Szablon nie wystarczy

Pozyskanie praw autorskich do zasobów publikowanych w sieci wymaga o wiele więcej wysiłku niż tylko skopiowanie ogólnych zapisów regulaminu korzystania z serwisu.

Szablon nie wystarczy

Pokaźna część zasobów internetowych, to wynik pracy samych internautów. Wykorzystywaniu tych treści w działalności firmowej musi jednak towarzyszyć poszanowanie praw autorskich. Na tym tle pojawia się jednak wiele komplikacji, częściowo wynikających z niewiedzy osób pretendujących do wykorzystywania efektów cudzej pracy intelektualnej, częściowo zaś z tendencji do budowania zapisów umownych na wysokim poziomie ogólności, metodą "kopiuj-wklej".

Dotychczasowe korzystanie z efektów pracy internautów budzi wiele wątpliwości. Po pierwsze, zdumiewające jest, jak wielu operatorów serwisów społecznościowych arbitralnie rości sobie prawa do wszelkich publikowanych tam treści, pochodzących od internautów. Biorąc pod uwagę dalszy obrót prawami autorskimi, kolejni ich nabywcy mogą nie być świadomi "skażenia" dokonywanych transakcji. Sytuacja taka musi rodzić obawy nie tylko o efektywność samego przeniesienia praw, lecz także konsekwencje dalszego używania utworu.

Pozyskiwanie praw autorskich do zasobów pojawiających się w internetowych serwisach wymaga o wiele więcej wysiłku, niż skopiowanie ogólnego zapisu o przeniesieniu wszystkich tych uprawnień poprzez sam fakt elektronicznej publikacji. Zabieg taki przyniesie z pewnością mizerne efekty. Pomimo tego, jest to powszechna praktyka. Zasadniczą kwestią, która umyka z pola widzenia angażującym się w utrzymywanie serwisów społecznościowych jest bezwzględna konieczność zachowania formy pisemnej tego typu umów. Nie sposób, opierając się tylko o treść regulaminu korzystania z serwisu społecznościowego, pozyskać wyłączność dysponowania prawami autorskimi, związanymi z publikowanymi tam zasobami. Dochodzi, co najwyżej, do udzielenia licencji, i to w formie niewyłącznej.

Niezbędne jest zawsze określanie, w jaki sposób utwór może być wykorzystywany. Preferowane oznaczenie- w sposób najbardziej precyzyjny - pól eksploatacji, czyli sposobów korzystania z utworu, wynika nie tylko z przezorności stron zawierających kontrakt, lecz brzmienia przepisów ustawy z 4.2.1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Dla przykładu, licencja obejmująca możliwość zwielokrotniania utworu w sieci, nie musi nieść ze sobą autoryzacji dla wydania go w formie książkowej. Z uwagi na to, przedsięwzięcie polegające na wydaniu książki zawierającej zasoby umieszczane przez użytkowników w serwisie społecznościowym, wyłącznie w oparciu o zapisy regulaminu dostępnego na stronie WWW, byłoby obarczone niezwykle wysokim stopniem ryzyka prawnego.

Precyzja nade wszystko

Po drugie, fakt, że utworom nie towarzyszy jednoznaczne oznaczenie twórcy, nie może być poczytywany za wyłączenie ich spod ochrony prawa autorskiego. Powodem pominięcia identyfikacji autora może być jego wola, choć wielokrotnie chodzi o celowe bądź przypadkowe usunięcie tych danych przy rozpowszechnianiu materiałów. Brak oznaczeń wskazujących na autora nie może być automatycznie poczytywany za zgodę na jego niekontrolowany użytek. Ponadto, wzmożoną czujność wywoływać musi obecność zbliżonych zasobów w różnych, konkurujących zazwyczaj ze sobą, serwisach społecznościowych. Zwłaszcza, jeśli dochodzi do tego każdorazowo odmienne oznaczenie autorstwa. Jednocześnie z dystansem podchodzić trzeba do wiarygodności oświadczeń internautów co do niemożności naruszenia praw osób trzecich przez internetową publikację.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200