Sukces, mimo porażki

Z Andrzejem Florczykiem, dyrektorem Zespołu Informatyki Wyborczej, rozmawia Tomasz Marcinek.

Z Andrzejem Florczykiem, dyrektorem Zespołu Informatyki Wyborczej, rozmawia Tomasz Marcinek.

Sukces, mimo porażki

Andrzej Florczyk, dyrektor Zespołu Informatyki Wyborczej

Pod adresem Pana i firm współpracujących z Krajowym Biurem Wyborczym przy projekcie informatyzacji tegorocznych wyborów samorządowych padają ciężkie oskarżenia. Gorzkich słów nie szczędzą także uczestnicy projektu w terenowych komisjach wyborczych...

Przepraszam wszystkich, którym sprawiliśmy kłopot. Co więcej, nadal uważam, że projekt informatyzacji wyborów samorządowych to prawdziwy sukces wszystkich jego uczestników: pracowników współpracujących firm, ponad tysiąca wdrożeniowców i prawie dziesięciu tysięcy ludzi, którzy zdecydowali się poświęcić swój czas po to, aby coś w tym kraju usprawnić.

Przy tej skali projektu czasu było naprawdę niewiele. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Po raz pierwszy w historii wyborów dane napływające z komisji obwodowych były pozbawione błędów rachunkowych. W gminach, które nie zdecydowały się na uczestniczenie w pilotażu, w dziewięciu przypadkach na dziesięć w sprawozdaniach komisji obwodowych występował co najmniej jeden błąd, co uniemożliwiało komisjom terytorialnym zatwierdzanie wyników głosowań.

Mimo to trudno oprzeć się wrażeniu, że wiele spraw można było przeprowadzić inaczej jeszcze przed rozpoczęciem wyborów, w trakcie prac projektowych. Gdyby można cofnąć czas, co by Pan zrobił inaczej?

Po fakcie zawsze łatwo jest głosić mądrości i wytykać błędy. Jestem jednak ciekaw, jak niektórzy z zajadłych komentatorów zachowaliby się w praktyce na moim miejscu? Jakie podejmowaliby decyzje? Nie twierdzę, że nie popełniłem błędów. Najważniejszy z nich to oczywiście wstrzymanie środków na przeprowadzenie wszechstronnych testów. Jeszcze przed wyborami system był dosyć mocno obciążany i działał poprawnie, dla-tego sądziłem, że wydatek rzędu 300-500 tys. zł jest ekstrawagancją. Dziś wiem, że to był błąd. Gdyby testy się odbyły, zdążylibyśmy opracować jakąś metodę obejścia problemu.

Czy zgadza się Pan z zarzutami stawianymi Panu i firmom biorącym udział w projekcie?

Wiele z podnoszonych zarzutów jest - jak sądzę - wynikiem nieznajomości realiów przedwyborczej gorączki. Cóż bowiem z tego, że - jak czytam - w pewnym momencie program do wprowadzania danych generował niepoprawne wydruki? Dwie godziny później ukazała się łata i program działał poprawnie. Aktualizowanie oprogramowania i danych słownikowych trwało zresztą od początku projektu i trwa nadal. Cały czas zmieniały się wytyczne Krajowego Biura Wyborczego, wzory dokumentów itp. Tym, którzy zapomnieli, przypominam, że uczestniczyli w pilotażowym wdrożeniu unikalnego systemu i przy bardzo napiętym harmonogramie. W takiej sytuacji każdy miał prawo popełniać błędy i, jak się okazało, popełniali je wszyscy bez wyjątku.

Podejmę dyskusję merytoryczną z każdym, kto jest w stanie wykazać, co i jak można było zrobić inaczej. Nie twierdzę, że jestem najmądrzejszy na świecie. Chętnie nauczę się czegoś nowego. Ale nie zamierzam tracić czasu na wysłuchiwanie opinii nie osadzonych w rzeczywistości czy też pobożnych życzeń. Takich rad mogę udzielić sobie sam.

Jeden z najczęściej podnoszonych zarzutów dotyczy koncepcji technicznej rozwiązania. Złośliwi twierdzą, że zadania, jakie miał do wykonania system, można było zrealizować znacznie prościej - bez użycia wielkich serwerów i pełnej centralizacji, a w efekcie taniej. Autorem koncepcji był Prokom Software. Firma ta od początku pracuje przy projektach w KBW. Czy po tym, co się stało, nadal ufa Pan w kompetencje techniczne tej firmy?

Moją rolą w projekcie było czuwanie nad budżetem, harmonogramem i efektywnym wykorzystaniem zasobów. Wątpliwości techniczne rozstrzygnie powołana w tym celu komisja i Najwyższa Izba Kontroli. Dopiero wtedy będzie można stwierdzić, kto i za co ponosi winę. Krajowe Biuro Wyborcze współpracuje z Prokom Software od 1993 r. Podczas projektów związanych z dotychczas przeprowadzonymi wyborami wszystko działało poprawnie, dlaczego więc w tym roku nie miałbym zaufać im po raz kolejny? Osobiście sądzę, że żadna inna polska firma nie byłaby w stanie udźwignąć projektu takiego jak tegoroczny. Choćby dlatego że tylko Prokom od lat utrzymuje zespół specjalistów dedykowany właśnie obsłudze wyborów. Gdy latem 2002 r. poszukiwałem potencjalnego rozwiązania, nie zauważyłem "wysypu" innych koncepcji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200