A gdyby mój komputer umiał się ze mnie śmiać

Czy komputer zastąpi "znudzonego człowieka", jak nas nazywa wizjoner i ideolog końca wieku Francis Fukuyama? Zastanawiam się nad tym często, obserwując ludzi w różnych sytuacjach. Fukuyama twierdzi, że współczesny człowiek jest syty.

Czy komputer zastąpi "znudzonego człowieka", jak nas nazywa wizjoner i ideolog końca wieku Francis Fukuyama? Zastanawiam się nad tym często, obserwując ludzi w różnych sytuacjach. Fukuyama twierdzi, że współczesny człowiek jest syty.

Sytość ta czyni zeń istotę znudzoną, nie zainteresowaną niczym poza własnymi sprawami, poza tzw. czubkiem własnego nosa. Gdyby oczywiście przypisać komuś konkretnemu z nas taką postawę, z całą pewnością oburzylibyśmy się, ale coś w tej teorii (a może praktyce) jest. Czy człowiek chciałby oddać w tej sytuacji odpowiedzialność za sfery swego życia, które - jak mu się wydaje - są kulą u jego nogi. Cóż może być tą kulą? Jest jasne, że wszystko, co zakłóca spokój jego nosa.

Richard Rorty, uznawany za największego współczesnego liberalnego filozofa amerykańskiego, napisał przed kilkoma laty rozprawę zatytułowaną "Pierwszeństwo demokracji nad filozofią". Teza była prosta. Filozofia rodzi spory, spory rodzą konflikty. Nikomu ze "znudzonych" współczesnych ludzi konflikty nie służą, ponieważ zaburzają spokój czubka własnego nosa. Należy więc zrezygnować z odwiecznego dochodzenia prawdy, na rzecz tzw. świętego spokoju. Na rzecz demokracji. Na rzecz spokojnego, szczęśliwego życia z czubkiem własnego nosa. Nie będziemy tu wywodzili zalet i wad tegoż systemu, wspomnijmy jedynie, iż dziś, w imię tej teorii, pisze się opasłe książki na temat, że filozofia umarła. Książki te pisze się w imię uznania teorii, że nic nie warte są prawdy ogólne, bo zakłócają one koncepcję wolności realizującą się w postawie: jestem wolny i już. Demokracja to rozumie, filozofia nie i ja też.

Rorty - myślę, że na podstawie kolejnych obserwacji świata - uznał po kilku kolejnych latach, iż jego koncepcja nie przystaje już do rzeczywistości, i napisał tekst (który zresztą wygłosił przed dokładnie dwoma laty w Warszawie) zatytułowany: "Pierwszeństwo komputerów nad demokracją". Okazuje się, że myśl Rorty'ego poszła w kierunku uznania, iż jakikolwiek konflikt w demokracji jest dla demokracji niebezpieczny (zakłóca spokój czubków nosów). Może się on pojawić nie tylko w przypadku, gdy pewien mądry człowiek będzie w stanie zakłócić spokój demokracji, proponując rozwiązania mądrzejsze i bardziej prawe niż stosowane. Do sytuacji takiej dojść może również na skutek błahych nieporozumień pomiędzy uczestnikami demokracji. Mamy przecież różne charaktery, cechy; mamy wreszcie coś, co zwie się duszą czy - jak inni wolą - psychikę. Komputery pozbawione są tych zalet, dlatego - zdaniem Rorty'ego - im trzeba pozostawić wszystkie najważniejsze sprawy (przyznajmy, że byłaby to ciekawa praca dla informatyków przy takich komputerach). W efekcie człowiek uzyskuje upragniony święty spokój. Rorty pyta jednak, czy święty spokój jest celem naszego życia?

Przebiegły czytelnik bez trudu dostrzeże, że koncepcja amerykańskiego filozofa jest prześmiewczą krytyką współczesności. Nie jest nawet utopijna, jest nierealna, ale jakże kusząca. Ktoś/coś zająłby się tymi przykrymi kwestiami, a my wreszcie żylibyśmy błogo i szczęśliwie. Bo jak dziś skonstruowane jest nasze wolne życie. Życie, które coraz bardziej pozbawione jest norm, niszczonych przez negację wszelkich hierarchii, co czyni właśnie demokracja (dziś taki bieg wydarzeń jest jeszcze nie w pełni dokonany, ale wielce prawdopodobny). Nasze wolne życie, wracając do tej kwestii, polega na tym, że nikt i nic nie każe nam robić czegokolwiek (nie może kazać), jeśli znajdujemy się poza pracą. Praca jest jeszcze czymś nas ograniczającym i liczyć się musimy z tymi, którzy nam ją dają. Nasze wolne życie polega dalej na tym, że nikt (nawet żona czy mąż) nie może się wtrącać do tego, jak chcemy dysponować naszym wolnym czasem. To jest realizowany ideał, na który nie ma wpływu żadna koncepcja zewnętrzna. Nadmieńmy, że w wielu przypadkach gubimy się wykorzystując nasz czas wolny, nie mając na jego wykorzystanie żadnego zadowalającego nas pomysłu. Wreszcie nasze wolne życie uzależnione jest od wartości materialnych. Mam pieniądze: pojadę na Wyspy Kanaryjskie, do Brazylii, kupię dom, najnowszy samochód luksusowej klasy oczywiście. Te trzy elementy stanowią w ostateczności ograniczenie dla naszego wolnego życia, ponieważ w żaden sposób nie możemy sobie z nimi tak poradzić, aby przynosiły nam święty spokój.

Rorty napisze z pewnością w tej sytuacji kolejną rozprawę zatytułowaną "Wyższość komputera nad człowiekiem", bo tego chcemy. Tylko, żeby komputer umiał się jeszcze z nas śmiać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200