Zmień się albo zgiń

Takim hasłem posługiwały się kilka lat temu firmy internetowe, wyśmiewając tradycyjne przedsiębiorstwa, które zbyt wolno pojmowały zasady wirtualnego świata. Dziś okazuje się, że niewiele polskich dotcomów było w stanie zdecydowanie zmienić swoją strategię nawet wówczas, gdy popełnione błędy były już oczywiste.

Takim hasłem posługiwały się kilka lat temu firmy internetowe, wyśmiewając tradycyjne przedsiębiorstwa, które zbyt wolno pojmowały zasady wirtualnego świata. Dziś okazuje się, że niewiele polskich dotcomów było w stanie zdecydowanie zmienić swoją strategię nawet wówczas, gdy popełnione błędy były już oczywiste.

Od wiosny 2000 r. - kiedy indeks NASDAQ poszybował w dół - mogliśmy obserwować kilka fal oczyszczania internetowego krajobrazu. Niektóre dotcomy niemal natychmiast zaprzestały działalności, inne utrzymały się przez kilka kolejnych miesięcy czy nawet lat, do chwili, gdy skończyły się środki na ich finansowanie (niedawno - ze względu na brak funduszy - Wirtualna Polska, jeden z najstarszych polskich portali, ogłosiła wniosek o upadłość). Część firm internetowych dyskretnie przekazano za symboliczną złotówkę nowym inwestorom, którzy mieli pomysł na wykorzystanie ich zasobów.

Zobacz też:

Zyskowna metamorfoza

Zdumiewające, ale wiele internetowych serwisów - powstałych kilka lat temu - działa do dziś w zasadzie w niezmienionym kształcie, utrzymuje się na powierzchni przy minimalnych kosztach, czekając na odwrócenie złej karty. W długim okresie strategia "na przeczekanie" może okazać się niepozbawiona sensu. Zewsząd dochodzą sygnały, że rynek reklamy internetowej znacznie się ożywił, a liczba internautów rośnie. Natomiast Telekomunikacja Polska - obniżając cenę Neostrady poniżej 99 zł - sprawia, że wysokość kosztu dostępu do Internetu staje się akceptowalna dla większości Polaków. Nawet przy pomyślnym obrocie sprawy miną jednak kolejne lata, zanim inwestorzy odzyskają środki włożone w dotcomy.

Dotąd niewiele internetowych firm w Polsce zdecydowało się na radykalną zmianę profilu, a chyba warto.

Wiedzieliśmy, że to koniec

Zmień się albo zgiń

Rafał Stefanowski wiceprezes zarządu Hoga.pl

Hoga.pl była ostatnim przedsięwzięciem internetowym, które zdążyło wejść na warszawską giełdę zanim pękła tzw. bańka internetowa. "W chwili emisji wiedzieliśmy już, że to koniec internetowej fali. Wiedzieliśmy też, że utrzymywanie portalu jest działalnością niesłychanie kapitałochłonną. Dzięki funduszom z emisji mogliśmy utrzymać portal przez ok. 3 lata, wiedząc jednak, że nie mamy szansy w rozgrywce z portalami, za którymi stały wielkie firmy. Mogliśmy też zacząć robić coś innego, coś, co zarabiałoby na siebie, wykorzystać pozyskane 9 mln zł jako trampolinę do nowej działalności" - mówi Rafał Stefanowski, wiceprezes Hoga.pl.

W chwili emisji Hoga.pl zatrudniała ok. 80 osób, w tym silny zespół redakcyjny. Portal tworzyło ponad 60 serwisów tematycznych. Wkrótce potem firma zredukowała zatrudnienie do 38 osób, żegnając się z prawie całym zespołem dziennikarskim. Informatycy, którzy tworzyli portal, dostali nowe zadanie: opracować na podstawie znanych sobie technologii internetowych nowe produkty, które mogłyby z sukcesem sprzedawać się na rynku. Produktem takim okazał się system obiegu i archiwizacji dokumentów, który działa już w ponad 200 jednostkach samorządowych.

