Walka postu z karnawałem

Czyli jak Świat 2.0 powoli zastępuje Świat 1.0 i co z tego dla nas wynika.

Walka postu z karnawałem
Kurz po Wikileaks opadł, czas na studium przypadku i analizę przyczyn źródłowych. Aby zrozumieć, z czym mieliśmy do czynienia, trzeba cofnąć się o kilkanaście lat do Meksyku. To tam podczas rewolty w Chiapas po raz pierwszy zaistniał informacyjny Świat 2.0. Rebelia zapatystów wspierana przez meksykańskich wieśniaków, z których większość o Internecie nigdy nie słyszała, dotarła do oczu i uszu świata właśnie dzięki kombinacji tradycyjnych form komunikacji z nowoczesnymi technologiami.

Z jednej strony, społeczny program powstańców mógł znaleźć poparcie dzięki tradycyjnym formom komunikacji: plotkom przekupek na targach, wioskowych wiecach, gazetkach wydawanych w domach. Z drugiej strony, zapatyści przełamali monopol na komunikację dzięki internetowi. Blokadzie informacyjnej, a potem kłamstwom władzy powielanym przez media tradycyjne (prasa, radio, telewizja) przeciwstawili równoległe kanały komunikacji. Ich przekaz padł na podatny grunt lewicowych aktywistów i organizacji pozarządowych na Zachodzie i wykiełkował tam, kierując na chwilę oczy całego świata na biedny, rolniczy stan.

Rząd meksykański nie mógł rozprawić się z rewoltą, tak jak wcześniej postępował z guerillas, czyli za pomocą represji na masową skalę, bo naraziłby się na ostracyzm i izolację. Nie mógł wytropić i zabić lub uwięzić lidera - bo Subcommandante Marcos prawdopodobnie nie był jedną osobą, a ikoną (swoistym awatarem), przez którą przemawiała grupa. Nie mógł odciąć finansowania - bo zapatyści go nie potrzebowali, by działać. Nie mógł oskarżyć rebeliantów o przemoc, bo zapatyści jej programowo nie stosowali i nikt by w to nie uwierzył. Cała siła instytucji i struktur okazała się bezradna w konfrontacji z nowym typem przeciwnika.

Powróćmy więc do dnia dzisiejszego, do Wikileaks. Ujawnienie amerykańskich depesz dyplomatycznych poprzedziła skuteczna akcja promocyjna, podchwycona przez światowe media. Gdyby ktokolwiek chciał zapłacić za czas, jaki media poświęciły na Wikileaks, musiałby wydać miliony. Kiedy atmosfera była odpowiednio podgrzana, zaczęły pojawiać się pierwsze niekompletne dokumenty i przecieki na temat dalszych. Histeryczna reakcja amerykańskich służb dyplomatycznych upewniła jednak świat, że są autentyczne. Wtedy uruchomiona została cała machina państwowa - Wikileaks wymówiono hosting, odcięto finansowanie, wykonano atak DDoS, zaś przeciwko Julianowi Assange’owi wysunięto oskarżenie o przestępstwa pospolite. Mimo to dziś, w połowie stycznia, Wikileaks działa dalej, a dokumenty są sukcesywnie ujawniane. Zaś opinia publiczna uzyskała kolejny - po Guantanamo i Abu Ghraib - dowód, że Ameryka prawa człowieka oraz wolność słowa traktuje selektywnie, w zależności od własnych potrzeb.

Wygląda na to, że po prostu zmienia się otaczająca nas rzeczywistość. Świat 2.0 powoli zastępuje Świat 1.0.

Walka z rojem

Dlaczego w takim razie Świat 1.0 tak łatwo ustępuje pola? Dlaczego potężne machiny militarne, biurokratyczne, medialne i prawne pozostają bezsilne w każdej z tych walk? Wygrywają bitwę za bitwą, stale jednak przegrywając wojnę. Państwa, korporacje, najpotężniejsze armie świata przestają dawać sobie radę, gdy wróg jest rozproszony, ruchliwy, sam się organizuje i narzuca swoje reguły.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200