułamek tego, co emituje natura), a poza tym CO₂ nie jest jedynym gazem cieplarnianym. Najbardziej na klimat wpływa bowiem metan, a na jego emisję nie mamy praktycznie żadnego wpływu. Tak samo bezsilni jesteśmy wobec Słońca, którego aktywność może mieć decydujący wpływ na warunki życia na Ziemi.

Dlaczego zatem chce się nam odebrać przyjemność jazdy samochodem benzynowym, zastępując go blaszanym pudełkiem z akumulatorem w środku? Wśród teorii spiskowych znajduje się i taka, która mówi o celowym niszczeniu gospodarek krajów rozwijających się (potrzebują do tego pozwolenia na emisję CO₂) przez USA i Europę Zachodnią. Sama tyko Francja, główny orędownik tzw. pakietów klimatycznych, do 2020 r. na proekologiczne projekty wyda 450 miliardów euro. Taki zastrzyk inwestycyjny potrafi rozruszać każdą gospodarkę. Przeciwnicy UE twierdzą wprost, że wprowadzenie podatków od emisji CO₂ to po prostu kolejny sposób na finansowanie jej działalności.

Modne określenie "Green IT" jest dobrym hasłem, pozwalającym zoptymalizować użycie energii w dużych centrach danych czy sieciach korporacyjnych. Jak donoszą badania, większość firm interesują jedynie korzyści finansowe i wzrost efektywności posiadanych rozwiązań, dlaczego zatem pozbawia się mnie ulubionej żarówki, taniej i ciepłej?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200