Hoga.pl zaczęła również realizować inne projekty informatyczne, często posiłkując się pracownikami firm zewnętrznych, z którymi nawiązała umowy partnerskie. Pozostali pracownicy firmy uruchamiali kolejne rodzaje działalności, wykorzystując to, czego nauczyli się podczas budowania portalu. W ten sposób powstał webserwer.pl - serwis hostingowy oferujący utrzymanie strony internetowej i kont pocztowych dla klientów biznesowych i indywidualnych. W tej chwili z usług webserwer.pl korzysta 2,5 tys. osób, a serwis ten zarabia na siebie.

Powstało również WWW Studio, reklamowa agencja interaktywna, tworząca serwisy internetowe na zlecenie klientów biznesowych. Liczbę serwisów tworzących portal Hoga.pl zredukowano do 32. Wszystkie są płatne albo sponsorowane, wszystkie zarabiają na siebie, a portal horyzontalny został zlikwidowany. "Kiedy dwa lata temu wprowadzaliśmy pierwsze płatne serwisy, spotykaliśmy się z ogromnym sprzeciwem internautów. Dziś wszyscy rozumieją, że informacja czy usługa muszą kosztować. Jestem święcie przekonany, że w Internecie już niedługo nic nie będzie za darmo" - twierdzi Rafał Stefanowski. Zgodnie z oficjalnymi prognozami w 2003 r. Hoga.pl osiągnęła przychody na poziomie 13 mln zł i poniosła stratę 1 mln zł. Ten rok powinien być pierwszym, który firma zakończy zyskiem.

Wejście w świat realny

Podobnej przemiany - choć na mniejszą skalę - doświadczyła wrocławska firma Power Media, właściciel serwisu iFirma.pl. Początkowo serwis ten miał odnieść sukces, oferując małym i średnim firmom oprogramowanie wspomagające zarządzanie w modelu ASP. Klienci serwisu mieli wynajmować oprogramowanie i korzystać z niego za pośrednictwem Internetu. Klienci rzeczywiście pojawili się, ale nie było ich na tyle dużo, aby uzasadnić istnienie firmy w założonym kształcie.

Jak stwierdza dziś Rafał Styczeń, współzałożyciel Internet Investment Fund, właściciela Power Media, ze świadczenia usług ASP dla małej i średniej firmy mogą utrzymać się może cztery osoby, tymczasem Power Media zatrudnia dziś ok. 30 osób i osiąga przychody na poziomie 8 mln zł rocznie. Znaczącym źródłem utrzymania firmy są usługi świadczone na rzecz dużych integratorów, takich jak Accenture. W projektach realizowanych przez Accenture - m.in. dla PKO BP czy PTK Centertel - Power Media działa jako podwykonawca, wykorzystując umiejętności informatyków, którzy pracowali nad serwisem iFirma.pl.

Najbardziej znanym przykładem projektu internetowego, który przeszedł drogę od Internetu do tradycyjnych usług, jest Expander.pl, należący obecnie do grupy General Electric. W chwili powstania - pod koniec 2000 r. - Expander.pl był serwisem finansowym, takim jak nadal działające Bankier.pl, Money.pl i Elfin.pl. W kolejnych latach akcje spółki FinFin - będącej właścicielem serwisu - przechodziły z rąk do rąk, a jej działalność cały czas przynosiła straty. W drugiej połowie 2001 r. właściciele serwisu stwierdzili, że nie ma co liczyć na sukces w wirtualnym świecie. Szansą na zwrot dotychczas poniesionych kosztów jest uruchomienie sieci oddziałów doradztwa finansowego, pośredniczących w sprzedaży produktów bankowych, finansowych i ubezpieczeniowych. Dziś Expander ma 19 oddziałów.

Reklama, sprzedaż, pośrednictwo...

Na wielu internetowych przedsięwzięciach odbiły się trendy ostatnich lat. Akcenty zostały przeniesione z informacji na reklamę, sprzedaż i pośrednictwo. Zwolniono spore zespoły dziennikarskie, ograniczono liczbę serwisów tematycznych, skoncentrowano się na depeszach informacyjnych dostarczanych przez duże agencje. Króluje sprzedaż produktów, usług i informacji. Dostęp do znacznych obszarów wielu serwisów został zamknięty dla tych, którzy nie są ich subskrybentami. Płatne są internetowe archiwa gazet, internetowe gry, informacje finansowe, skrzynki poczty elektronicznej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200