Podsłuchowisko
- 23.08.2011
Policje i tajne służby wszystkich państw od wieków wykorzystują podsłuchy, konfidentów oraz gromadzą informacje o ludziach, by zapewnić bezpieczeństwo państwa i spokój obywateli.
Retencja na przesłuchaniu
W Internecie wiedzą, że jesteś psem. i co z tego?
Prywatność w cyfrowym świecie
Szpieg w kieszeni pracownika
Od pola bitewnego do bitowego
Jak Polacy chronią prywatność w serwisach społecznościowych?
Dyrektywa o retencji danych powstała na fali powszechnych obaw przed terroryzmem islamskim po zamachu w Madrycie w 2004 i Londynie w 2005 roku. Zakłada ona wprowadzenie w państwach członkowskich UE przepisów nakazujących operatorom telekomunikacyjnym i dostawcom Internetu przechowywanie danych o połączeniach, bez dostępu do treści. Dane te powinny być udostępniane organom ścigania, w celu wykrywania najpoważniejszych przestępstw. Podstawowym celem europejskiej dyrektywy jest harmonizacja przepisów co do zakresu danych o połączeniach telekomunikacyjnych, których mogą żądać od operatorów uprawnione organy państwa, a także zrównoważenie ich z aksjologicznie przeciwstawną doktryną ochrony prywatności i danych osobowych, jedną z podstawowych wolności obywatelskich, którymi Europa się szczyci.
Zobacz również:
- IDC CIO Summit – potencjał drzemiący w algorytmach
- Dzięki nowym przepisom, walka z nadużyciami w komunikacji elektronicznej będzie łatwiejsza
- Dlaczego warto korzystać z VPN w 2024 roku?
Przegląd zaplanowany po kilku latach obowiązywania dyrektywy pokazuje, że zamysł jednolitej unijnej regulacji na razie niezbyt się udaje. Służby specjalne wszystkich państw charakteryzuje inercja w obliczu prób krępowania szczegółowymi przepisami wszystkiego, co robią. Niektórzy uważają, że potencjalnie osłabia je to w walce z pomysłowymi przestępcami, którzy prawo mają za nic. W tej sytuacji informacje o rzeczywiście realizowanych sprawach trudno jest porównać, bo dane są bardzo różnie interpretowane. Kilka państw w ogóle nie wdrożyło dyrektywy, widząc w nich konflikt z lokalną konstytucją. Trudno się spodziewać zadowalających rozstrzygnięć publicznej debaty o bardziej złożonych prawnie kwestiach jednolitego uregulowania tajnych działań operacyjnych, np. podsłuchy.
Ciekawość władzy
Przekazana sejmowej komisji śledczej do spraw nacisków informacja o zainstalowaniu w gabinecie wiceszefa CBA z czasów rządu PiS końcówki systemu informatycznego, pozwalającego mu osobiście w czasie rzeczywistym podsłuchiwać osoby objęte zainteresowaniem operacyjnym podległej służby specjalnej, świadczy o tym, że nieufność obywateli wobec państwa bywa uzasadniona. W świetle tak kuriozalnego przypadku nadinterpretacji uprawnień operacyjnych zaprezentowane przez posła Andrzeja Czumę na początku sierpnia podsumowanie prac komisji konkluzją, że nie stwierdzono w czasach IV RP nacisków politycznych na służby specjalne wydaje się osobliwe. Naznaczony z politycznego nadania funkcjonariusz Maciej Wąsik, w cywilu archeolog, nadzorujący działania operacyjne służby specjalnej, znalazł upodobanie w słuchaniu godzinami, co też mogą knuć obywatele. Jeżeli ten obraz upubliczniony w relacjach medialnych z prac komisji sejmowych jest prawdziwy, to przypomina scenę z jakiegoś ponurego filmu fantastycznego o totalitarnych światach alternatywnych.
Ta sytuacja, niestety, aż nadto dobrze ilustruje problemy z uregulowaniem pracy operacyjnej służb specjalnych. Nadmierna władza może korumpować również powołanych do walki z korupcją. Jakie procedury mają nas chronić przed dezynwolturą tych, którzy nadzorują procedury? Środki techniki operacyjnej, do których należy możliwość kontroli połączeń telekomunikacyjnych, wkraczają głęboko w obszar prywatności. Są one dzisiaj niezbędne, a tylko w pewnych szczególnych okolicznościach dostarczają dowodów w sprawach przestępstw. Rutynowe czynności policji, w tym działania procesowe, kiedy chodzi o dostarczenie prokuratorom i sądom twardych materiałów dowodowych na temat informacji wymienianych przez podejrzanego za pośrednictwem sieci, są uregulowane sztywnymi procedurami prawnymi w granicach, na które pozwala wyobraźnia prawodawców.