Między technologią a biznesem

Niektórzy informatycy wciąż nie rozumieją swojej prawdziwej roli i wyzwań, jakie stawia przed nimi współczesna gospodarka. Pozostali ze swoją mentalnością w początkowym, romantycznym okresie rozwoju IT.

W romantycznym okresie informatyki, kiedy nie istniały jeszcze interfejsy graficzne, a w komunikowaniu się z komputerem panował tryb linii poleceń i karty perforowane, praca informatyka dla zwyczajnych zjadaczy chleba zasnuta była mgłą tajemniczości. Przypominała działania szamana; postronnym nie tylko trudno było zrozumieć używane "zaklęcia", ale też i uchwycić bezpośredni związek pomiędzy owym "misterium" a sferą "praktyki". Był to czas, w którym szukało się raczej zastosowań dla informatyki, a poszczególne dziedziny aktywności ludzkiej nie były jej wcale głodne. Ci, którzy zajmowali się tą dziedziną stanowili zamknięty klan wtajemniczonych. To pewnie z tamtego czasu pochodzi określenie użyte przez Marka Wierzbickiego i Helmuta V. Gläsera w artykule "Radość i satysfakcja" (Computerworld nr 30-31/2009). Czytamy tam, że informatycy to "stworzenia wyjątkowo krnąbrne, chodzące swoimi ścieżkami i kultowo czczące swoją niezależność".

Od tamtych czasów, od zbudowania przez IBM pierwszego PC XT upłynęło ponad ćwierć wieku i bardzo wiele się zmieniło. Informatyka "wrosła" we wszystkie bez mała dziedziny życia. Dziś już nikt nie traktuje informatyków jak czarowników (może poza samymi niektórymi informatykami), a mgły tajemniczości dawno opadły. W biznesie i poważnych zastosowaniach obowiązuje Service Level Agreement (SLA), czyli umowa o utrzymaniu i systematycznym poprawianiu ustalonego między klientem a informatycznym usługodawcą poziomu jakości usługi. Zainteresowani doskonale wiedzą, że dzieje się to w ramach następujących po sobie sekwencji: uzgodnienia, monitorowanie usługi informatycznej, raportowanie, przegląd osiąganych wyników.

Dziś jest jasne, że skoro biznes decyduje się na wsparcie informatyczne, to wiadomo, jakie cele są do osiągnięcia, jakie warunki do spełnienia, jakie pieniądze i czas do dyspozycji. W przytłaczającej większości przypadków nie ma już miejsca na czarowanie, własne ścieżki, krnąbrność czy też tajemniczość. Koszty IT w firmach są dziś integralną częścią budżetu i nieodłącznym elementem oręża w walce o przewagę konkurencyjną na rynku. Kiedy zarząd firmy podejmuje strategiczną decyzję, kiedy prezes podpisuje umowę biznesową, o ich powodzeniu niejednokrotnie decyduje fakt, że potrzebną w procesie decyzyjnym informację mają pięć minut przed konkurencją, że zadana kwerenda nie pominie tego jednego rekordu, który jest właśnie na miarę "być albo nie być" firmy.

Niektórzy informatycy nie są jednak świadomi, że prawdziwy sens i wartość ich pracy znajduje się na styku IT ze sferą zarządzania i że informatyka pełni funkcję usługową. Menedżer nie rozumie dość hermetycznego języka informatyków, inżynier IT nie rozumie specyficznego języka biznesu. Wygrywają więc ci, którzy potrafią swoje potrzeby artykułować w sposób zrozumiały dla inżynierów, a inżynierowie potrafią skutecznie tym potrzebom wyjść naprzeciw. Miarą użyteczności IT w firmie jest możliwość przełożenia jej działania na wymierne korzyści i potrzeby z użyciem co najmniej parametru czasu i pieniądza. Nie może być inaczej. Kiedy oddajesz samochód do serwisu, nie przyjmiesz chyba tłumaczenia, że nie wiadomo kiedy da się go naprawić i za ile. Jeżeli nie będą umieli odpowiedzieć na te pytania, choćby w przybliżeniu, pojedziesz do innego serwisu. Samochód bowiem i mechanicy go obsługujący są dla ciebie, a nie ty dla nich. Z informatyką jest podobnie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200