Aby do emerytury

Bardzo się cieszę, że nie jestem menedżerem ani nawet kierownikiem. Oprócz kierowania samym sobą, ewentualnie samochodem, unikałem pełnienia funkcji kierowniczych jak tylko mogłem, chociaż nie zawsze mi się udawało.

Bardzo się cieszę, że nie jestem menedżerem ani nawet kierownikiem. Oprócz kierowania samym sobą, ewentualnie samochodem, unikałem pełnienia funkcji kierowniczych jak tylko mogłem, chociaż nie zawsze mi się udawało.

Ten to miał pietra - pomyślicie Państwo - bał się odpowiedzialności, a teraz sianem się wykręca czy też wykręca kota ogonem. Zmuszony jestem stwierdzić, że niespecjalnie jest to zgodne z prawdą, albowiem odpowiedzialności nie sposób uniknąć, nawet jeśli nie jest się gościem od pokazywania pracownikom palcem co trzeba zrobić i egzekwowania poleceń.

Pewna wszechstronność informatyczna, jaką osiągnąłem, pozwala mi na wypełnianie wielu zadań, relatywnie szybkie przyswajanie technologii i swojego rodzaju niezależność tematyczną. Gdybym bawił się w "kierownikowanie", po kilku latach w zasadzie nic innego by mi nie pozostało, jak już do końca życia zawodowego obawiać się, aby mnie funkcji nie pozbawiono. Obecnie mam ten pewien komfort psychiczny, pozwalający mi zbliżać się do wieku emerytalnego z mniejszym strachem o ewentualną posadę. Umiejętności praktyczne są łatwiej definiowalne i sprawdzalne, co nie znaczy, że zawód "dyrektor" nie wymaga posiadania specyficznych predyspozycji i udokumentowanych sukcesów.

Do przemyśleń tych natchnął mnie ciekawy artykuł Schody do nieba w Computerworld nr 11/2002, opisujący zmagania i roszady na rynku pracy polskich menedżerów wyższego szczebla. Stosunek ofert pracy do liczby bezrobotnych z doświadczeniem kierowniczym, jak sto do dziesięciu tysięcy, wygląda niezbyt wesoło. Cóż, kierownikami chce być wielu, niewielu może. Już te problemy tłumaczą moje wywnętrzanie się, od którego rozpocząłem felieton. Niemniej zdziwił mnie fakt, że ktoś pozostający na bezrobociu może gardzić ofertami pracy zapewniającymi apanaże w wysokości 4 tys. zł brutto. Widać, nie jest aż tak źle, skoro można kręcić nosem na pensję pozwalającą utrzymać się przy życiu. Nie wiem, ile powinien zarabiać szef działu sprzedaży, nie wiem też, ile powinien dostawać specjalista jakiejś dziedziny informatyki. W końcu na bezrybiu i rak ryba, więc o co chodzi? Zapewne o to, że każdy chciałby być zdrowy, piękny i bogaty.

Świat nie kończy się na handlowaniu czy kierowaniu. W służbie informatycznej jest wiele stanowisk do objęcia, są różnie płatne i - co najgorsze dla niektórych - trzeba wykazać się konkretnymi umiejętnościami technicznymi. Wynagrodzenia mało kiedy bywają na poziomie warszawskim, za to wymagania za dużo mniejsze pieniążki są i to nieraz dosyć ostre.

Łatwo mi gderać teraz, gdy zapotrzebowanie na moje usługi cieszy się wzięciem. Inaczej będę śpiewał, gdy technologia informatyczna ulegnie uproszczeniu do takiego stopnia, że prezesi podziękują mi za pracę, sami bowiem poradzą sobie z komputerami. Mam jednak ukrytą nadzieję, że nieprędko to nastąpi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200