Bo każdy pijak, to złodziej

Ministerstwo Kultury uraczyło nas ostatnio projektem nowelizacji ustawy o prawach autorskich, w świetle czego każdy posiadacz nagrywarki CD lub DVD to przestępca.

Ministerstwo Kultury uraczyło nas ostatnio projektem nowelizacji ustawy o prawach autorskich, w świetle czego każdy posiadacz nagrywarki CD lub DVD to przestępca.

A to dlatego, że włada narzędziem gwałtu na prawie, umożliwiającym mu dokonanie nielegalnego powielenia nagranej płyty. Kierując się tokiem myślenia ustawodawców, można dojść do absurdu lub trafić do więzienia. Każdy z nas, według tej logiki, jest już w zasadzie kryminalistą ze względu na posiadany w domu szeroki asortyment noży kuchennych.

A wszystko za sprawą nowego brzmienia art. 118 wspomnianej ustawy, który karze, chłoszcze i piętnuje tych, którzy wytwarzają, reklamują i sprzedają, jak również tych posiadających urządzenia, komponenty lub programy służące do niedozwolonego obchodzenia skutecznych zabezpieczeń technicznych przed zwielokrotnianiem utworów lub przedmiotów. Myślę, że w treści artykułu ustawy, którego kwintesencję przytoczyłem, pojawił się lapsus językowy, a mianowicie w zamyśle chodziło chyba o sformułowanie "nieskuteczne zabezpieczenia techniczne", bo gdyby były skuteczne, to nie można by ich obejść. Zresztą nie wiem też dlaczego tylko nagrywarki miałyby być tutaj na cenzurowanym. Czyż kserokopiarka nie jest urządzeniem służącym do obchodzenia zabezpieczeń technicznych słowa drukowanego? Wszak druk jest techniką, którą możemy zwielokrotnić wtórnie, stosując inną technikę. Biada wam, producenci skanerów, kopiarek i wszelkich innych nieuczciwych urządzeń. A i Redakcja CW będzie się miała z pyszna za reklamy.

Oczywiście sprawa jest zabawna, dopóki nie przerodzi się w rygorystyczną rzeczywistość, do czego mam nadzieję, nie dojdzie. Po prostu projektodawcy za bardzo rozpędzili się w swojej szlachetności, nie myśląc o tym, że chroniąc w ten sposób autorów, w świetle tych paragrafów czynią ich jednocześnie przestępcami. Ot takie rozminięcie oczekiwań z rzeczywistością, która obecnie wręcz wymaga posiadania urządzenia nagrywającego, chociażby do archiwizowania swoich własnych prac. Ponadto do nielegalnego kopiowania służą także tradycyjne dyskietki, na które niejedna gospodyni domowa mogłaby sobie przegrać tekst jakiegoś romansu, zamiast kupować broszurkę w kiosku.

W tym samym czasie, gdy zrobiła się wrzawa wokół tego projektu nowelizacyjnego, swe przysłowiowe pięć minut dołowania przeżywały podatki od utworów autorskich. Gdy połączyć te dwa zamiary ze sobą, można dopatrzyć się niemal spisku przeciwko polskiej inteligencji. Otóż 50% kosztów uzyskania było kiedyś pomyślane między innymi jako zryczałtowana rekompensata pokrywająca wydatki na sprzęt i pomoce naukowe. Skoro posiadanie nagrywarki w komputerze miałoby stać się karalne, a komputer bez nagrywarki to w dzisiejszych czasach nic nie wart szmelc, to po prostu ludzie pracy twórczej przestaliby ten sprzęt kupować. A jeśli tak, to po co im odliczać tak wysokie koszty uzyskania przychodu.

Pomimo prób ciągłego ograniczania (jak nie kijem go, to pałką) potencjału twórczego naszych naukowców, artystów i pisarzy, a wobec nieograniczonego potencjału fantazji ustawodawczej i wykonawczej, proponuję zostawić jednak pewną rezerwę krawatową. Oznaczałoby to ni mniej, ni więcej, że twórcom należy zagwarantować pewne środki finansowe, które starczyłyby przynajmniej na zakup krawata, od czasu do czasu. Bo "klient w krawacie jest mniej awanturujący się", w związku z czym nie przyjedzie do stolicy robić zadymy. No i jeszcze oprócz zakazu palenia tytoniu wprowadzić zakaz picia alkoholu. Bo przecież nie od dzisiaj wiadomo, że "każdy pijak to złodziej". A jak posiada nagrywarkę, to dopiero!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200