Urośniemy wraz z rynkiem

Z Tomaszem Sielickim, prezesem zarządu ComputerLand Poland S.A., rozmawia Iwona D. Bartczak.

Z Tomaszem Sielickim, prezesem zarządu ComputerLand Poland S.A., rozmawia Iwona D. Bartczak.

Zbliża się magiczny rok dwutysięczny. To mobilizuje firmy nawet bardzo ostrożne do formułowania niebanalnych celów. Co ComputerLand chce osiągnąć na przełomie tysiącleci?

W okolicach tej daty chcemy osiągnąć miliard dolarów rocznej sprzedaży (a na pewno miliard złotych w 2000 roku), miliard dolarów wartości giełdowej spółki, a nieco później liczbę 100 milionerów pracujących w ComputerLandzie i mających jego akcje. Gates uważa, że ludzie, którzy angażują się w rozwój firmy, którzy ją tworzą, powinni bogacić się wraz z bogacącą się spółką i jej akcjonariuszami. Microsoft "wyhodował" 2 czy 3 tysiące milionerów. Uważam, że jest to mądre postępowanie.

Dzisiejszy rynek informatyczny w Polsce tylko pozornie jest rynkiem bliskim dojrzałości. Mimo przyzwoitej, obszernej oferty, mimo sporego zainteresowania potencjalnych klientów, jest to jeszcze rynek pionierski, wnoszący zaledwie 1 procent do narodowego przychodu. Daleko mu do amerykańskich, a nawet europejskich wzorów. Jak chce Pan zrealizować tak ambitne plany?

Będziemy rosnąć razem z rynkiem. Spodziewam się, że nasz rynek nabierze jednak dynamiki, bo taki jest po prostu trend cywilizacyjny. Może temu przeszkodzić jedynie niemądra, krótkowzroczna, nieuczciwa konkurencja między firmami informatycznymi. O pieniądze potencjalnych klientów konkurują z firmami informatycznymi również dostawcy innych dóbr inwestycyjnych i usług doradczych. Dyrektor fabryki namyśla się, czy do sukcesu bardziej potrzebny jest mu system informatyczny czy nowa hala, czy program restrukturyzacyjny. Zwykle informatyka jest najbardziej odległa od jego specjalizacji zawodowej. W sposób naturalny będzie ją rozpatrywał na końcu. W interesie każdej firmy informatycznej jest zatem budowanie zaufania do wszystkich firm informatycznych, a nie tylko do siebie.

Oczernianie kolegów, podsycanie społecznego oburzenia w razie nieudanych projektów może doprowadzić do odwrócenia się decydentów od informatyki. Ludzie z firm informatycznych muszą zdawać sobie sprawę, że realizując projekty ponoszą odpowiedzialność nie tylko przed klientami, nie tylko przed swoimi firmami, ale też przed całą branżą. Oceniam, że ostatnie przykłady niefortunnych wdrożeń zubożą nasz rynek w tym roku o jakieś 5 procent. Wiele decyzji o zakupie informatyki zostanie po prostu odwleczonych.

Rozumiem, że jest to zobowiązanie ComputerLandu, że będzie zawsze konkurować uczciwie, mając na względzie interesy całej branży. Wypada też, aby firmy, z którymi związani jesteście kapitałowo też stosowały czyste reguły gry. Tym większego namysłu wymaga Wasza strategia rozwoju.

Najważniejszym punktem naszej strategii wzrostu jest kształcenie pracowników, handlowców i kadry menedżerskiej. Postawy pracownicze są kluczowe dla sukcesu firmy. Praktykujemy rozproszone zarządzanie, które zmusza do odpowiedzialności i samodzielności na większości stanowisk. Każdy menadżer ma obowiązek kształcić swojego następcę. Tworzymy tzw. "Księgę wartości", która zawierać będzie kanon naszej kultury firmowej. Kultury firmowej można się nauczyć. Ona gwarantuje spójność naszej działalności i naszego wizerunku. W ramach ISO 9001 mamy opracowany program szkoleniowy, podnoszący kwalifikacje zawodowe naszych pracowników. To tylko niektóre elementy naszej strategii personalnej.

Poza tym zamierzamy w tym roku wzmocnić naszą obecność w regionach Polski, gdzie jest ona niewystarczająca, np. w Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Bydgoszczy. W przyszłym roku wyjdziemy poza Polskę. Raczej będzie to południe Europy, ale niewykluczone, że również zachód. Uważam, że Polacy mają tam szanse. Ze względów historycznych musieliśmy w ostatnich latach "gonić" kraje rozwinięte. To nauczyło nas elastyczności, adaptowania zmian, otwartości, spostrzegawczości, umiejętności wykorzystywania okazji. Te cechy, przesądzające dzisiaj o sukcesie firm w naszej branży, posiadamy w większym stopniu niż firmy zachodnie. W tym upatruję nasze szanse na eksport zaawansowanych usług na Zachód.

Trzeci kierunek rozwoju polega na robieniu tego samego, ale lepiej i w coraz głębszym zakresie technologicznym. W dalszym ciągu będziemy integrować sieci, ale wzbogacając je o pakiety do szczególnych zadań wedle potrzeb klienta. Stajemy się integratorem systemów.

Mamy dalsze plany łączenia się kapitałowego z innymi firmami. Będą to firmy wspierające oprogramowanie CSBI i ELBY oraz wyspecjalizowane firmy dedykowane do obsługi jednej dziedziny przemysłu. Inwestowanie w firmy jest po prostu dobrym zagospodarowaniem naszych pieniędzy. Myślę też, że jest to korzystne dla branży.

Firma na naszym etapie rozwoju, nie ma już problemów ze zdobyciem kapitału. Ma jednak poważne dylematy z rozsądnym i bezpiecznym jego zainwestowaniem. Rocznie jesteśmy w stanie dobrze zagospodarować 5 mln dolarów, a możemy dysponować sumami kilkakrotnie większami. To też dowodzi dopiero pionierskiego charakteru polskiego rynku informatycznego.

Czy nie uważa Pan, że kupowanie małych firm, na ogół zmagających się z brakiem kapitału, a więc niejako zdanych na łaskę wielkich, niszczy tzw. small business w naszym kraju, sektor uważany za podstawę zdrowej, innowacyjnej gospodarki? To zjawisko nasila się.

Uważam, że małym firmom w Polsce nie zagrażają duże, ponieważ małe firmy prowadzą działalność w niszach gospodarki. O ile zdecydują się tam pozostać, będą dobrze prosperować, przyczyniając się do zamożności swoich pracowników, właścicieli i całego społeczeństwa. Zagrożenie wisi nad średnimi firmami, które nie mają dość pomysłów i kapitału, aby sprostać wyzwaniom rozwojowym, a jednocześnie nie chcą lub nie mogą wycofać się do nisz, z których wyszły. Właśnie te firmy są wykupywane, ale to jest korzystniejsze niż miałyby upaść lub wegetować.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200