Druga Strona, czyli metafelieton

Stało się. Choć miałem duże opory przed uleganiem modzie i uważałem, że prawdziwy komputerowiec nie bawi się w ten sposób. To dobre dla kobiet, dzieci w wieku szkolnym oraz artystów. Kiedy jednak kolejna osoba poprosiła mnie o udzielenie odpowiedzi na bardzo podobne pytanie, załamałem się. Ile razy można pisać o tym samym?! Tym bardziej że łamy CW nie kwalifikują się do opisywania połączeń we wtyczkach.

Stało się. Choć miałem duże opory przed uleganiem modzie i uważałem, że prawdziwy komputerowiec nie bawi się w ten sposób. To dobre dla kobiet, dzieci w wieku szkolnym oraz artystów. Kiedy jednak kolejna osoba poprosiła mnie o udzielenie odpowiedzi na bardzo podobne pytanie, załamałem się. Ile razy można pisać o tym samym?! Tym bardziej że łamy CW nie kwalifikują się do opisywania połączeń we wtyczkach.

Opracowałem więc stronę !WWW. Nazwałem ją (jakżeby inaczej) Druga Strona, bo przecież przygotowuję ją z drugiej strony - Atlantyku. Najpierw musiałem wymyślić znaczek. Trzeba się jakoś odróżnić. W tym przypadku forma sama się narzucała. Wykonałem zrzut ekranowy, trochę go powiększyłem, sprawdziłem paletę kolorów i zamieniłem na GIF-a. Akurat ta część zabawy była mi znana, bo już kiedyś dla bardzo ważnej instytucji zrobiłem orzełka. Do dziś go używają, choć ma źle pokolorowane tło.

Na początek wybrałem formę liniową mojej strony, bo nie ma co nakręcać ruchu na sieci. Co innego, gdy się chce pokazać dużo reklam. Wtedy najlepiej mieć tysiące małych stronniczek, z jednym zdaniem lub rysunkiem. Na początku każdej, kolejnej strony, można umieścić transparent. Albo i dwa. Postanowiłem jednak, że nie ulegnę komercji.

Któregoś dnia czytelnik napisał, że chciałby mieć mój autograf. Umieściłem więc podpis na stronie, choć syn i żona - jak rzadko solidarnie - krzyczeli na mnie, że jestem idiota, bo na pewno ktoś go wykorzysta. Niby do czego?! A zdjęcia, jak wielu twórców stron, nie włożyłem, bo nie jestem modelką. Wystarczy odwrócone na łamach CW...

Potem korespondent z Olkusza (pozdrowienia, panie Mirku!) zapytał mnie, co porabiałem w życiu. Pogrzebałem po archiwum i znalazłem życiorys. Nie mam się czego wstydzić, studia skończyłem, nigdzie nie należałem, więc i to umieściłem na stronie.

A potem zaczęło się. Prawie codziennie ktoś do mnie pisał, pytając o tak dziwne problemy, że strona puchła w oczach. 10 kilobajtów, dwadzieścia, trzydzieści. Wgrywanie tekstu na serwer stawało się coraz dłuższe. A skoro mnie się długo przenosiło, to pewnie i odwiedzający musieli sporo czekać. Po konsultacjach z synem, postanowiłem zrobić strukturę drzewiastą. Akurat mój zapał twórczy zbiegł się z rekonstrukcją głównej strony serwera, na którym dzięki uprzejmości znajomego mogłem zaistnieć w sieci. Poprosiłem więc o licznik. Nic tak bowiem nie wciąga jak sprawdzanie, ile osób zajrzało do naszego kąta. Przy okazji poprawiłem znaczek wiodący na moją stronę.

Wreszcie ktoś zapytał mnie, dlaczego właściwie nie umieszczam swoich felietonów na sieci, skąd łatwiej i szybciej można by je czytać. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby i teksty felietonów przerabiać na Latin 2. Postanowiłem na stronie umieszczać aktualny felieton, to znaczy taki, który właśnie jest drukowany. W ten sposób i wilk-czytelnik będzie syty i owca-redakcja będzie cała.

Proszę zainteresowanych o odwiedzanie Drugiej Strony - postaram się udostępnić wszystkie archiwalia, które znajdę. A było już 81 felietonów! Tradycjonalistom pozostanie papierowa wersja w gazecie. Proszę też o nadsyłanie pytań. Będę próbował odpowiadać, choć to bardzo trudne zadanie.

Adres Drugiej Strony:http://www.apple.com.pl/kuba. Do zobaczenia!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200