Na przednówku

Marazm, bezradność i obawy o przyszłość zdominowały 3. Kongres Informatyki Polskiej. Coraz wyraźniej widać, że informatyków - tych, którzy pretendują do tego miana, i tych, którzy z racji pracy w firmach teleinformatycznych są tak nazywani - coraz więcej dzieli, niż łączy.

Marazm, bezradność i obawy o przyszłość zdominowały 3. Kongres Informatyki Polskiej. Coraz wyraźniej widać, że informatyków - tych, którzy pretendują do tego miana, i tych, którzy z racji pracy w firmach teleinformatycznych są tak nazywani - coraz więcej dzieli, niż łączy.

Gdy w gospodarce światowej szuka się rozpaczliwie pomysłu na pobudzenie jej wzrostu, firmy teleinformatyczne wciąż mamią się, że wróci hossa i przedsiębiorcy będą kupować od nich wszystko. Jeszcze kilka lat temu każdą nowinkę techniczną traktowano z atencją. Wierzono na słowo sprzedawcom technologii informatycznych, nie biorąc pod lupę wszystkich za i przeciw. Teraz magiczne zwroty: ERP czy CRM nie wystarczą. "Nasi klienci są świetnie wyedukowani. Zanim coś kupią, zażądają setek analiz, czy proponowane rozwiązanie rzeczywiście pomoże im w prowadzeniu biznesu" - ostrzegał branżę podczas 3. Kongresu Informatyki Polskiej Sławomir Chłoń, prezes zarządzający ComputerLand SA.

W takim razie jaki jest ten rynek IT? W ocenie dr Doroty Jelonek z Katedry Informatyki Ekonomicznej na Wydziale Zarządzania Politechniki Częstochowskiej zacierają się granice między poszczególnymi segmentami rynku. Sprzedaż produktów już nie wystarczy. "Coraz ważniejsze jest oferowanie kompleksowych usług. Dodatkowo firmy rzadko specjalizują się wyłącznie w jednym rodzaju usług" - uważa. Ponadto odbiorcy instytucjonalni w przeważającej części kształtują popyt.

Uwzględniwszy czynniki makroekonomiczne - wzrost gospodarczy, poziom inflacji i bezrobocia, regulacje państwowe, wreszcie zamówienia publiczne i konkurencję zagraniczną - oraz czynniki mikroekonomiczne, zwłaszcza zatory płatnicze i ceny sprzętu, oprogramowania i usług, okazuje się, że to wszystko ma wpływ na portfel zamówień firm IT. Do tego dochodzą tzw. czynniki miękkie, jak niedobór wykwalifikowanej kadry czy też brak zainteresowania kadry kierowniczej korzyściami z informatyzacji. Sytuację jeszcze bardziej pogarszają niska kultura organizacyjna w gospodarce i administracji oraz niespójne i niestabilne prawo.

Jak w takiej sytuacji myśleć o sprostaniu wyzwaniom przyszłości? Do nich Sławomir Chłoń zaliczył stworzenie rejestrów państwowych, przygotowanie do prowadzenia Wspólnej Polityki Rolnej po wejściu do Unii Europejskiej oraz realizację traktatu z Schengen. Następnie dodał systemy wspomagania zarządzania dla administracji publicznej, integrację rozproszonych systemów, e-administrację, a także dostosowanie systemów bankowych oraz systemów wspomagania dowodzenia i systemy zarządzania kryzysowego.

Nadchodzi Tsunami

Wspólny Europejski Rynek to zarazem szansa na rozwój, ale i wyzwanie. Konsekwencją globalizacji, liberalizacji i prywatyzacji oraz wejścia Polski w struktury Unii Europejskiej będą zmiany w otoczeniu konkurencyjnym polskich firm IT. Na rynku niemieckim w pierwszej piętnastce producentów oprogramowania i usługodawców ocalały tylko dwie rodzime firmy. Łącznie mają 27-proc. udział w przychodach tej grupy liderów. W Hiszpanii przetrwała wyłącznie Indra (20-proc. udział).W Wlk. Brytanii natomiast wiatr historii wymiótł z czołówki rynku IT wszystkie brytyjskie firmy. To memento dla nas, chociaż w Polsce nadal w pierwszej piętnastce jest osiem krajowych firm (38-proc.). W jaki sposób można zaradzić dominacji ze strony międzynarodowych koncernów?

Po pierwsze, postawić na specjalizację branżową. W tym celu trzeba się przyjrzeć kompetencjom pracowników i ewentualnie podjąć decyzję o zatrudnieniu nowych specjalistów. Po drugie, dogłębnie poznać jakiś produkt, niekoniecznie własnej produkcji. Po trzecie, nie bać się procesów konsolidacyjnych, o ile dadzą one dostęp do kapitału i poprawią zarządzanie firmą. Po czwarte, należy wyjść poza opłotki własnego państwa i być gotowym do ponoszenia ryzyka inwestycyjnego w obcych krajach.

I tutaj jest pies pogrzebany. Polskie przedsiębiorstwa IT zadufane w sobie, zasklepione w układach i układzikach, tchnących na odległość korupcją, o których z przejęciem opowiadał podczas Kongresu Zbigniew Skotniczny, prezes Solidex, że coraz trudniej działać uczciwie i rzetelnie, ignorują sens prac badawczo-rozwojowych i szukania nowych rynków zbytu.

Tylko nieliczni stawiają na eksport, m.in. Logotec Engineering. Zdaniem Jerzego Dryndosa, prezesa tej firmy, jest kilka sposobów, zaistnienie na rynkach zagranicznych. Przeważa metoda "pracy na czarno", gdy programiści traktują zlecenia ze świata jako fuchy. Następnie metoda "na Hindusa", by pracować na rzecz zagranicznego klienta bez rozgłosu, sprzedając swoją pracę i wiedzę pod obcą marką. Strategią zaś Logoteca jest metoda "na wariata". Jeździć z doskonałym produktem po całym świecie - ostatnio z Mobile@Connector Standard, umożliwiającym stworzenie samodzielnie mobilnej aplikacji - i promować go gdzie się da. W ciągu trzech lat Logotec przedstawił go na 50 imprezach, z czego na 18 w tym roku. Rezultat? Nagrody w konkursach Microsoftu za najlepsze mobilne narzędzie programistyczne, kontrakt w Japonii, trwają też negocjacje w Rosji, Skandynawii i Chinach. Tymczasem w Polsce produktem nie zainteresował się żaden operator komórkowy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200